Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 34847.03 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl
  • DST 149.31km
  • Czas 08:50
  • VAVG 16.90km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brevet Szczebrzeszyn 200km

Sobota, 18 maja 2019 · dodano: 19.05.2019 | Komentarze 0

Brevet Szczebrzeszyn 200km
AVG: 16.88 km/h
MAX: 56.00 km/h

Zrobiłam doskonały wybór wybierając i wsiadając na brevecie na Belugę. Doskonały rower turystyczny świetnie nadający się na leśne wycieczki! Świetne grube opony 1.75x20" Marathon Plus. W których szum ich toczenia słychać już przy ~20 km/h. No ale chciałam koniecznie sprawdzić jak będzie.
Już na początku dała mi się we znaki pozycja - nieco jednak za daleko odsunięty suport. Udało mi się go jeszcze wsunąć o ten pozostały 1cm, co zdecydowanie poprawiło mi i komfort siedzenia-pozycji jak i siłę generowaną na pedałach. Niestety potem nie było lepiej z innymi rzeczami, które może po prostu wymienię:
- opony Marathon Plus 1.75 za grube - to o czym pisałam. Gdyby tam wsadzić Durano komfort jazdy by tylko troszeczkę spadł, za to opory toczenia by się zmniejszyły do poziomu FWD
- troszkę czuć wagę roweru - niby się łatwo prowadzi, ale pod górkę jedzie się ciężej. Chociaż z kolei z górki nie daje się wyciągnąć maksymalnej prędkości ze względu na większe opory toczenia i powierzchnię aero umieszczoną wyżej
- 2x 20 litrowe sakwy + 10l na szczycie. Sama nie wiem po co, chyba dla lepszego rozłożenia ciężaru... (1 sakwa = 1 kg wagi extra)
- niedopasowane mocowanie sakw, za duża odległość dolnych haków od górnych
- zbyt małe pochylenie kierownicy, zmniejszające widoczność
- podczas jazdy za długo utrzymywałam duże siły na kolanach więc po 50km moje kolanka miały już serdecznie dosyć
- KRYZYS w okolicach 50km związany z kolankami, dużym zmęczeniem mięśni. Przeciążenie.
- zapominalstwo: zapomniało mi się zabrać z domu polarka rowerowego a widząc rano pogodę nie zabrałam krótkich spodenek i męczyłam się w południe przy 20-25^C w wiosennych. Za to potem po południu przydałyby się jeszcze spodnie sztormiakowe...
- przydałby się koszyk na bidon przed kierownicą

Sama jazda - do 30-40 kilometra jaaakoś to szło, potem zaczęły się większe i bardziej strome górki i nagle zrobiło się trudniej a momentami aż za trudno. Na szczęście Konstruktor roweru wiedział co robi i z tyłu dał największą zębatkę 32 a z przodu nie tylko 52 ale i 40 więc opcji zmiękczania było wystarczająco abym sobie jakoś radziła. O ile bym nie próbowała na siłę być ciuteńkę szybsza zapominając o ustawieniu roweru.
Na PK1 zarządziłam kilka minut przerwy i już wtedy zaczęłam się zastanawiać czy na pewno - ale na pewno? - chce mi się dalej? No chciało. Dobry, nowiutki rower, wspaniale się toczący, z niezłą pozycją na nim... No chciało się. Chociaż organizm przypominał o mięśniach i kolankach, które narzekały. I ten KRYZYS... Ale kryzysy są po to aby je pokonywać - dopóki walczysz - jesteś zwyciężcą! :) Tak więc po kilkunastuminutowej celebracji zmęczenia, ruszyłam dalej. Już nie patrzyłam na zegarek wiedząc że będzie fajnie jak się zmieszczę w czasie.
PK2 - wjechałam kiedy był on już prawie opuszczany. Tzn: po kilku minutach zostałam sama. Zmęczenie było spore, musiałam też się zastanowić co dalej, więc dałam sobie kilka minut więcej czasu na małą regenerację. W międzyczasie przyszła burza i ulewa i czasowo było już pozamiatane, a w dodatku z lekkiego upału zrobiła się mokra, wilgotna pogoda z temperaturą max 15^C. Na tyle chłodno aby na postoju wyciągnąć polar cywilny i go włożyć a potem przed ruszeniem dalej zamienić na cieniutką kurteczkę przeciwdeszczową. A może przeciwwietrzną? Przydałoby się zamienić jeszcze spodnie na sztormiakowe, ale jakoś ich nie wzięłam z domu no i... Szkoda gadać. Tak czy inaczej: +2h opóźnienia, a biorąc pod uwagę kolejne małe i większe przystanki to pewnie +3 jak nie +4.
Dalej to była już porażka. Górki, deszczyk, przystanki... Między 18 a 19 zrobiłam dystans między 122 a 132 kilometrami. Jak kilka kilometrów dalej spojrzałam na zegarek i sobie policzyłam ile czasu już jadę a ile kilometrów przejechałam to brutto wyszła mi średnia 12 km/h. Oczywiście usłużny móżdżek od razu podsunął mi myśl: "a co by było gdyby to był BBT?" - co dodało kolejny KRYZYS, w którego trakcie skończyło mi się zdroworozsądkowe podejście. I kiedy wreszcie zjechałam na DK17 miałam w głowie tylko jedną myśl: rezygnuję. A w ogóle to DK na pewno będzie płaska! I szybko dojadę nią przez Zamość do Szczebrzeszyna mając ~13km mniej do zrobienia. Jeszcze tylko kilka góóóóórek takich większych no i stanęłam na stacji benzynowej z barem obok. Zgłosiłam rezygnację a kiedy przyjechał po mnie Adam (dzięki!) okazało się, że gdybym zjechała na Krasnobród tak jak było w planie brevetu - miałabym łatwiej bo tam było już z górki. No ale cóż... :]
Dlatego na koniec tego opisu muszę zacytować: https://www.youtube.com/watch?v=EWB024JIGW4
Albo ten kawałek: https://www.youtube.com/watch?v=gnn8nNXJuzg

150km, a czuję się po nich zarżnięta o wiele bardziej niż po całym Pięknym Wschodzie.



Kategoria SWB Beluga



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!