Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 34847.03 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.76 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl
  • DST 122.09km
  • Czas 05:42
  • VAVG 21.42km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka do Achern

Sobota, 27 lipca 2024 · dodano: 27.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Rheinau - Lichtenau - Gamshurst - Achern - Fauenbach - Renchen - Zinmem - Appenweier - Offenburg - Schutterwald - Dundenheim - Altenheim Neuried - Goldscheur - Strasbourg
AVG: 21.37 km/h
MAX: 40.88 km/h

Po 3 dniach odpoczynku przyszedł czas na wznowienie swoich prac nad wytrenowaniem formy. Po doczytaniu co i jak stwierdziłam, że nie będę się od razu brać za jakieś trening specjalistyczne aby się nie zajechać jeszcze bardziej - tylko dam sobie nieco czasu i pojeżdże niejako w trybie "endurance". Cokolwiek by to nie znaczyło - dla mnie miała to być taka typowa jazda w S2, bez wchodzenia na żadne tam wyższe pułapy. Teoretycznie. Bo po kilkunastu kilometrach zdałam sobie sprawę z tego, że ja wchodzę w S3 a miałam tego nie robić. Przestałam się siłować, zaczęłam rzucać okiem na HR wyświetlany na Wahoo i celowałam w BPM pomiędzy 120 a 130. Nie patrząc w ogóle na to jaka jest prędkość, jakie są waty - po prostu byle do przodu i jechać przed siebie. Do Lichtenau jechało się nieźle może chwilami coś kapnęło, pokropiło ale pogoda była jako-taka. Chociaż zgodnie z prognozą miało zacząć padać mocniej przed 17:00 i dlatego wyjechałam wcześniej aby wyrobić się przed burzami jakie były zapowiadane. W Lichtenau o mały włos abym poleciała dalej do Baden Baden, ale po przeliczeniu dystansu i czasu jaki mi został do zapowiadanych mconiejszych opadów zmieniłam trasę i skierowałam się jednak do Achern. Tam też zjadłam obiadek w pewnej znanej sieci i zaczęłam kierować się z powrotem na południe, ale chciałam jeszcze "liznąć" dalszej, wschodniej części tego zakątka. Niestety gdzie bym nie skręciła to prawie od razu widziałam "ścianę" wzniesień. Tzn malutkich pagórków. Ale dla mnie przy braku mocy - całkiem sporych. Raz czy dwa spróbowałam podjechać licząc na to, że to tylko niewielki "próg" ale potem okazywało się, że dalej jest tak samo albo jeszcze gorzej. Dlatego w końcu wróciłam an drogę B3 i nią pojechałam prosto do Offenburga. Tam też zaczęło kropić mocniej, a potem już normalnie padać. Tzn "normalnie" jak na ten rejon Niemiec i Francji. Oni tu nie mają takich opadów mocnych jak my, ich opady tutaj są nieco mniejsze i w takim deszczu jaki tu bywa da się jechać rowerem. Nie jest się dor azu zalanym wodą jak bywa to w Polsce. Tutejszy deszcz "daje sobie czasu" na zmoczenie człowieka.
W tym deszczu pokonałam dystans z Offenburga do Schutterwald, a potem skierowałam się dalej na zachód do Dundenheim aby potem odbić do Goldscheur do marketu i stamtąd wrócić na trasę do Strasbourga. Przez cały ten czas nie wychodziłam poza 1-2 strefę. Wszystko na spokojnie, bez ciśnięcia, bez żądnych prób udwowadniania sobie, że mogę więcej albo coś. Nic takiego. Trochę na moście się tylko szarpnęłam, ale po wjechaniu na pierwszą część zredukowałam się tak, aby nie przekraczać żadnych ustalonych wcześniej progów. Zresztą i tak prędkość na podjeździe miałam 16-17 km/h więc naprawdę nieźle (jak na mnie).
Na koniec na Rue du Languedoc nie udało mi się powstrzymać przed próbą dociągniecia do tych "30" jak to czasami niedawno jeszcze robiłam. Poszło lepiej niż myślałam - dobiłam do 32 km/h. Pomimo tego iż Żabojady zrobiły co mogły aby to utrudnić robiąc wyjazd w obniżeniach nawierzchni DDR. Wiecie - slalom-gigant góra-dól-góra-dół. Niestety na jednym z tych wyniesień spadł mi łańcuch z blatu i musiałam zatrzymać się aby to naprawić. Ale "32" wyciągnięte, z dobrym przyspieszeniem nawet, więc nie było tak źle.
Co mnie dziwi to bardzo wysokie TSS wykazane przez Wahoo - niewodoczne w Stravie - 554. Nie wiem jak to jest liczone. Wg Wahoo spaliłam 2093 kcal, KJ 2093. Znormalizowana moc 120, średnia moc 100. Mało bo mało, ale coś jest - dystans i czas. A przecież chodzi o to aby po prostu spalić ile się da tłuszczu i wzmocnić mięśnie i Organizm przed bardziej wyspecjalizowanymi treningami jakie planuję wykonać w kolejnym tygodniu.
Niestety są i straty - od połowy trasy lub nawet wcześniej zaczęły boleć mnie ścięgna czy mięśnie przy prawym kolanie, od wewnętrznej jego strony. Prawdopodobnie wiązadła krzyżowe. Prawdopodobnie coś sobie zrobiłam na początku jazdy próbując ciągnąć mocniej i mocniej, kiedy jeszcze nie pilnowałam aby jechać wolniej, bez siłowania się.


Kategoria Nowy



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!