Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 38832.13 kilometrów w tym 66.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 90.00km
  • Czas 03:33
  • VAVG 25.35km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 1375kcal
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ożarów - Mały kampinos czyli Always Hardcore!

Niedziela, 29 czerwca 2025 · dodano: 29.06.2025 | Komentarze 0

Ożarów - Jawczyce - Ożarów - Leszno a potem dookoła Kampinosu
AVG: 25.27 km/h
MAX: 42.79 km/h
TSS: 247   IF: 0.84   VI: 1.21    Kcal:  1375
NP:126 Watt  Avg pwr: 104 Watt   Max pwr: 495 Watt    Pwr 1 minute: 333 Watt

Plan był taki aby gdzieś wyskoczyć dalej, a może nawet spróbować ponownie polecieć do Pomiechówka i dalej. Tyle, że w nadchodzacym tygodniu jest już Zlot Rowerów Poziomych i byłoby kiepskim pomysłem zachetać się tuż przed nim i doprawić jeszcze nim do końca.
Dlatego zostałam przy Małym Kampinosie. I muszę napisać, że poszedł mi on bardzo dobrze biorąc pod uwagę silny wiatr z zachodu, przechodzące chmury deszczowe ale też chwilami pojawił się skwar.
Zacznijmy jednak od początku czyli próby bardzo szybkiego zamontowania toreb Banana S na rowerze. Błąd za blędem, poprawki, korekty. W końcu się prawie udalo, ale i tak jeszcze po drodze korygowałam i dociągałam paski, żeby mieć pewnośc że żadna z toreb będzie majtała się przy hamulcu V-brake przy tylnym kole.
Pierwsze kilometry to oczywiscie wyjątkowo, pewna jadlodajni, żeby chwycić nieco białka na początek dnia. I zaraz potem naprzód przed siebie, czyli na trasę przez Kaputy, Pilaszków i dalej przez Święcice do Leszna, oczywiście naokoło przez Łaźniew. Przejeżdzając przez Pilaszków obok Domu Pomocy i Rehabilitacji zatrzymałam się przy cmentarzu poległych Polskich Żołnierzy, którzy polegli we wrześniu 1939 roku walcząc z niemieckim najeźdźą. Ale zanim tam dojechałam, po drodze zobaczyłam... Śmietnik. Jakiś [głupszy ograniczony umysłowo] zamiast pojechać do gminnego punktu zbierania odpadów odległego "aż" o 6.5 kilometra od tego miejsca, wyrzucił swoje śmiecie ok 80 metrów od cmentarza-pomnika.
Wszystkie kończyny opadają.
W Lesznie zgodnie z planem poleciałamna północ, odrzucając wszelkie drobne pomysły na skrócenie trasy (co by zmieścić się w czasie przed obiadem). Bardzo dobrze mi się jechało, rower pieknie śmigaał, nogi wypoczęte - nic tylko kręcić. Oczywiście obserwowałam HR i staralam się trzymać tempo w strefie tlenowej, ale to staranie się to tak średnio mi wychodziło. Co się obejrzałam to już nogi pchały mocniej. Nawet jak zmniejszyłam bieg, to głowa dokręcała kadencyjnie do maksymalnych obrotów. Kiedyś umiałam jeździć w S2. Świetnie mi to wychodziło. Ale teraz? Nie umiem już się lenić na rowerze.
Muszę napisać, że tym razem nie spotkałam się z żadnym bezmózgim yeti-niedoszłym mordercą. Wszyscy grzecznie wyprzedzali, TIRy wyskakiwały regularnie na pas dla jadących z przeciwka, a momentami miałam za sobą i po kilka osobówek i żadna z nich nie zrobiła nic głupiego. Czyżby nasi nauczyli się kultury? Ba. Na bocznej drodze idącej wzdłuż DK7 - która kiedyś była gładka a teraz już absolutnie nie jest - jakiś młody kierujący widząc "UFO" czyli mnie na poziomce - gwałtownie odbił i zjechał z tego asfaltu połową szerokości samochodu na żwirowate pobocze. Szok.
A właśnie - ASFALT... Polski wspaniały ASFALT. Gładziutki, przyjemny taki, bez żadnych wielkich wyrw znanych mi dobrze z Francji.
Oczywiście u nas też umieją w "tory testowe dla łazików marsjańskich" :P na przykład tutaj: https://maps.app.goo.gl/nEip6jj14khXPn8K9
Ale we Francji tak wygląda znacznie większa ilość dróg w najbliższym otoczeniu Strasbourga.
Pod koniec tej drogi w okolicach poprzecznej ulicy Wiosennej wyprzedził mnie jakiś rower. Wielkie grube opony. Pędził na oko ze 40 km/h. Rzuciłam okiem i od razu widziałam, że to nie jest zawodnik-amator" MTB, tylko... elektryk. Jak to zauważyłam to od razu skomentowałam "electric power" po czym przez kilkanaście sekund kalkulowałam co mam w nogach. No i nogi same przyspieszyły. Wyprzedziłam pacjenta majac 40 km/h kilkadziesiąt metrów dalej zaraz przy Wiślanej w która odbijałam. I kiedy zastanowiłam się, dlaczego nie podjął walki - zrozumiałam, że on po prostu nie miał z czego. On miał podkręconego elektryka, który przy takich oporach przy tych jego 35 km/h musiał żreć jakieś 350-300 Watt. Podejrzewam, że jeśli delikwent - a to jest prawie pewne -  nie trenował i wspomagał się elektryką zawsze, to jego moc chwilowa nie przekraczała może tych 150-200 Watt. I tak to właśnie jest - młode lenie nie zdają sobie sprawy, że ta moc wspomagająca ogranicza ich samych i uniemożliwia rozbudowę ich organizmów i mięśni i przez to oni fizycznie zawsze będą słabi.
A co do rozbudowy moich nóg - one są coraz lepsze. Trening robi swoje ale też znakomicie działa suplementacją kreatyną. To właśnie ona daje dodatkowe możliwości wytrzymałościowe, które pozwalają na wykonanie znacznie większej ilości interwałów, znacznie łatwiej się sięga po te dodatkowe moce potrzebne na podjazdach czy podczas przyspieszeń.

Jak zwykle też nie obyło się bez pewnych drobnych komplikacji. Postanowiłam ograniczyć ilości nawodneinia jakie zabieram ze sobą no i trochę było za mało. Chociaż może po prostu powinnam była uzupelnić w Lesznie - ale też nie chciałam co chwila gdzieś stawać. Przez to potem na powrocie na północy Kampinosu przyoszczędziłam na resztce osika za bardzo, zaczęło mnie delikatnie odcinać i kiedy sięgnęłam po resztkę, okazało się że już jest troszkę za późno, mimo iż od razu uzupełniłam zapasy w sklepie po drodze.
Pewnie też przez to kiedy dojechałam pod dom, poczułam jak bardzo się "popsułam".

Cmentarz Żołnierzy poległych w Pilaszkowie


A opodal taki oto widoczek, jasno odzwierciedlający niedorozwój umysłowy co poniektórych.


A to już okolice Kampinosu. W tle widać północny skrawek Kampinoskiego Parku Narodowego.







P.S. Powiedzieć, że się zajechałam to jak nic nie powiedzieć.Pierwszy raz od długich miesięcy doprowadziłam swoje kolana i mięśnie nóg do takiego stanu. Rzadko kiedy aż tak przesadziłam. No i do tego zupełnie nie wiadomo kiedy przegrzałam Organizm. Dopiero po powrocie zobaczyłam też jak mocno spaliło mnie słońce, które przecież chowało się za chmurami przez pewną część czasu.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!