Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.23km
  • Czas 02:36
  • VAVG 20.09km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szarańcza

Niedziela, 6 czerwca 2021 · dodano: 07.06.2021 | Komentarze 0

Bydgoszcz - Kotomierz - DK56 X DW256 - Kusowo - Dobrcz - Bydgoszcz
AVG: 19.97 km/h
MAX: 45.22 km/h

Nocka w namiocie była twarda i średnio się wyspałam, ale zawsze te kilka godzin na płask było i część zmęczenia ze mnie zeszła. Obudziłam się jakoś tak z powodu rosnącego ciepła, na zewnątrz robiła się kolejna "lampa" i czas było zbierać się i udawać biegusiem na śniadanie do srakamaka... ;) No tam najlepiej mi smakuje żąrcie "na obczyźnie" bo zawsze wiem jak ma smakować ;)
Pakowanie namiotu zajeło mi niestety kilka minut bo musiałam oczyścić podłogę z mokrej ziemi, ptoem jeszcze toto dokładnie zwinąć, dorzucić górę... Ale w końcu byłam gotowa i opuściłam "Zimne Wody" z uśmiechem na ustach i gotowa do kolejnych kilometrów na rowerze.
Srakamaka odwiedziłam na Marszałka Focha czyli standardowo, jak kiedyś. Dwa tosty, srakmuffin farmerski i można rozmawiać o jeździe dalej - rowerowej. Jednak w tym celu musiałąm się przenieść na Myślęcinek gdzie już wjeżdzając na uliczkę Rekreacyjną widziałam pozajmowane wszystkie miejsca, włącznie z tym które sama zajęłam dzień wczesniej. No i ta Rekreacyjkna i tyle samochodóœ stojących tam dalej... A czy da się już przejechać przez mostek do Niemcza? Poleciałam samochodem na sam koniec, sprawdziłam że niestety ale nie. Ale wracając zobaczyłam... poziomkę :D No i zawróciłam, dogoniłam, zatrzymałam... I godzina stania i gadania z życia :D
Po spotkaniu wróciłam na bliższe petli tramwajowej miejsca i wjechałam w las jak wczesniej licząc na cokolwiek do stanięcia tam, ale niestety. mało miejsca, bardzo ciasno i jakoś wolałam aż tak głęboko samochodu nie zostawiać. Dlatego wycofałam się i dołączyłam do ciągu samochodów parkujących wzdłuż Rekreacyjnej na jej ukośnym odcinku idącym na pólnocny zachód. Chwilę potem za mną stanęły kolejne samochody i kolejne... Mimo iż była ledwo co trzynasta godzina to ludzi zjeżdzało się coraz więcej. Cóż, park w Myslęcinku jest znakomitym miejscem na odpoczynek i nie można się dziwić masowym przyjazdom mieszkańców Bydgoszczy w to miejsce. Można się jednak dziwić zachowaniom niektórych z nich ;P
Wyjazd zajął mi nieco mniej czasu, nie musiałam się już przejmować paroma detalami potrzebnymi na wieczór i w nocy, aczkolwiek złamany uchwyt na smartfona pozbawił mnie paru % szczęścia. Nie dość że nowy wydatek to jeszcze brak pełnej przyjemności ze słuchania podczas jazdy. I kilka chwil potem już się toczyłam na ulubiony asfaltowy wjazd do parku, od razu widząc rosnący ruch ludzi i pojawiających się rowerzystów, którzy nie do końca chyba wiedzieli już co się dzieje przed nimi i robili dość gwałtowne manewry. Na szczęście doświadczenie moje poradziło sobie z tymi paroma przypadkami ale też miałam chwilę zgrozy. Oto z przeciwka jechała paniusia dość młoda, która zapomniałą chyba o Bożym Świecie, kierując się idealnie na mnie. Szczęście moja porządna trąbka wybudziła ją z letargu i minełyśmy się przy akompaniamencie jej głośnego PRZEPRASZAM!!! Wspaniale, że mnie przeprasza, że zauważą swój błąd, szkoda że po czasie, kiedy spotkaniowa wynosiła już 40-50 km/h i co by było gdybyśmy się zderzyły czołowo? Ja pewnie bym to jakoś zniosła... W końcu mam suport z przodu i ostre zębatki i pedały... A ona? Głowa z przodu. I co? OIOM? Warzywko?
Na podjeździe w Myślęcinku podobnie jak dzień wcześniej dłuższe chwile mordowania się, powiększone o zmęczenie mięśni z dnia poprzedniego jednak obyło się bez zrzucania z przodu z blatu na mniejszą tarczę więc sobie jakoś_tam poradziłam. Ciężko żebym sobie radziła znacznie lepiej, jeśli tam nie jeżdżę na co dzień ;)
Dalsza trasa to standard - kierunek Kotomierz, jednakże z wykorzystaniem niektórych elementów powstałej w międzyczasie infrastruktury rowerowo-rekreacyjnej. No niestety braki są, nie ma oznakowania lub jest ono niepełne, a niektóre zjazdy i wjazdy wołają o pomstę do "inszyniera-insztalatora" który toto projektował i wykonywał. Mimo wszystko odniosłam wrażenie że poprzez zmianę kieurnku wiatru jechało mi się nieco lepiej, ale może to tylko złudzenie. W Kotomierzu zatrzymałam się wyrzucić już pusta butelkę po osiku po czym w miarę wcześnie wjechałam na śmieszynkę rowerową nie tyle co z chęci uniknięcinia spotkań z samochodami ile z chęci przejazdu w ciszy i spokoju. To mi dało bezproblemowy wyjazd na DK5, gdzie obecnie trwają wielkie prace nad przerobieniem tej trasy na ekspresówkę i mój pobyt tam nie należąl chyba do mile widzianych bo pobocza często nie ma już, a powstające jezdnie wymagają przesunięcia jezdni DK5 na bok co z kolei skutkuje zwężeniem drogi i spowolnieniem ruchu a kiedy pojawia się tam nie najszybszy rower to już robi się średnio szybko. Dlatego w Kusowie odbiłam na bok i skierowałam się na Dobrcz, skąd wyjechałam w Pyszczynie i skręciłam na Bydgoszcz. Ta sama trasa, tak często pokonywana kilka lat wcześniej a jednak ciągle sprawiająca dużą dozę przyjemności. Aczkolwiek powstała ścieżka rowerowa nie jest najlepsza nie tylko dlatego że powstała w takim charakterze (ok, asfalt nie jest zły, jest ok) ile także przez to że naruszyła cichy zakątek z wiatą w pełnym lesie. A las jest piekny - ta cała masa zielnie, te wszystkie barwy zielonego odcięte pięknym letnim niebem ze słońcem - to jest to co chyba kazdy lubi i ceni. I to tam jest. Zresztą sam las na Myślęcinku jest przepiękny, to jest super miejsce do spacerów, do przejażdżek rowerem po lesie (nie po ścieżkach asfaltowych, tam trzeba mieć górala). Tuż przed Żołędowem wybudowali ekspresówkę S5 - kiedyś nie było tam kompletnie nic, nie licząc drogi prowadzącej na Augustowo. Dzisiaj w swego rodzaju dosyć niewielkim wykopie pędzą samochodu, na szczęscie dośc mało słyszalne we wsi obok i mało dokuczliwe dla jadacych ulicą Kotomierską na południe czy północ. W Żołędowie jest również to miejsce, ten przystanek PKS na którym zmęczona siedziałam ze 2 razy w 2013 i 2014 roku. Wtedy na jesieni i w zimie to miejsce wyglądało odpychająco, czułam się przytłoczona tą szarością, all w lecie, w pełni słońca nawet taki brzydki przystanek sprzed lat, za czasów PRL ma swój pewien mały urok. Dla mnie to miejsce przypomina mi, że tu spędziłam kilka dłuższych chwil odpoczywając po tym jak koledzy przepędzili mnie po raz pierwszy po kujawsko-pomorskim kiedy ziałam i dyszałam a oni pędzili jakby nie odczuwali zmęczenie :) To jest właśnie taka wydolnosć Organizmu, która tworzy się w takich miejscach, gdzie nie ma płaskiej równiny, gdzie nie ma 1 kilometra bez choćby mikrego ale odczuwalnego podjazdu. Niestety droga na południe przez Jagodowo już taka przyjemna do końca nie jest ponieważ "inszynierowie-insztalatorzy" zrobili po jednej ze stron drogi "ścieżkę" rowerową, teoretycznie z asfaltu, teoretycznie w miarę jako taką, ale przez to że jest oddzielona od jezdni to jest zanieczyszczona jak nie żwirkiem, to piachem, błotem i wszystkim tym co wyrzucą spod kół samochody. Do tego oddzielenie jej od jezdni plastikowymi czy gumowymi elementami utrudnia wjeżdżanie i zjeżdżanie z niej.
Za rondem w Niemczu są już tylko dwa kroki do początku zjazdu do parku w Myślecinku. Zjazdu, który czy na Żółtku czy na FWD pokonywałam z dużymi prędkościami, często przekraczając 50 km/h. Zjazdu często zajętego przez rolkarzy, deskorolkarzy i podjeżdżające pod górę rowery. W tym miejscu nie ma miejsca na słabe hamulce wibrejkowe a chwila zadumy może się skończyć wypadkiem. W niedzielę wjechałam tam utrzymując "tylko" 43-45 km/h ale taki jest pewien minus wysokiego SWB oraz wiatru z nieodpowiedniego kierunku czy chwilowego przyhamowania dla zwiększenia bezpieczeństwa. Kto jeździ szybko = ten nie hamuje ;) Na mostku miałam tylko >30 km/h, jednak wydaje mi się, że było to wiecej niż kilka lat wcześniej kiedy jeździłam na mniejszych kółkach 20".
Po skręcie w lewo i przejechaniu kilkujdziesięciu metrów wjechałam... w tytułową szarańczę. Szarańczę ludzi. Kłębowisko, gdzie każdy idzie i robi co zechce bez specjalnego oglądania sie na innych, a za to z myślami tylko o sobie. A to znakomicie utrudnia poruszanie się i kilka chwil mi zajęło nim doptarłam do Gdańskiej i do części parku z barami i fastfoodami. I oczywiście nie dosć, że ceny wyższe niż w takiej Stopce to jeszcze chmara ludzi, mega kolejki i biegające dzieciory a na dodatek okazało się, że nie można w jednym "okienku" zamówić pełnego dania. Szok. No bo jak tio>? Mam żreć na obiad kiełbasę z rożna z bułą jak na śniadanie? Na co mi buła jak ja potrzebuję frytek czy ziemniaków? A mogłam jechać do Stopki. lecz czy tam dałabym radę pokonać po raz koleny 10% nachylenie na podjeździe? Może dałoby się je jakoś ominąć ;) I miałabym extra kiełbaskę ze wszystkim co chciałam :D
Na Myślecinku pobyłam jeszcze tylko kilka chwil - byle do samochodu, spakować się, rzucić okiem na wspaniałą zieleń i niestety - czas do domu. Na Rondo Jagiellonów aby tam spojrzeć na sekundę na mijany dom gdzie mieszkałam dwa lata i dalej na południe.
Okolice Bydgoszczy są piękne na rower i mogę każdemu polecić to miejsce do aktywnego odpoczynku. Trzeba tylko mieć trochę przygotowania do pokonywania niektórych pochyleń ;)
Tęsknię do tego miejsca i bardzo mi się ono kojarzy z pewnym okresem w moim życiu kiedy wszystko było trochę prostsze, kiedy sama mogłam decydować o tym co robię i nikt nie wchodził mi w drogę a ja mogłam się skupić na normalnym życiu i pracy w zupełnie dobrej i przyzwoitej firmie.


Kategoria Blue



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!