Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:1130.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:51:08
Średnia prędkość:22.10 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:86.93 km i 3h 56m
Więcej statystyk
  • DST 38.36km
  • Czas 01:45
  • VAVG 21.92km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Ożarów
AVG: 21.78 km/h
MAX: 44.62 km/h

CAD: 71

Po wczorajszym energii już nieco mniej było, ale i tak przelotowa rzędu 32-33 km/h w miejscu gdzie się dało. Czyli jest forma. Bardzo mi się podobał przejazd po Dźwigowej w drodze powrotnej - jak miło było poganiać veturilowców na podjeździe: "kręcimy kręcimy!" ;) Ale ja niedobra jestem! ;)
Poza tym jestem znowu zaskoczona, bo na Marynarskiej było dzisiaj 17 km/h czyli spadek jest niewielki. W drodze powrotnej już się nieco oszczędzałam ale na Łopuszańskiej nie schodziłem poniżej 3 biegu i 15 km/h. A więc jest faktycznie przyrost mocy.
Jeśli chodzi o rower to pewnie czeka go na koniec sezonu albo i wcześniej wymiana sterów, ale to się jeszcze zobaczy. Póki co kieruje się dobrze, mimo pojawiającego się chwilami luzu po mocniejszym hamowaniu lub braniu jakichś krawężniczków czy innych pomysłów projektantuffff śmieszynek rowerowych i innych dróg w tym mieście - pod koło.




  • DST 47.48km
  • Czas 02:02
  • VAVG 23.35km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Komorów - Pruszków - Ożarów
AVG: 23.27 km/h
MAX: 40.24 km/h
CAD: 72

Muszę przyznać, że treningi robią swoje. Jest power, jest wytrzymałość, pojawia się siła. Dzisiaj na Łopuszańskiej, prędkość podjazdu 18-18 km/h. Na Marynarskiej 22 km/h i to bez siłowania nawet. W drodze powrotnej na wiadukciku nad WKD w Pruszkowie - 26 km/h. Wiadukt nad torami kolejowymi - 18 km/h. Wiadukt nad A2 kilka kilometrów dalej - 16 km/h. Co ciekawe również na Żbikowskiej za Pruszkowem w kierunku na Ożarów, mimo wiatru i nachylenia terenu - byłam w stanie pociągnąć 24-26 km/h. Ponadto okazuje się również, że całą drogę poza podjazdami jestem w stanie jechać na S2 czyli w normalnym, zakresie pracy. Brakuje mi jeszcze wytrzymałości powyżej S2 na S3. Po osiągnięciu pulsu 155 i wyżej pojawia sie zadycha no i jest po ptokach. Nie ma też już problemów z ruszaniem ze światel itepe. Jest siła niezbędna do popchnięcia, rozkręcenia i przyspieszenia. Ciekawostka: 20/100. 100bpm przy 20 km/h jest już osiągane, czyli mój power jest na co najmniej tak dobrym poziomie jak kilka lat temu :)
Sądziłam, że średnia będzie normalniejsza, ale niestety debile w smrodzikach na Marynarskiej jak zwykle robią co mogą aby zakorkować skutecznie tą ulicę. Włącznie z czterema zaffoodofffcamy w tirolotach, którzy chyba oślepli i nie zobaczyli kilku znaków, a i zapomnieli, że to jest MIASTO, środek MIASTA a nie wieś i tu TIRoloty nie powinny się pchać. A czepiam się - bo mogliby jednak nie zajeżdżać nerwowo drogi i wpuszczać bo i tak na kolejnych światłach będę daleko przed nimi :P




  • DST 104.10km
  • Czas 04:11
  • VAVG 24.88km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Pułtuska

Sobota, 2 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Pomiechówek - Nasielsk - Pułtusk - Serock - Dębe - Nowy Dwór Mazowiecki - Pomiechówek
AVG: 24.83 km/h
MAX: 48.63 km/h
CAD: 73

Ano podjechałam sobie smrodem pod halę sportową w Pomiechówku około 13, wypakowałam rowerek, wyciągnęłam graty potrzebne na te kilka kilometrów i ruszyłam przed siebie. W planie był Nasielsk a "potem się zobaczy". Do Nasielska w zasadzie było krótko. Dość szybko mimo wmordewindu, który próbowal przeszkadzać. Raptem kilkanaście kilometrów, więc specjalnie się nawet nie zmęczyłam. Aczkolwiek zrobiłam krótką przerwę na 7 kilometrze dla podeszw stóp, którym nie podobały się znowu buty spd, a potem za Nasielskiem na ~30 kilometrze jeszcze na chwilę. I to były dosłownie chwilki. Teraz patrzę na mapę... Winnica? Winniczki? Chyba coś takiego było, ale znaku chyba nawet nie pamiętam, ale za to wcześniej widziałam Krzyczki(Żabiczki, Pieniążki, Szumne) :) Bardzo ciekawe nazwy wsi trzeba przyznać. Podjazdy i góreczki - były dosyć małe, pokonywałam je bez żadnego specjalnego napinania się, z rzadko kiedy schodząc na podjazdach poniżej 15-16 km/h. Czyli zdecydowanie >>2 bieg.
W Pułtusku patrząc z boku, można powiedzieć, że się na chama wtarabaniłam przed TIRolota. Ok, ok miał do mnie z 50 metrów jeszcze, ale jednak. W dodatku było to na podjeździe i nie mogłam dosyć szybko odskoczyć, aczkolwiek oczywiście nie poddałam się, nie zwolniłam, wypracowałam tą górkę na tyle aby za bardzo tego 40-tonowca nie spowalniać. No cóż... Chyba już byłam tak bardzo napalona, że nie chciałam się zatrzymywać. Ruszanie pod górę ze skręceniem nie jest dosyć szybkie na rowerze, a ruch tam był dość spory. Jakby nie było - DK61. Rozpędzenie się, i zaczęła się kolejka podjazdów i zjazdów. Znakomite miejsce do poćwiczenia wytrzymałości. Początkowo pozwalałam nogom na schodzenie na 2 bieg, ale potem "jakoś tak" stwierdziłam, że to ma być rozwój a nie stagnacja i tuptanie w miejscu. I dalejże na 3 biegu pod cięższe górki, a co! :D Muszę przyznać, że mięśniom nóg się to nawet podobało, nie jęczały i nie prosiły o darowanie życia swoim włókienkom ;)
W tym roku nie zignorowałam znaku zakazu na wysokości Klusek i zjechałam na bok celem sprawdzenia drogi na Serock, wypicia dodatkowego izotonika aby się dowodnić i jak tylko to zrobiłam - od razu jazda dalej. Drogę sprawdzałam po to, aby ominąć DK61 i wylecieć w Borowej Górze na Dębe. I tak też uczyniłam. Ledwo co zjechałem - od razu poczułam lekkie dopalenie. Wcześniej wiatr przeszkadzał - teraz trochę pomagał. W drodze do Dębe zatrzymałam się jeszcze aby uzupełnić zawartość camelbaka izotonikami. Przy okazji sprawdziłam odległości do Pomiechówka i okazało się, że to raptem tylko kilka kilometrów. No, może naście. Kiepsko. Chciałam wiecej! W Dębe miałam do wyboru - albo pociągnąć dalej via DK62 co było średnim pomysłem, albo zjechać po tamie na dół na południowy brzeg Narwi. Co również było takim sobie pomysłem bo potem czekały mnie podjazdy za Nowym Dworem Mazowieckim. Ale chwila, JA nie dam rady?! JA?! ;) Przeleciałam przez tamę jak pocisk i wykręciłem na DW631, którą poszłam na zachód. Niestety, na wysokości terenów wojskowych nie mogłam już ignorować bólu ścięgna/mięśni znajdujących się pod językiem lewego buta i zrobiłam szybki przystaneczek na poluzowanie zapięcia. Od razu leciało się lepiej i bezboleśnie. I tak dotarłam do NDMu, gdzie wykręciłam obok maka (nie, nie spotkamy się :P) na DK85, którą pognałam do DK62 wiodącej przez Pomiechówek. Oczywiście tam był spodziewany przeze mnie podjazd, a nawet kilka. I wcale nie były one takie trudne jak mi się kieeedyś wydawało. Ba, nie musiałam nawet schodzić na 2 bieg, no chyba że na skrzyżowaniu za mostem, gdzie upewniłam się, że dobrze jadę. Po krajówce jechało się też calkiem płynnie, mimo iż miałem za sobą kilka TIRolotów, które jednak wyprzedzały mnie ciągnąc po pasie dla jadących z naprzeciwka :) Wiwat zawodowcy :) I wreszcie Pomiechówek. Na liczniku 104 kilometry, średnia też calkiem odpowiednia jak na taki dystans.
Podsumowując:
- raptem 3 przystaneczki na minutkę
- zero jedzenia po drodze, samo picie. Wypite: 2+3*0.7= 4,1 litra, bez pół litra, które zostało w camelbacku czyli około 3.5 litra.
- dobrze, ze pogoda była odpowiednia na rower, nie grzało za mocno, ale też nie padało tak więc jechało się bardzo przyjemnie.