Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2020

Dystans całkowity:663.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:54
Średnia prędkość:22.18 km/h
Suma podjazdów:306 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:60.28 km i 2h 43m
Więcej statystyk
  • DST 128.89km
  • Czas 05:23
  • VAVG 23.94km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Pomiechówka

Sobota, 2 maja 2020 · dodano: 02.05.2020 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Pomiechówek - Nasielsk - Pomiechówek - Łomianki - Babice - Ożarów
AVG: 23.92 km/h
MAX: 49.95 km/h

Wchodzę na BSa, paczę a tu nic nie pisane od aż wtorku? Ano tak, zrobiłam sobie taką dłuższą przerwę bo czułam się trochę popsuta na koniec miesiąca, trochę musiałam odpocząć, trochę pogoda nei taka, troszkę mi się nie chciało ;) Ale jednak w głowie rodził się plan dłuższej wycieczki i tak jakoś padło na Pomiechówek. Co by tak zrobić pełną setkę. Taką żeby było pełne 100 a nie jakieś tam 96 co to ani 100 ani nie wiadomo co to jest w ogóle. Dużo w tych zamierzeniach było myśli związanych z moimi kolejnymi wielkimi planami na ten rok, trochę zaraziła mnie też książka napisana z 4 lata temu właśnie o popełnieniu pewnego znanego i organizowanego w Polsce ultramaratonu do którego się szukuję. I skoro się szykuję to najwyższy czas ruszyć zwłoki sprzed monitora i pokręcić pedałami ;)
Wychodząc z domu wychodziłam jeszcze w krótkich spodenkach, ale już na 4 kilometrze zmieniałam je na długie. Niby słoneczko - a wiało nieprzyjemnie chłodem. Potem poleciałam swoją znana już drogą na Leszno, boczną i lokalną drogą aby tam też skręcić na Kazuń, Modlin i Nowy Dwór Mazowiecki. Po drodze z DW 579 skręciłam jeszcze na DW899 aby ją obejrzeć i przekonać się jak fajne są jeszcze inne nieznane mi drogi w naszym województwie. Chyba dopiero tam jadąc w zielonym szpalerze lasu dotarło do mnie, że to wreszcie Wiosna, że wreszcie będzie można jeździć dalej i dłużej :) W NDM zrobiłąm sobie króciutką przerwę na żarcie z pewnej znanej restauracyjki aby dorzucić do pieca, po czym wyskoczyłam na Pomiechówek. W tym miasteczku byłam dosłownie minutę albo nawet obie i poleciałam na Nasielsk. Na podjeździe przy torach nie było lekko. Jazdy po prostej i nienachylonej jakoś oduczyły mnie podjeżdżania, więc je trochę mocniej odczułam, nadto też przeskok z przelotowej rzędu ~27-30 do 12 jest mało przyjemny.
Jadąc do Nasielska i wracając z niego do Pomiechówka dotarło do mnie po wielu pytaniach zadawanych sobie i innym, po wielu przemyśleniach - o co tutaj chodzi. Wreszcie pojęłam że ciągłe napinanie się, walczenie nogami z korbami, walka sama z sobą o te kolejne szybsze i mconiejsze walenie w pedały - nie ma najmniejszego sensu. Owszem - krótkotrwale pomaga to na nieco szybszy rozwój wtedy kiedy to jest naprawdę niezbędne. Czyli może 1-2 razy w miesiącu. Ale to kosztuje i to nie tylko szybszą pracę organizmu i większy wydatek energii, wyższą strefę tlenową ale również zużywanie się kolan, a te moje mają już trochę tego dosyć. Ponadto ile można w tej np 4 strefie zasuwać? Gdyby to był jakiś ajronmen czy inny tam maraton emtebe - ok, trzeba. Ale ja nie startuję w takich rzeczach, ja mam przejeżdżać setki kilometrów. Wtedy kiedy się da - mogę pokręcic i dokręcić do wyższej przelotowej. Ale jaki jest sens ciągłej walki... o nic? O to aby na tej góreczce był o 2 sekundy szybciej co będzie kosztować mnie zadyszkę i zmęczenie a i następnie chodzenie o kulach? Kolejne wizyty u ortopedy i zastrzyki w kolana?
Dzięki, postoję.
Odpuściłam i od razu mi się zaczęło jechać lepiej. Po prostu jechałam dla samej siebie, bez zwracania uwagi na to co tam jest na liczniku i na to co moja - chora? - ambicja podpowiada: "jeszcze! Dowal do XY km/h!". I od razu zaczęło mi się jechać lepiej, przyjemniej i mniej boleśnie. Chociaż i tak po tych dzisiejszych kilometrach moje kolana chyba nie chcą mnie znać.
Żałuję że nie było cieplej, że nie jestem w lepszej kondycji bo kto wie czy bym nie skoczyła jeszcze gdzieś dalej.


Kategoria Blue