Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2024

Dystans całkowity:562.58 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:23
Średnia prędkość:23.07 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:51.14 km i 2h 13m
Więcej statystyk
  • DST 155.02km
  • Czas 06:29
  • VAVG 23.91km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - Neuf-Brisach (Les Fortification)

Niedziela, 27 października 2024 · dodano: 27.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Neuf-Brisach
AVG: 23.86 km/h
MAX: 40.01 km/h

Początkowo wyjazd planowałam na wczoraj czyli na sobotę, ale uważne przeglądanie pogody przekonało mnie, że jednak znacznie lepsza pogoda będzie dzisiaj w niedzielę. I faktycznie - dzisiaj dochodziło chwilami do 20 stopni Celsjusza, podczas gdy wczoraj chwilami dochodziło do 13... Dzisiaj słoneczko, a wczoraj pełne zachmurzenie. Ale oczywiscie za gładko być też nie mogło, więc nie tylko jechałam pod górkę przez połowę trasy, to jeszcze pod wiatr. Wymęczyłam się okropnie, na tyle że na miejscu już odczuwałam pewne braki. A potem mimo iż miałam teoretycznie "z górki" i z wiatrem (który już zanikał) to i tak już mi tak dobrze nie szło.
Oczywiście ja też sobie dorzuciłam do pieca wczorajszym robieniem zakupów i zwiedzaniem Katedry Notre-Dame w Strasbourgum i widocznie efekty tegoż odczuwałam i dzisiaj.
Do tego 4 dni bez jeżdżenia na rowerze też pewnie zrobiły swoje i jak sądzę Organizm zaczął tracić pewnie pewne możliwości szybkościowe. Jednak tak czy inaczej, tą "setkę" walnęłam i jestem bardzo zadowolona.
Celem podróży tym razem było zwiedzenie fortyfikacji, które otaczają małą wioskę-miasteczko Neuf-Brisach. W sumie niewiele do zwiedzania, ale jednak warto było to zobaczyć, zwłaszcza przy tak pięknej pogodzie jaka była dzisiaj.
Rower się sprawdził dokonale. Ale francuskie drogi, naprawdę proszą i błagają o pomstę.




  • DST 26.69km
  • Czas 01:07
  • VAVG 23.90km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo, przejażdżkowo

Wtorek, 22 października 2024 · dodano: 22.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 23.88 km/h
MAX: 38.51 km/h

Kolejny wieczorny wyjazd. Podoba mi się jeżdżenie o tej porze. Spokój na ulicach miasta, mało kto jeździ, mało TIRów, mało osobówek itd. Tylko ciemno trochę ale... ja też lubię jazdę po ciemku. Paradoksalnie (w pewnym sensie) więcej widać ;)
Dzisiejsza trasa była początkowo miała wieść na południe, ale jakoś tak pojechało mi się na północ, potem zawróciłam na południe i w końcu dojechałam tam gdzie chciałam czyli okolice mostu wiodącego do Offenburga. Spod którego skierowałam się znowu na północ, ale ponieważ nie chciało mi się wracać przez centrum Neuhof, to wróciłam do Rte de l'Oberjaegerhof i nią przeleciałam do Stockfeld i potem do Meinau. Czyli taka tarsa na okrętkę. Gdzie dało się pocisnąć chwilami, ale część trasy wiodła oczywiście przez znamienite francuskie wyrwy zwane ulicami. Swoją drogą - Francja ma rakiety z głowicami atomowymi, ma okręty podwodne o napędzie atomowym, elektrownie atomowe, lotniskowiec, setki samolotów - a nie potrafią wyremontować porządnie kilkunastu ulic w reprezentacyjnym mieście Strasbourg, gdzie mieści się EuroParlament...
Kondycja - coś tam jest. Coś mocy spadło po niedzieli i jeszcze nie wróciła do normy, ale wytrzymałość jest. Pomimo bólu mogłam spokojnie wyciągnąć powyżej 30 km/h. No i "od niechcenia" na Rte de la Rochelle  24-25 km/h.
W planach było jeszcze Plobsheim ale czasowo by to nie za dobrze wyszło, więc może kolejnym razem.




  • DST 67.28km
  • Czas 03:00
  • VAVG 22.43km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo do Fort De Mutzig

Niedziela, 20 października 2024 · dodano: 20.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Mutzig
AVG: 22.34 km/h
MAX: 64.95 km/h

Wychodząc z mieszkania byąłm naładowana energią po czubek nosa i jeszcze powyżej. Niestety to wrażenie było chwilowe, ta dobra energia była po prostu wzgórzem węglowodanowym, które niedługo po wyruszeniu zaczeło opadać i kilka kilometrów dalej Organizm powiedział mi, że on nie chce jechać a w oggóle to może zrobić jakieś roztrenowanie już albo co... Jasssne. Dorzuciłam węgli, ruszyłam dalej i po 30-40 minutach wrażenia uległy zmianie, Organizm zaczął jechać tak jakby nic wcześniej się nie wydarzyło.
W drodze do Fortu jakimś dziwnym trafem poleciałam górą wytyczonej wcześniej trasy czyli jechałam w zasadzie "pod prąd". Jednak traska była poprowadzona wzdłuż jakiegoś kanału więc jechało mi się znakomicie, cisza, spokój, jako tako nawet i dobry asfalt w większości. Chociaż co jakiś czas były mostki na których trzeba było ustępować pierwszeństwa samochodom, a nawet ktoś postawił sygnalizację - która oczywiście była ignorowana przez rowerzystów. Bo po co stać i przepuszczać powietrze? :)
Do 2x kilometra jechało mi się znakomicie. Po czym wleciałam do jakiegoś miasteczka, jeden skręt, drugi i... ściana. Taka wiecie, 10%. I wiedziałam, że aż do Fortu będzie już pod górę i trzeba będzie pedałować z większą mocą. Na szczęście węgli było pod dostatkiem, tak więc pomimo trudu i potu spokojnie wdrapywałam się coraz wyżej i wyżej i wyżej... Podziwiając widoki, jakie się dookoła roztaczały. Przypomniał mi się nawet Zlot w Czechach, chociaż tak podjazd był w 95% w lesie, a tu obiegał on wzgórze, na którym znajdował się ów Fort De Mutzig. Ostatnie 2 kilometry były takim "ta-dam!" - jeszcze większe kąty nachylenia i kierujący autami, którzy - w przeciwieństwie do polskich - spokojnie i grzecznie czekali jadąc sobie z tyłu za mną, patrząc jak podjeżdżam z oszałamiającą prędkością 7-10 km/h pod górę.
U celu podróży udałam się na zwiedzanie Fortu sądząc, że będzie to jeden bunkier i jego wnętrzości podziemne czy coś takiego. Okazało się jednak, że jest to cały labirynt i że niemcy umiały wybudować coś podobnego do "Ouvrage" jakie składały się na Linię Maginota kilkadziesiąt lat później. Chociaż w sumie to Francuzi kopiowali to co zrobili niemcy ;)
Po wyjściu z fortu miałam już trochę dosyć. Ale najlepsze było tuż tuż przede mną - zjazd w dół z górki, gdzie kilkakrotnie przebiłam 50 km/h ale rekordem było 65 km/h. Byłoby nawet jeszcze więcej, ale Francuzi nie umieją w prowadzenie bezpiecznych dróg i KONIECZNIE muszą robić na jezdni jakieś pasy spowalniające czy inne cuda-wianki nie wiedząc chyba, że rowerzyści potrafią wjechać w zakręty znaaaacznie szybciej niż samochody ;) Ale tak poważnie, serio? TRZY szerokie pasy wyboiste na jezdni walnąć bo... jest zakręt? Serio???
Droga po obiedzie była super. Jechałam bardzo szybko normalnie jakby moje nogi w jakiś dziwny sposób zostały odblokowane. Jakby przedwczoraj wcale nie miały dosyć (nie wiem czemu do tej pory). Te znakomite starty na sygnalizacjach, te przyspieszanie - czułam że te treningi mają sens, że coś się dzieje. Na koniec pod blokiem czułam niedosyt i czułam, że mogłam dzisiaj znowu walnąć "setkę". Ale może taki nieco krótszy dystans wcale nie będzie zły i nie skatowanie się do zera - jak podczas poprzednich wyjazdów weekendowych - wcale nie będzie takie złe.
Natomiast widzę wyraźnie, że na Raptobike'u nie jestem w stanie trenować w tym mieście, bo jest za dużo wyrw. W tej chwili nie mogę już jeździć bocznymi "bezpiecznymi" dla rowerzystów uliczkami bo są nierówne, bo są tam WYRWY w nawierzchni, łaty na łacie i do tego śmieszynki rowerowe są prowadzone przy pomocy ekierki! Serio! Jeśli u nas w Polsce skarżyliśmy się na to naszym projektantom i naszym Pełnomocnikom udawało się coś zdziałać - to tu Francuzi nie umieli NIC z tym zrobić i NIC nie wywalczyli.




  • DST 12.66km
  • Czas 00:44
  • VAVG 17.26km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo, rozjazdowo

Piątek, 18 października 2024 · dodano: 18.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 16.94 km/h
MAX: 30.87 km/h

To jakaś porażka, jakiś dramat. Moje nogi dzisiaj nie chciały podawać. Ledwo co ciągnęły. Wyczułam je po paru kilometrach że nie da rady dzisiaj z nich wyciągnąć, dokręciłam jeszcze kilka kilometrów zataczając kółko i wróciłam do mieszkania. Nie ma co zarzynać ich mocniej, skoro widocznie przedwczoraj musiałam je dobić.




  • DST 21.08km
  • Czas 00:55
  • VAVG 23.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo

Środa, 16 października 2024 · dodano: 16.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 22.70 km/h
MAX: 41.64 km/h

Szybki wypad wieczorny, co by sobie przypomnieć co to jest ten rower i na co mi on i po co i dlaczego.
Było ciekawie, zrobiłam kilka podjazdów, w tym na most tramwajowy, gdzie spokojnie mogę osiągać i 20-21 km/h ale... No właśnie. Wyrwy, jakieś badziewne wielkie dylatacje, krawężniki i krawężniczki itd. Jakość dróg w Strasbourgu woła o pomstę a ja dopiero teraz to widzę mocniej, kiedy pod pupą nie ma już roweru z amortyzacją, a jest wspaniały i bardzo szybki Raptobike.
Przypadkiem wyleciałam też na Rue de Rochelle, gdzie na tym niewielkim pagóreczku pociągnęłam do 33 km/h, tak jakby tam nie było żadnego wzniesienia. Miłe. Chwilę dalej na Rue de Lorient było 28 km/h. A przecież jakiś czas temu wyciągałam tam może ze 23 km/h. Także coś tam w nogach się dzieje na plus, mocy przybywa. Może nie za szybko ale też nie ma jakiejś stagnacji.




  • DST 150.30km
  • Czas 06:24
  • VAVG 23.48km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka do Hatten

Niedziela, 13 października 2024 · dodano: 13.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Hatten
AVG: 23.46 km/h
MAX: 57.25 km/h

Pomysł był taki, żeby zaliczyć wszystkie 3 umocnienia wybudowane w promieniu kilku kilometrów od siebie. Rozrysowałam sobie trasę do bunkrów prowadzącą przez Francję, powrót przez Niemcy wzdłuż Renu. Potem wystarczyło jeszcze tylko ten plan zrealizować. Trasa na północ była mi już prawie znana, nie licząc tego że jechałam nieco bliżej Renu, omijając z dala Hagueanu i jadąc przez Soufflenheim. Jechało się... tak sobie francuska jakość dróg jest w większości podła. A te ichnie śmieszynki rowerowe też wołają o pomstę... Jeśli w Polsce czasami narzekamy na jakieś drogi (Uć!), to u nas jest to chwilowe, a tu jest to nagminne.
Pierwszym celem do którego dojechałam był Esch Casemate Maginot Line Museum. Niestety trafiłam w porze przerwy, nikogo nie było, zamknięte na cztery spusty więc postanowiłam jechać do kolejnych umocnień i wrócić kiedy będę jechała już do Niemiec. Z tego Esch dojechałam więc do Musée de l'Abri de Hatten, gdzie akurat trwała jakaś impreza motocyklistów, było ich tam całkiem sporo. Pozwiedzałam co się dało, ciekawy bunkier dla oddziału wojskowego, do tego jakies pojazdy - i ciekawostka: Mirage III i MiG-21 a obok śmigłowiec Mi-8. Niestety oba te samoloty w stanie okropnym, wręcz opłakanym więc wizualnie nie za bardzo było co podziwiać, ale wojskowo i detalicznie fajnie było zobaczyć co i jak z bliska. Zwiedzenie tego miejsca zajęło mi nieco czasu ale chyba warto było, bo takiego rodzaju bunkra jeszcze nie widziałam. I w środku bardzo dobrze zachowany, zaopiekowany, z dużą ilością fotografii, objaśnień co i jak. No i oczywiście mnóstwo eksponatów - broń, amunicja, radio, sprzęt elektroniczny, generatory prądu itd.
Po wyjściu z tego Muzeum ruszyłam do Ligne Maginot Casemate Rieffel i niestety okazało się, że wbrew temu co jest na Google Mapsach obiekt jest absolutnie nieczynny, w fazie jakiegoś wielkiego remontu, prac budowlanych, jakies koparki, ogrodzenie... Brak dojścia. Tak wię cpozostało mi oblizać się smakiem i ruszyć z powrotem kierując się na wschód, po drodze zahaczywszy o Esch, które powinno być otwarte - ale nie było. Zamknięte. No cóż, kolejne zgłoszenie do Google Maps o nieprawdziwe informacje i poleciałam dalej, na jakiś standardowy obiadek w pewnym fastfoodzie. Obiad wszamałam, nogi chciały jechać więc wyszłam z budynku, patrzę... Dętka w tylnym kole. Nie wiem jakim cudem. Nic nie czułam, a przed wejsciem opona była pełna. Albo więc ktoś mi zrobił dowcip albo... Nie wiem. Na szczęście to był tył, więc wymiana dętki nie była utrudniona przez napęd, ale i tak zajęło mi trochę czas upewnienie się, że nic nie zostało w środku i oczywiście dopompowania do jako takich sensownych wartości... Niestety pompeczka jaką wożę jest nędzna, ten jej manometr jest taki sobie i naprawdę nie wiem na jakiej wartości ciśnienia jechałam dalej. Wg manometru były to 3 bary, a moim zdaniem powyżej 4, blisko 5. Wniosek? Znowu wozić ze sobą pompkę z nabojami CO2. Waży więcej ale pewność dopompowania do odpowiednich wartości znacznie większa.
Z Seltz dojechałam do promu przez Ren. Prom okazął się być w zasadzie tramwajem wodnym, ale bardzo ciekawym. Wygląda jak okrągła wysepka, z kabiną kierującego pośrodku takiego jakby małego ronda. I na tym rondzie ten tramwaj może przewieźć jednocześnie 6 samochodów i kilkanaście rowerów z pieszymi. Co ciekawe - tramwaj zasilany jest z trakcji rozwieszonej pomiędzy oboma brzegami Renu, oczywiście na odpowiedniej wysokości. Podczas płynięcia wyglądłąo to tak jakby ten zasilający pantograf nie tyle co się przesuwał po tej trakcji, ile cała lina była przeciągana w czasie ruchu statku. Statek oczywiście napędzany własnymi silnikami elektrycznymi - jakieś pędniki czy coś - chyba nie chodzący na linie. Gdyby tam była lina, pewnie by były problemy z barkami pływającymi w sporej ilości po Renie. Ale kto wie.
Po przebyciu Renu czekała mnie już tylko prosta droga do Kehl. Niestety pierwsze kilometry były okropne, Bo Niemcy również mają u siebie drogi z rozwaloną nawierzchnią. Jednak było to "tylko" kilka kilometrów i jakoś to przejechałam. Niestety potem zaczęły się problemy z brakiem węgli, których mi nieco brakowało, trochę oszczędzałam na później, no i zaczęło się robić zimno, w pewnej chwili na termometrze w liczniku zobaczyłam 9.9^C. Wystarczyło posiedzieć na ławce 7-10 minut i ruszając dalej w drogę czułam, że jest mi po prostu zimno. Zastanawiałam się nawet nad włożeniem drugiej koszulki rowerowej pod kurteczkę, ale kiedy się już rozpędziłam to po paru minutach było już mi ciepło. Jednak widać wyraźnie, że lato się już skończyło i nadciąga listopad. W zasadzie trasa przez Niemcy była trochę nudna - cały czas prosto i prosto. I po ścieżynce rowerowej, skacząc co parę kilometrów z lewej na prawą i z prawej na lewą stronę drogi itd. W niektórych miejscach dawałam sobie z tym spokój, leciałam po jezdni korzystając z tego, że byłam oświetlona jak choinka - 4 lampki z tyłu, 2x odpalone na pełną moc Convoye robiły świetną robotę.
Ostatnie kilkanaście kilometrów poszły mi bardzo szybko, więc w Strasbourgu zdecydowałam się na dociągnięcie do >150 kilometrów, robiąc małą pętelką opodal mieszkania w Meinau. Zawsze to lepiej wygląda, takie 150 niż 148 z haczykiem :)








  • DST 13.61km
  • Czas 00:40
  • VAVG 20.41km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do marketów

Sobota, 12 października 2024 · dodano: 12.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 20.30 km/h
MAX: 33.48 km/h

Po wczorajszym wypadzie doszłam do wniosku, że warto w końcu zabezpieczyć ten ostatni bieg przed zrzucaniem łańcucha na niego, gdyż tuż obok była śruba przerzutki, która wystawała trochę na wewnętrzną stronę widelca. Tak więc po krótkich kombinacjach zmniejszyłam zasięg i... I wszystko pięknie działało.
Aż do rana. Bo rano znalazłam przypadkiem wycięta podkładkę jaką zrobiłam w sierpniu do innego roweru z podobnym problemem. Spróbowałam ją więc podłożyć pod przerzutkę i okazało się, że w zasadzie to po jej zamontowaniu gwint śruby wchodzi ile tzreba i przerzutka się nie rusza i ma pewne zamocowanie w widelcu. Podłożyłam, wyregulowałam przerzutkę raz jeszcze - i działa pięknie. Mniej problemów z pamiętaniem "ile to biegów jeszcze mam" a do tego +1 bieg więcej pozwalający mi przy blacie 60T na uzyskanie +40 km/h bez dokręcania na kadencji.
Dzisiejszy wyjazd miał więc na celu sprawdzenie tego, czy to na pewno działa, czy przerzutka działa na 100%, czy nie ma żadnych zgrzytów dosłownie i w przenośni a do tego stwierdziłam że spróbuję wymienić lusterko montowane na kierownicy które się rusza (mimo mocnego zamocowania) na takie wsadzane w rączkę kierownicy. I po te listerko ruszyłam do marketu w którym byłam też wczoraj a przy okazji na obiadek i jeszcze po jakieś żarcie.
Kiedy już wracałam z ostatniego marketu do mieszkania, jakiś pacjent skręcający w prawo na sporym skrzyżowaniu:
+ zapomniał aby sprawdzić co ma z prawej strony na pasie dla rowerów
+ nie włączył kierunkowskazu
Tak więc w nagrodę ma obdrapane tylne nadkole. Mnie się nic nie stało, nie potłukłam się, rower w ogóle nie ucierpiał.
Moje szczęscie i jego, że mam olbryzmie doświadczenie, wiedziałam co się święci kiedy zaczął zwalniać i zbliżać się do prawej krawędzi. Niestety Raptbike ma ograniczony promień skrętu a on w pewnej chwilis kręcił dość gwałtownie i mimo iż wyhamowałam to i tak on skręcając zaczepił o mój lewy pedał. Na szczęście ten wytrzymał, nie przekrzywił się, nie zwichnał sobie ośki bo wówczas pacjent byłby w plecy o jakieś ~440 E$ za Assiomę...
Niestety dla mnie - nie włączyłam kamerki ruszając spod marketu "bo to tylko 5 minut do mieszkania", no i zabrakło mi dowodu na w razie czego. Ale co nieco sfilmowałam już po fakcie.
Poza tym zaczyna się tu jesień, jest coraz zimniej, wiaterek i jest "tak sobie".




  • DST 20.90km
  • Czas 00:56
  • VAVG 22.39km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do marketu

Piątek, 11 października 2024 · dodano: 11.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 22.25 km/h
MAX: 37.24 km/h

Tym razem się trochę lepiej przygotowałam, ale i tak po wyjściu czułam chłód. Czyli jednak czegoś mi jeszcze brakowało. Jednak po drodze zaliczyłam batona proteinowego i poleciałam dalej. Niestety na miejscu pod marketem Organizm dalej się czuł tak sobie, ale mimo wszystko przekonałam go do pewnych zmian w trasie i w drodze powrotnej zaliczyłam Lingolsheim. Czyli pojechałam sobie ciutkę naokoło. Ten wybór okazał się być nieżły, bo po drodze węgle zaczeły działać, nogi dostały dopalaczy, a i zrobiło mi się cieplej. Chociaż w drodze do marketu żałowałam, że nie wzięłam.,.. rękawiczek. A przecież było 12^C. Także co jak co, ale przy kolejnych wyjazdach muszę się przygotować jeszcze bardziej, lepiej nawet niż obecnie.
Osiągi? Dobre. Ale ja nie mam gdzie się rozpędzić tu po mieście. Co i rusz jak nie światła to samochody, to jakies wyrwy na wyrwach połatane łatami z wyrwami. I te krawężniczki wszędzie gdzie tylko się da. I połatane byle jak śmieszynki rowerowe, z krawędziami pomiędzy różnymi warstwami asfaltu. Na szczęście kierujący tu samochodami są bardziej przyjaźni rowerzystom - zwłaszcza takimi kierującymi UFO tak jak ja - i tolerują mnie na "ich" drodze.
Także... co z tego że rower jest i jest bardzo szybki, skoro tutejsze "drogi dla rowerów" są w stanie gorszym często niż te w Polsce. Mimo iż niby asfaltowe...
Do tego dochodzą jeszcze kwestie progów spowalniających. Tak jak i w Polsce tutejsi budowniczowie i projektanci nie umieją w wygładzanie takich budowli. To jest dla nich za trudne. Wg nich próg musi być jak próg - ma wręcz wyrywać zawieszenie. A rowery - łamać na pół. Bo tak i już.




  • DST 14.16km
  • Czas 00:39
  • VAVG 21.78km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - bomba

Środa, 9 października 2024 · dodano: 09.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 21.49 km/h
MAX: 35.70 km/h

Miało być treningowo, chciałam poćwiczyć podjeżdżanie na moście tramwajowym... I w sumie to początkowo wszystko zapowiadało się pięknie. Jeszcze przed wyjściem zjadłam banana, po drodze dorzuciłam batona, aby przypadkiem czegoś nie zabrakło... Po czym niedaleko przed wspomnianym mostem, mój wspaniały Organizm powiedział: "NIE".
Nie zjadłam nic po obiedzie, wróciłam na pustym żołądku, banan nie zdążył się wchłonąć, baton (proteinowy w dodatku) tym bardziej i po tym 8 kilometrze nogi stwierdziły że mają dość, a po kolejnym powiedziały mi, że one mają wszystkiego dosyć i mogę sobie wracać sama. Na rękach.
A początkowo było naprawdę nieźle.
Gdybym miała więcej czasu to bym się poturlała spokojnie dalej i dalej i poczekała aż węgle zaczną działać. No ale niestety.




  • DST 60.13km
  • Czas 02:28
  • VAVG 24.38km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka na północ

Niedziela, 6 października 2024 · dodano: 06.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Gambsheim
AVG: 24.35 km/h
MAX: 36.73 km/h

Miałą być wycieczka jeszcze dalej, ale z braku czasu musiałam się nieco ograniczyć. I w sumie bardzo słusznie. Duże chęci były, ale juz po kilkunastu kilometrach bardzo szybkiej jazdy zaczęłam czuć lekkie zmęczenie, potem większe nieco a kiedy dotarłam do Gambsheim to wiedziałam, że to już jednak muszę zacząć wracać. I to nie tylko z powodu braku czasu ale również braku sił. Coraz rzadziej byłam w stanie odpalać bieg zaczynający się od 30 km/h, a kiedy to już robiłam, czułam że troszkę mi brakuje mocy do jego utrzymania. Ale faktem jest, że kiedy wyjeżdżałam ze Strasdourga to czułam, że ten bieg zaczął wchodzić znacznie częściej i już jestem coraz bliżej powiedzenia: "Mam to". Ewidentnie widać, że jescze na dobrze nie wypoczęłam po ostatnim brevecie a i ostatni trening też wyciągnął ze mnie sporo.
Powrót był już słaby, to co odwaliłam na początku (zasuwanie na S4?) zrobiło swoje na koniec. W mieszkaniu czułam jeszcze braki tchu, więc ta wycieczka kosztowała mnie sporo sił.
Natomiast Raptobike się świetnie sprawdza, chociaż po zmianie napędu z 8 rzędowego na 11 tęsknię nieco za większymi skokami pomiedzy biegami, ciutkę więcej czasu zajmuje mi przyspieszenie jeśli chcę stopniowo wrzucać wyższe biegi. Ale też przerzutka XT ma znakomitą precyzję. Chociaż mam wrażenie, że wrzucenie wyższego biegu wymaga większej siły niż zrzucenie. Jakby na odwrót niż w poprzedniej Deore.