Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 39250.08 kilometrów w tym 66.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 60.52km
  • Czas 02:29
  • VAVG 24.37km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 937kcal
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo

Niedziela, 10 sierpnia 2025 · dodano: 10.08.2025 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Offenburg - Strasbuorg
AVG: 24.27 km/h
MAX: 42.77 km/h
TSS: 220, IF: 0.96, VI: 1.30, Kcal: 937
NP: 135, Avg: 104, Max: 538, 1min: 258
HR: 138, Max: 172

Po wczorajszej walce na Beludze, zdecydowałam się dowalić sobie na Raptobike. Ciutkę lżejszy i jednak jego napęd bez rurek chodzi znacznie lepiej.
Dzisiaj nie było ograniczania się. I wyszedł moim zdaniem bardzo dobry trening. Początkowo obawiałam się, że wczoraj mogłam trochę przedobrzyć, ale jednak tak nie było i prawie od początku nogi i organizm robiły co było trzeba. Pierwsze mocniejsze depniecie było na moście pieszo-rowerowympomiędzy Francją a niemcami. Do tego stopnia dałam "po girach", że pośrodku mostu kiedy zatrzymałam się zrobić kilka fotek i wstałam z roweru to złapała mnie niezła zadyszka. Ale na podjeździe było cały czas 22 km/h więc naprawdę dobry wynik.
Z Kehl przeleciałam dalej na południe ciagnąc wzdłuż Renu aż do Goldscheuer, gdzie odbiłam na wschód do Offenburga. Prędkości przelotowe standardowe 30-32 km/h. Chwilami (tak jak być powinno) było tak, że chciałam dojsć do tych 27-28, a za moment kiedy spojrzałam na licznik było już 30. Czyli taki jakby "wolny rozruch", oznaczający że organizm umie zapracować na kadencji, nie tylko na sile. Niestety było gorąco, tylko trochę chłodniej niż wczoraj i musiałam co jakiś czas robić przerwy aby się trochę schłodzić i napić. Dzisiaj osiki szły całkiem szybko.
W Offenburgu odwiedziłam jadłodajnię, która była celem wycieczki, ale to był cel pozorny, byleby gdzieś dojechać. Przed wyjazdem sądziłam, że daleko nie pojadę ale stan organizmu bardzo mile mnie zaskoczył - chce się jeździć, jest moc, jest power, jest siła.
Najlepsze co mnie spotkało dzisiaj to podjazd na most pomiędzy niemcami a Francją w drodze powrotnej. Dość stromy, długi, niemiły. Na początku podjazdu miałam na liczniku 25 km/h i tyle chciałam mieć na jego końcu, więc depnęłam aby utrzymać tą prędkośc i... zrobiło się 26 km/h. A po chwili 27 km/h. Na podjeździe. Stromym. W połowie jego długości dogoniłam szoszona(!!!), któremu wyraźnie się nie chciało albo po prostu nie mógł (inny rodzaj treningu). I niestety musiałam zwolnić, bo z przeciwka w dół leciał jakiś pacjent na jakimś elektryku... Ech. Niby szoszon usłyszał i robił miejscve, ale ten z przeciwka nie ogarnął kto ma pierwszeństwo w tej sytuacji. Mimo to pociągnęłam dalej mocno, odzyskałam "swoje" 27 km/h i to chyuba wtedy na Wahoo zobaczyłam HR 172 bpm. Taaaak... Sięgnęłam na sam koniec możliwości serduszka. A ono wspaniale zapracowało, dało mi mozliwosć dojechania na samą góre i to nawet bez zadyszki. Bez zadyszki - bo to rower poziomy. A nie sado-maso.










Takie wielkie długie sobie wpływało właśnie pod most...

I wypływało z drugiej strony. Ciekawe czy kiedyś takie zobaczymy na ODrze albo Wiśle?
Warto zwrócić uwagę na kolor wody. Wydaje mi się, że nieco czystsza niż by się ktoś mógł spodziewać

Północno-wschodnia część nabrzeża widocznego z mostu pieszo-rowerowego

Widok na niemcy, prosto na wschód

Widok w stronę zachodu w drodze do Marlen

A to już droga oznaczona na mapie jako "Gottswaldstraße"






Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!