Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 31991.43 kilometrów w tym 46.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:1286.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:26
Średnia prędkość:21.30 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:71.50 km i 3h 21m
Więcej statystyk
  • DST 57.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 17.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czeski Zlot Rowerów Poziomych - dzień 3

Sobota, 31 sierpnia 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 0

Valtice i okolice - wyjazd na trójstyk granic czeskiej, słowackiej i austriackiej
Biedne moje nogi. Jeszcze dawały radę. Jeszcze spokojnie wyprzedzałam jak chciałam i kiedy chciałam trajki, które pod górę musiały ciągnąć się na silniczkach. Trasa bardzo przyjemna, dużo jazdy po polnych drogach, żwirach i przez las - chociaż jak się okazało część dróg leśnych była ładnie wyasfaltowana. Rowerek się ponownie bardzo ładnie spisał.


Kategoria SWB Beluga


  • DST 52.00km
  • Czas 03:22
  • VAVG 15.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czeski Zlot Rowerów Poziomych - dzień 2

Piątek, 30 sierpnia 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 0

Valtice i okolice, czyli do Breclava i Mikulova
Licnzik... wiadomo, więc dane są z lottomatu i trasy z mapy.cz.

Nogi dawały z siebie ile mogły ale już czułam że po pierwszym dniu są lekko zmęczone. Trasa bardzo fajna, przyjemna z możliwością pojeżdżenia nie tylko po asfalcie ale i po leśnych dróżkach i między polami. Beluga się zupełnie dobrze sprawdziła, mimo iż ma te swoje małe 20" kółeczka.


Kategoria SWB Beluga


  • DST 50.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 16.67km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czeski Zlot Rowerów Poziomych - dzień 1

Czwartek, 29 sierpnia 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 0

Valtice i okolice, Lednice i Breclaw
Brak danych z licnzika bo ten się wziął i wypiął totalnie z działania. Mimo prawidłowego ustawienia czujnika, odległości etc etc - licznik zrobił pas. Chyba czeka go w końcu śmietnik.
Tego dnia byliśmy nie tylko w Czechach ale i w Austrii. Dwudniowa przerwa od roweru dobrze zrobiła moim nogom, które po prostu jechały, nie jęczały i dawały z siebie wszystko co mogły. A mogły jak pokazały bardzo wiele.
Górek w sumie może nie było aż tak wiele ale potrafiły być i takie z dłuższym podjazdem i wtedy było ciekawie.


Kategoria SWB Beluga


  • DST 84.43km
  • Czas 03:43
  • VAVG 22.72km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i z powrotem przez Jazgarzew

Poniedziałek, 26 sierpnia 2019 · dodano: 26.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Jazgarzew - Komorów - Pruszków - Ożarów
AVG: 22.66 km/h
MAX: 39.42 km/h

Jestem zaskoczona tak wysoką średnią. Rano na pewno była znacznie niższa bo wiało ostro i ciężko mi się było jakoś turlać. Nadto sigmoszajs po zmianie bakteryjki też nie za bardzo chciał współpracować, także ja naprawdę jednak skuszę się na licnzik z GPSem. Zabawki przewodowe i bezprzewodowe zwane licznikami rowerowymi są ponad moje nerwy i chęci. Licznik ma działać bezawaryjnie a nie co chwila coś nie halo.
Siedzę za nisko. Żeby coś widzieć musiałam podnieść oparcie fotelika do góry kiedy wracałam po ciemku z Jazgarzewa. Bez tego przeoczyłam co najmniej kilka dziur i było niemiło.
Osiągi. Nie wiem co napisać bo jest lepiej. Ok, na niektórych wiaduktach gdzie muszę mieć więcej siły to mi jej brakuje ale nadrabiam dużo powiększoną wytrzymałością. O ile Łopuszańska rano miała te 17-18 a Marynarska 18-19 (wtwarzwiatr niestety) to potem w Pruszkowie na WKD miałam spokojnie bez napinki 24-25 a nad torami dociągałam do 20 km/h. [gdyby mi ktoś powiedział kilka lat temu, że da się na tym wiadukcie bez zadychy polecieć 20 na poziomce to chyba bym go wyśmiała].
Widzę wyraźnie lepszą wydolność w różnych miejscach - na płaskim dobrze mi się przyspiesza na wzniesieniach potrafię potrzymać juz nawet nie 20 ale 22 a dzisiaj raz na niezłym podjeździe miałam 30. Nie wiem jakim cudem, pewnie wplecywiatr.

Jutro miałam jechać znowu na rowerze ale te dzisiejsze przejazdy troszkę pozbawiły mnie siły więc jednak zrobię sobie nie 1 a 2 dni przerwy przed Czechami. Co jak co ale tam będą 3 dni hetania się po górkach i to w otoczeniu trajek z silniczkami więc trochę pary w nogach być musi. Jeden extra dzień odpoczynku mnie nie zbawi, wiele nie pomoże w łapaniu kondycji a może dużo pomóc w regeneracji. Wyjątkowo na to pójdę bo wiem co będę robiła od czwartku do soboty. :)


Kategoria SWB Beluga


  • DST 116.19km
  • Czas 05:00
  • VAVG 23.24km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Sochaczewa i z powrotem

Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Sochaczew i Żdżarów
AVG: 23.44 km/h
MAX: 34.47 km/h
[dane wzięte z lottomatu i z licznika dopóki działał. Zimno spowodowało jednak, że czujnik przestał działać - słaba bakteryjka do wymiany najprawdopodobniej)
W jedną i w drugą stronę z wtwarzwiatr więc jechało się nieco trudniej, ale za to nogi miały wiecej czasu żeby sobie potrenować. Widzę postęp na pagóreczkach, które jest mi coraz łatwiej pokonywać. Myślałam jednak że niebawem zacznie mi brakować biegu - ale jednak nie. Aż tak mocna jeszcze nie jestem. Czyli muszę jeszcze duuużo pracować aby osiągnąć to co mogą zrobić inni. No jeśli wczoraj na Górczewskiej widziałam gościa który na szosie zasuwał 40 km/h solo, no to cóż... Skoro on może to ja na poziomce tym bardziej.
Oczywiście mocniejsze deptanie spowodowało znowu pewne bóle w kolanach ale już się do tego przyzwyczaiłam.


Kategoria SWB Beluga


  • DST 36.65km
  • Czas 01:35
  • VAVG 23.15km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i z powrotem

Czwartek, 22 sierpnia 2019 · dodano: 22.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.05 km/h
MAX: 44.76 km/h

Tam i z powrotem standardową drogą, chociaż spotkałam dzisiaj ze dwóch takich co koniecznie chcieli udowodnić coś ale nie wiedzieli co. Do tego jednego zawodowego kierowczyka w przegubowcu co to tak się spieszył ze prawie zajechał drogę i drugiego który przytulał się byle zdążyć wyprzedzić przed stacją Warszawa Ursus. Krótko mówiąc - dzień debila drogowego czy jak?
Osiągi - wydaje mi się że wytrzymałosć krótka jest w gorszym stanie niż ta siłowa krótka. Tzn krócej mogę trzymać wyższe parametry mocy za to mogę trzymać dłużej poziom mocy.
Poza tym błotniczek tylny zerwał się z przedniego mocowania do wahacza. To znaczy odłamał się od plastiku ten kawał blaszki przykręconej do wahacza. I nie wiem kiedy to się stało, ale chyba słyszałam to już wcześniej, niekoniecznie dzisiaj.


Kategoria SWB Beluga


  • DST 36.70km
  • Czas 01:32
  • VAVG 23.93km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy i z powrotem

Wtorek, 20 sierpnia 2019 · dodano: 20.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 23.81 km/h
MAX: 44.36 km/h

Wydaje mi się, że jest ciuteńkę jakby lepiej i toc hyba nie tylko samo wydaje mis ię, ale przemawiają za tym pewne fakty związane z przyspieszeniem i prędkością maksymalną. Na prostej bezwietrznej trzymam swoje 31-32 a mają wplecywiatr ciągnę nawet i 36-37 km/h. A nawet rano kiedy miałam wtwarzwiatr i to taki jakby mocniejszy w porywach mogłam trzymać swoje 24-25 km/h. To oczywiście nic w porównaniu z szoszonami co to mnie czasami mijają jakbym stała w miejscu ;) Ale oni trenują dłużej no i nie ciągną 20kg roweru doładowanego tobołami potrzebnymi w pracy (np laptop).


Kategoria SWB Beluga


  • DST 37.65km
  • Czas 01:30
  • VAVG 25.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Leszna i z powrotem

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · dodano: 18.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno
AVG: 24.94 km/h
MAX: 34.21 km/h

Dane z sigmoszajsu, nawet się chyba sprawdza wh lottomatu i srawy.
Dałam sobie popalić co nieco, dorzuciłam do kotła ile mogłam i wypaliłam co się dało.
Byłabym zadowolona jeszcze bardziej gdyby nie głupol w jakimś SUViątku który koniecznie musiał sobie na mnie potrąbić bo wg niego po prawej była jakaś droga dla rowerów. Ten różowy chodnik? Ciekawa interpretacja. I niestety facio zabójca - mimo iż mu zasugerowałam mocno ze mnie wystraszył trąbieniem i dlatego zjeżdżam na lewo dość mocno prawie na lewy pas - on w dalszym ciągu usiłował się ze mną zrównać aby przekazać swój problem czyli to, że nie jadę po DDRiP.
Może i faktycznie zrobiłam źle?
Może i faktycznie trzeba mnie obtrąbić i... moze ja też będę trąbiła jadąc samochodem na wszystkie inne samosmrody emitujące chmury czarnego dymu za sobą, albo co gorsza oświetlajace wszystko co się da - byleby nie jezdnię przed sobą? Chociaż nie, bo bym musiała trzymać wciśnięty klakson non stop... :P


Kategoria SWB Beluga


  • DST 19.68km
  • Czas 00:39
  • VAVG 30.28km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek na FWD

Sobota, 17 sierpnia 2019 · dodano: 17.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Babice - Ożarów
AVG: 25.1 km/h
MAX: 36.00 km/h
Dane pochodzą częściowo ze Stray a częściowo z lottomatu. Lottomat dobrze zliczył drogę, a strava jak zwykle w swoim stylu zaczęła liczyć po kilku kilometrach. Dodatkowo strava liczy czas jazdy a lottomat liczy wszystko nie wiadomo po co i na co.

W sumie to miało być 30km ale też nie chciałam przesadzić. A wyniki są na tyle dobre mimo zmęczenia po wczorajszo-przedwczorajszym wyjeździe bo pojechałam wyjątkowo na FWD, który waży z 3/5 tego co Beluga.
Kiedy już wracałam, przed Babicami napatoczył mi się jakiś cierpiarzyk. Granatowy sedan, taxi na dachu z prawej strony a nie pośrodku. Obtrąbił mnie, ale po co i na co? Nie wiadomo. Zdenerwował mnie gnój. Gównojad sam by na rower nie wsiadł boneijuż ale innym nie da spokojnie pojeździć bo mu wjeżdżają na JEGO drogę.
Szkoda gadać, ale taksiarzyki to najgorsza część kierujących pojazdami na drogach. Nie ma nic gorszego. Nawet zawodowi kierowcy spod znaku wywrotki którym zawsze się spieszy i zawsze pędzą ile się tylko da - nawet oni wyprzedzają spokojniej i nie na chama.


Kategoria FWD a la ZOX


  • DST 309.80km
  • Czas 14:30
  • VAVG 21.37km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Włocławka i z powrotem

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 16.08.2019 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Sochaczew - Płock - Dobrzyń nad Wisłą - Włocławek - Gąbin - Płock - Sochaczew - Leszno - Ożarów
Dane wg lottomatu czy tam odlotto... Łotever:
AVG: 17.21 km/h
Maksymalnej nie ma. Bo nie.
Liczniks igmogówno jak zwykle w niskiej temperaturze szalał i nie zebrał około 30km. Jego dane to:
AVG: 21.82 km/h i jest to średnia z 284 kilometrów. I w to wierzę. Natomiast 18h lottomatu to tak tego no... Nie baŁdzo. Ale to wynika ze zliczania czasu przez tą aplikację nawet jesli nie wykrywa ona ruchu. (można spauzować ale trzeba o tym pamiętać)
MAX: 49.57 km/h
Stąd też moje wyliczenie czasu jazdy na 14 godzin i 10 minut. Czasu brutto nie mam i nie podaję, ale pewnie coś koło 23 godzin :]

A teraz historyjka.
Z domu wyjechałam kilak minut po 13, 15.08. Do skrzyżowania z Sochaczewską spokojnie, rozgrzewkowo, a po skręcie w lewo odkryłamże wróżbici od pogody kolekny raz dali ciała. Miałam mieć wpupęwiatr a miałam wtwarzwiatr. I tak przez całą drogę do Włocławka.

41 km - Gawłów, dokupiłam 2 Oshee w miejsce pustego już prawego bidonu po Aptonii. Wszystko w porządku z energią ruszam dalej. Wręcz walczę iw yobrazam sobie jak fajnie będzie dojechać...

63 km - Iłów. Chciałam podjechać w cień pod pawilonik handlowy i wjeżdżając na parking zaliczyłam głębszy rynsztok - bo przecież takie u ans musząbyćbotakijużchceprojektancik. Który nie umie zaprojektować nic sensowniejszego. Np betonowych nakładek z rynsztokami pod tym...

66 km polskie drogi czyli po raz drugi wyboje są takie, że zrzuca mi telefon z podstawką z uchwytu. Konieczne zwolnienie miejscami nawet do 12 km/h. A miało być tak pięknie - czyli wracająć ominę tą drogę nawet jeśli miałabym jechać krajówką. Brawo robole! Brawo gmina! Brawo pińcet minus!

75 km powtórka z rozrywki^^.

90 km - czyli już Płock. I tu niestety Locus Map Pro spieprzył akcję gdyż po wczytaniu GPXa nie pokazuje kierunków przebiegu trasy, I tak oto zamiast lecieć dalej do Włocławka lewą stroną Wisły - wleciałam na most drogi krajowej... Dopiero po 200 metrach rzuciłam okiem na mapę, coś tam udało mi się zaklikać przypadkowo i okazało się, że jadę "pod prąd". Tędy miałam wracać. I co mam zrobić, skoro obok barierka a ja jadę poboczem i nie ma opcji aby zawrócić? Nie dość, że nielegalne, to i niezgodne z moimi zasadami a przede wszystkim niebezpieczne.
A swoją drogą projektant tego mostu i śmieszynki rowerowej powinien zarobić pompkę rowerową po plerach i części ciałą poniżej.

100 km. Cóż przejechanie Płocka nie jest proste, zwłaszcza że przy głownej nitce jest śmieszynka rowerowa i wypadałoby nią jechać... Tyle że nie dość że ona leci slalomem to jeszcze robole porobili krawężniki min 5cm. Pewnie jeszcze żaden z nich nie płacił komuś za zniszczone koło albo jego centrowania. Jakoś dojeżdżam jednak do Maka i tu zjadam pospiesznie kolację i mam okazję przekonać się jak bardzo obecnie rozwydrzone są dzieciory i bachory. Uszy pękają i wachlują się same.
I tu niestety zaczyna się robić nieco chłodniej, na stacji orlenu obok zmieniam spodnie na długie ale i tak jest już za późno - zaczyna mnie boleć lewe kolano mniej więcej w okolicach rzepki w połowie ruchu prostowania/zginania kolana.

117 km - sigmogówno (licznik 16.12, bezprzewodowy) zaczyna wariować, czyli przestaje odczytywać poprawnie prędkość i coraz częściej pokazuje 0. Chwilę potem na 118 km licznik twierdzi że ma low battery.

127 km - kolano się rozruszało, ale tak naprawdę - rozgrzało. Tylko co z tego skoro przy dociśnięciu znowu boli. Strach docisnąć jeszcze mocniej bo jak pojawi się gwałtowny ból to noga skoczy gdzieś na bok (unik przed bólem), nastąpi naciągnięcie kolejnego ścięgna/wiązadeł/mięśni i będzie po zabawie.
W okolicach tego kilometra odpalam światła na stałe, które jednak zaczynają przeszkadzać kierowczykom. Kierowczyki sami jeżdżą ze swiatłami skierowanymi gdzie popadnie, ale nie widzą tego - widzą jedynie jak im coś mocniej poświeci przez chwilkę na nich.

130 km - kryzysiki. Boli kolano bo jednak korzystam z niego bo muszę. W końcu ciagle jadę z wtwarząwwiatr i coraz częściej wjeżdżam na jakieś pagórki. A kiedy z nich zjeżdżam - kolano stygnie i znowu boli.

133 km - Dobrzyń nad Wisłą. Odpoczynek w parku po twardym laminatowym foteliku, który jednak powinnam, przykryć czymś ale jakoś mi się nie chce, albo nie mam czasu. I teraz zbieram to co sama sobie zasiałam. Ciężko wysiedzieć.
Ruszając dalej uruchamiam plan kryzysowy czyli odpalam muzykę dodającą energii. Precz z płaczami, jękami i zbyt mocno stonowanymi utworami przy których się zasypia.

158 km - Włocławek i stacja Orlen na południe  od centrum - bo już wiem, że z tą nogą i z tym przygotowaniem kondycyjnym to ja więcej kilometrów nie zrobię. Zjadam hot doga, dokupuję pepsi na noc bo wiem co się będzie działo i jak mocno się kleją powieki nad ranem.

180 km - kolejny Orlen ale zamknięty. Przelewanie napojów, dorzucenie węglowodanów do kotła. Już wiem jak to było z tą regenerację po niedzieli i po jazdach do pracy. Po prostu zabrakło z 1-2 dni jeszcze na odpoczęcie, na luźniejsze treningi.

196 km - Orlen pod Płockiem. Remont dużego budynku, ale w kontenerze obok mają hot doga. Niestety kiedy próbuję się zrelaksować na ławce obok przychodzi dwóch lokalsów i zaczyna się śledztwo i przesłuchanie: a co to, a dokąd, a na co, a ile kilometrów... Po ich odejściu natychmiast ruszam dalej do kolejnej stacji BP gdzie chcę po prostu usiąść i może przedrzemać chwilkę.
I tu okazuje się, że na dworzu jest jednak zimno i pierwsze kilometry jadę czująć chłód który znika po kilku kilometrach.

203 km - stacja BP. Herbata tym razem i siadam sobie przy stoliku. Oganiając się od much wypijam wrzący napój i zapadam w drzemkę chociaż już wtedy wiem, że wracać będę przez Gąbin byleby ominąć wertepy w Iłowie i okolicach.
Ciekawostka: kiedyś mogłam siedzieć na przystankach, na stacjach i jakoś nie ciągnęło mnie aby wstać i wsiąść na rower i jechać dalej. Teraz jest odwrotnie: rzadko kiedy chcę siadać, zaraz po załatwieniu spraw chcę odjeżdżać. Chyba, że faktycznie chcę chwilę podrzemać albo usiąść i coś zjeść.
Jazda do Sochaczewa nieco mi się dłuży zwłaszcza przez fałszywe podawane dane na temat odległości do Maka w Sochaczewie przez gugiel mapsa.

264 km - Mak w Sochaczewie. Wreszcie. Jest. Czas na śniadanko! :) Zamawiam tosta, mcmuffina z jajkiem i farmerskiego i 2 herbaty. Mam 002 numer zamówienia mimo iż to już 7 rano ;)
Zjadam, wypijam i... kolejna drzemka.
Po drzemce ruszam dod omu - to tylko 41 km i kilometry te przebywam bez postojów nie licząc dokupienia pepsi i zmiany spodni na krótkie. Wtedy też zaczynam rozumieć skąd ból kolana - kiedy widzę jak kolejny raz mam wtwarzwiatr a jednak tym razem idzie mi lepiej a kolano nie boli - bo jest po prostu ciepło i coraz cieplej.

309.80 wg lottomatu - dom. To już? Dziwne, miało być jakby dalej ale te ostatnie ~30km poszło dość szybko.
============

Co się skopało?
1. Wtwarzwiatr czyli kiepskie prognozy wróżbitów.
2. Brak wystarczającej regeneracji po niedzielnym treningu.
3. Brak wystarczająco ciepłych długich spodnie, które sprawdziłyby się przy 11-12 ^C. Te które miałam ze sobą starczają tak do okolic 15^C.



Kategoria SWB Beluga