Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 37154.89 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 48.59km
  • Czas 02:17
  • VAVG 21.28km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - Vendenheim

Niedziela, 1 grudnia 2024 · dodano: 01.12.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Vendenheim
AVG: 21.22 km/h
MAX: 42.46 km/h

Chciałabym wiedzieć jak przy takiej temperaturze mi się w ogóle chciało wychodzić gdzieś i gdziekolwiek jeszcze jechać. Kiedy wyjeżdżałam było 2^C, kiedy wróciłam na termometrze było coś koło 1 ^C. Jak żyć? Jak jeździć?
Oczywiście jadąc po Strasbourgu po paru chwilach miałam juś dość, bo ichnie asfalty nadają się po prostu do zerwania i położenia na nowo.
Te ich wszelkie "progi spowalniajace" obecnie działają o wiele mocniej, gdyż zostały wykonane na podstawie bardzoi złego projektu zakładającego, że wszyscy będą tam zwalniali do 5 km/h włącznie z rowerami. Nonsens. Obecnie gdzieniegdzie ktoś się ocknął i teraz te progi wygładza, ale i tak są one aż za bardzo kanciaste i mają zbyt duże kąty natarcia. I tak jak są zaprojektowane - teoretycznie! - pod max 30 km/h to nie da się ich pokonać przy 20 km/h bez mocniejszego dobicia zawieszenia w samochodzie. Ale ale... A co z rowerami? Ano jeszcze bardziej. A ponieważ większość rowerów miejskich nie posiada amortyzacji to... Ano właśnie... Znowu jakiś bezrozumny przychlast nie mieszkający w tych okolicach zaprojektował i zbudował coś dla innych na zasadzie: "a co mnie to obchodzi ja i tak nie będę tędy jeździł". No chyba, że to był jakiś ekoterrorysta ale wątpioę w to, bo takowy powinien mieć jakieś doświadczenia z jazdy rowerem...
Mniejsza o to.
W drodze na północ spotkałam trójkę szoszonów. Pędzili gdzieś w tym samym kierunku więc podpięłam się i pogoniłam kilka kilometrów za nimi. Dobrze się jechało - 30-33 km/h prędkości przelotowej. Chociaż mój Organizm miał pewne wątpliwości bo jak nie ciągnęłam w S3 to wchodziłam w S4, także trochę ostatnio mi kondycja spadła. Jednak to mi pokazało, ze cały czas jeszcze trzymam się pewnych parametrów i jestem w stanie coś z siebie wyciągnąć na tak wspaniałej maszynie jak Raptobike. Niestety, ale stan dróg jest taki jaki jest i przy takim stanie nawierzchni nie jestem w stanie wyciągnąc na nim więcej prędkości a tym samym pocisnąć z większą moca i wyciągnąc właśnie więcej tej mocy, mocniej potrenować. Po prostu nie ma sensu walić w pedały na odicnku 100 metrów wyciągając do tych 30-35 km/h skoro zaraz potem jest kolejny odcinek 10-20-100 metrów dziur, wyrw albo zakręcików zrobionych... "od ekierki". Do tego trzeba doliczyć jeszcze fatalną niespójność pooprowadzonych po tym mieście i przedmieściach sieci śmieszynek rowerowych. Niby w 99% asfaltowych, ale bardzo często są one porwane, nie jest oznaczony dokładny ich przebieg, nie wiadomo gdzie która śmieszynka dalej prowadzi. Nie ma wyznaczonych stref zatrzymania/postoju przed torowiskami tramwajowymi, ani przed większymi jezdniami dla samochodów. I do tego wspominane już krawężniki i krawężniczki... Wszędzie gdzie się da. minimum 3-5 cm wysokości, aby na pewno było CZUĆ< że się właśnie przejeżdża po takim. Znowu znowu znowu. Znowu jakiś dureń idiota robi coś dla rowerzystów a sam nigdy nie jeździł i nie jeździ nie ma pojęcia o tym jak to ma wyglądać... A teraz sobie wyobraźcie jak ma wjechać na taką śmieszynkę rowerową ktoś, kto zjeżdża z ulicy a za nim jedzie kilka samochodów. On nie może ani wjechać za szybko ani pod zbyt małym kątem. I co? I zwalnia do 10 km/h a za nim samochodziarze również muszą zwolnić i poczekać aż dostaną możliwość przejechania. Znowu - jakiś samochodziarz nie pomyślał i znowu cierpią i samochodziarze i przede wszystkim rowerzyści, hulajnogiści itd.
Jak się jeździ w takich warunkach zimowych?
Dużą dobrą robotę odegrała nowa kurtka, którą kupiłam w znanym markecie sieciowym. Nie za gruba, może bez "misia", który za szybko się robił wilgotny od potu, ale za to równie ciepła jak nie cieplejsza. I dot ego oczywiście dopiero co kupiony komin, taki z częścią grubszą i drugą cieńszą, którą można sobie pociągnąć na głowę. Bardzo mi się przydała ta opcja, kiedy nie chciało mi się już wracać po "czapeczkę" kolarską taką cienką i po prostu zrobiłam sobie z komina coś a la kominiarkę. Super sprawa, polecam. Na dłoniach średniej grubości rękawiczki które chwilami były ciutkę za zimne a w dodatku nie dawały sobie rady ze smartfonem i do tego buty SPD na lato. I właśnie te buty były w sumie najgorsze, bo po 20-25 kilometrach moje stopy już miały dość i czuły się przemarznięte. Jednocześnie nie było jeszcze aż tak zimno abym się zatrzymywała i próbowała zakładać na nie ocieplacze.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!