Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 84.12km
  • Czas 03:37
  • VAVG 23.26km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 333m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Pomiechówka do Pułtuska i z powrotem

Sobota, 20 października 2018 · dodano: 20.10.2018 | Komentarze 0

Pomiechówek - Krzyczki Żabiczki i takie tam ;) - Pułtusk
AVG: 23.17 km/h
MAX: 42.00 km/h
Traska: https://ridewithgps.com/routes/28814605
Rower: FWD ZOX

W Pomiechówku pojawiłam sie dopiero po 14. Zanim się wyjęłam z smroda i zebrałam było wpól do trzeciej. Ale pogoda jeszcze jako tako dopisywała więc nie zakładałam poalra tylko rękawki do stroju Ranndoneursów. I to dawało radę, było mi ciepło o ile jechałam. Na przystankach robiło się chłodno i nawet zimno. Tak więc od razu wniosek na przyszłość - polarek na siebie zawsze jak temperatura schodzi poniżej 10 ^C. Poza tym jechało się bardzo fajnie i przyzwoicie. Górki pokonywałam jak chciałam, nie było żadnej takiej na której bym musiała się redukować nawet do 3 biegu. Przyspieszenia i kadencja caly czas bardzo ładne jak na ponowne rozpoczynanie sezonu. Aczkolwiek na początku musiałam wsadzić w siebie banana i kolejnego jeszcze przed dotarciem do 40 kilometra i potem koło 70 na stacji w Nasielsku. I jednak zimny banan to nie to. owszem daje energii, ale ten jego chłód nie jest najlepszy. Przydałaby się za to ciepła herbatka. Termos czy coś takiego. Pod koniec, zanim wjechałam do Krzyczek zaczęło mocniej kropić a potem regularnie padać. Nie chciałam sie zatrzymywać więc tak jechałam w deszczu bez rękawiczek i polara - marznąc. Deszcz robił swoje, a ja mimot o brnęłam ile się dało przed siebie. Dopiero w Nasielsku po wspomnianym bananie założyłam polara na mokrego teszirta z rękawkami i rękawiczki. I wtedy dało się jechać, chociaż w butach chlupotało :]
W Pomiechówku odstawiłam rower pod ścianę i... biegiem do smroda, odpalić silnik. Potem szybkie pakowanie się, jeszcze podejście do sali fitness zobaczyć co to za światła tam się palą w środku i... dreszczyk. Super, po prostu w idealnym momencie :]
Po dwóch godzinach odpoczywania w domu stwierdzam, ze nogi są jak drewniane. Staw skokowy zaliczył 4 wypadnięcia z pedału SPD... Więc też pobolewa mocniej. Jednak najważniejsze jest to, że codzienne przejazdy do pracy i z powrotem faktycznie coś dają i organizm z mięśniami nóg sobie radzą.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!