Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 34847.03 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl
  • DST 250.69km
  • Czas 12:01
  • VAVG 20.86km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zabrakło 1/6

Niedziela, 12 września 2021 · dodano: 12.09.2021 | Komentarze 0

Godów i trasa I edycji nocnej Tour De Silesia
AVG: 20.84 km/h
MAX: 55.87 km/h

4 dni odpoczynku od roweru - aż 4 dni, ale jak się okazalo - tylko 4 dni. Nie zdołałam się w pełni zregenerować po swoich wyczynach w Czechach na Zlocie Rowerów Poziomych - Setkani Lehokolo w Lucina i niestety dużo mi zabrakło do ukończenia tej edycji.
A co dokładnie?
Start - było lajtowo. Górka nie górka, spokojnie trzymałam się kolarzy gdzieś tam z tyłu, oczywiście zostawałam coraz to bardziej z tyłu ale jechałam "swoje" i było mi z tym bardzo dobrze. Nogi działały tak jak powinny. Podawały, ciągnęły, pchały - po prostu tak jak być powinno. Pierwsze oznaki, że coś jest "nie tak" zaczełam odczuwać po 40-45 kilometrze, a na 75 km (mój 80 km), na I punkcie na Orlenie już wiedziałam że jest coś bardzo nie tak, ale nawet mi przez myśl nie przemknęło aby cokolwiek zmieniać w trasie. Po prostu po krótkim odpoczynku ruszyłam dalej i tyle. Na 100 kilometrze coś tam mi się pojawiło w głowie, na 120 czułam już pewne problemy z górkami, uświadomiłam sobie też że oba moje kolana pobolewają czyli są nieprawidłowo naciskane przez mięśnie i ścięgna które nie wytrzymują parametrów pracy nóg. Do tego odezwało się wiązadło krzyżowe prawej nogi i przypominało o sobie aż do srakomatu w Raciborzu. A momentmai na tyle mocno kłuło, że musiałam trochę bardziej redukować siłę nacisku na pedały. Na swoim 160 kilometrze na II punkcie już wiedziałam że nie daję rady. Górki, które na początku robiłam bez żadnego więskzego zainteresowania nimi, bez zastanawiania się na którym biegu daną pokonam - teraz z trudem pokonywałam na 2-1 a ze 2x redukowałam się do 1-2.
Czy mogłam jechać dalej? Jasne, że nie. Meta miała być czynna do 14, miałam równe 20h na pokonanie dystansu, a ja w połowie dystansu wiedziałam ze druga połowę też bym pokonała ale w znacznie dłuższym czasie i z większą ilością przystanków, odpoczywania i dłuższymi czasami na postojach. Zresztą i tak na 12 godzin jazdy wyszło mi 6 godzin postojów. Także o czym tu mówić?
Oczywiście w tych 6 godzinach są nie tylko zwyczjane przystanki i oba PK na których byłam, ale przynajmniej ze 2h snu bo bez nich nie byłam w stanie jechać. Tak jak na KMT wystarczyło mi z 15-20 minut resetu, tak na Silesii potrzebowałam znacznie częstszych drzemek i resetowania się. Odnoszę wrażenie, że mój Organizm był w stanie pokonać 40km w niezłym tempie, na to był gotowy, na 80 km jeszcze by podolał cierpiąc, a ja... A ja zmusiłam go do >200km. I kiedy piszę te słowa - cierpię. Czuję jak drżę mimo, że zeszłam z roweru o 12:30 a jest 21:05. Wiem też co czułam kiedy jechałam do domu te kilkaset kilometrów, wiem jak wyglądała moja sprawność fizyczna zaraz po maratonie i jak wyglądała psychiczna godzinę temu kiedy wysiadłam z samochodu pod domem. Obraz nędzy i rozpaczy.
Sam maraton był SUPER. Świetnie zorganizowany. Wszystko przygotowane perfekcyjnie, na pobieraniu zestawu i GPSa spędziłam łącznie... z minutę :D Szok, że można tak szybko, aczkolwiek duzo uczestników też nie było. Trasa przygotowana bardzo dobrze, duże urozmaicenie i krajobrazów i drogi. No i po powrocie możliwość skorzystania z prysznica, czego sobie nie odmówiłam i skorzystałam co przywróciło mi kilkanaście % sprawności i nieco odżyłam. I rzecz jasna świetne położenie Bazy względem parkingu/kempingu/miejsca startu. Rewelacja!
Pobnadto spotkałam fajnych ludzi na tarsie - nr 113 i 114, którzy mając pewne problemy z GPSem nieco krążyli po trasie ;) ale fajnie było się spotkać, pogadać i wzajemnie sobie pomóc :) Przyznaję też, zę widok 2 rowerzystów jadących po trasie w przeciwnym kierunku, spotkanych koło 23-00:00 jest zaskakujący, zwłaszcza kiedy za moment wracają ;)
Rower się sprawdził w 100%. Zasilanie z powerbanku smartfona który kierował mnie Locusem Map Pro po trasie również dalo radę po ponad 12h świecenia ekranu olbrzymi powerbank (8* 19650) wskazuje na pozostałe 67%. 2x Convoy S2+ oświetlające drogę jak zwykle robiły z nocy dzień. Jedyne czego mi zabrakło to uwhcyt pod telefon ale na szczęście miałam gumę kupioną jeszcze w lipcu na rajdzie Tour De Fundacja w Malborku.
Co nie zdało egzaminu? Nawigacja głosowa Locus Map Pro:
- za głośna i nie ma możliwości regulacji głośności powiadomień
- pieprzy bzdury o czymś co będzie za >2 kilometry. Gdybym leciała F-16 to by mnie to faktycznie mogło zainteresować. Ale jadąc rowerem będę miała dany punkt za 5-6 minut.
W trakcie całej jazdy czyli przez jakieś 8h nocy kiedy byłam poza punktami, wyczerpałam łącznie 10 baterii 18650, w zapasie zostało jeszcze 10 sztuk :D


Kategoria Blue



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!