Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 49.04km
  • Czas 02:14
  • VAVG 21.96km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Czwartek, 21 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Komorów - Pruszków - Ożarów
AVG: 21.90 km/h
MAX: 40.55 km/h
CAD: 70

Chciałoby się napiać - "jak zwykle" - ale jeszcze tak nie jest - ale będzie. Będzie codzienne poruszanie się rowerkiem do roboty bo to i szybciej i zdrowiej a i oszczędniej dla kieszeni.
Rano trochę przeszkadzał mi wmordewind, ale jednak te pośrednie prędkości, przed magicznymi '30' utrzymywało się bezproblemowo. Oczywiście w Warszawie korki, w tym ten na Łopuszańskiej, ale tam kierowcy już chyba jakoś przyzwyczajeni do rowerzystów i grzecznie ustępowali i godzili się nawet jechać za mną, bez chamskich prób wyprzedzania. Na Hynka było już nieco dziwniej, bo przede mną jechał przegubowiec, któremu się nie spieszyło. Nie wiedziałam czy jedzie za jakimś innym rowerzystą czy jak, więc widząc, że za mną nikogo - dałam czadu i zaczęłam go wyprzedzać. O dziwo przed przegubowcem nie było nikogo... Za to pasażerowie dosyć dziwnie się na mnie patrzyli... Nie dość, że UFO to jeszcze wyprzedza autobus... Hmmm ;)
Marynarska. Praktycznie niewielki korek jakiś taki wiec przebiłam się dość szybko, a na Postępu i Domaniewskiej było już praktycznie pusto.
Z powrotem było ciekawiej. Najpierw przejazd do Decathlona, a potem do Komorowa. Przed skrętem do Komorowa z Alei Krakowskiej zaczęła się ostra wichura, która próbowała wszelkich sztuczek aby zmusić mnie do skrycia się gdzieś i przeczekania. No ale niestety, moje mocne nogi dawały jej radę, licznik ciągle pokazywał 19-20 km/h więc ciągnęłam ile wlezie aż wjechałem do Sokołowa, gdzie właśnie wtedy dotarła chmurka i zaczęło z niej sypać igłami z deszczu. Normalnie jakby jakiś huragan przechodził. Niestety nie miałam gdzie się schować, zero daszków, większych drzew o gęstszym zaliścieniu, także pchałam pedałami dalej aż do Sanatoryjnej - i wtedy przestało padać. Nawet specjalnie tego opadu nie odczułam. Kiedy na koniec dojechałam do domu, koszulkę rowerową miałam w zasadzie suchą.
Wiadukty i inne tam takie - mimo iż za plecami miałam ciężkie sakwy - spokojnie sobie z nimi radziłem, a na koniec na wiadukcie w Pruszkowie miałam ~17 km/h cały czas. (wiadukcik nad WKD - 20km/h). I to mimo wmordewindu. Zatem mogę napisać, że nogi - po 3 dniach przerwy od morderczej dla organizmu wyprawy do Wyszkowa - sprawują się bardzo dobrze. Zobaczymy jak będzie jutro, bez przerwy :) (o ile i czy gorzej)
Rower po zmianie sterów słucha się mnie calkiem dobrze, chociaż rano musiałam nauczyć się go jakby "od nowa" z powodu lekkości działania kierownicy (zmienione stery na nowe) i nieco większego balastu z tyłu.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!