Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 34640.53 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.73 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2024

Dystans całkowity:731.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:36:30
Średnia prędkość:20.04 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:43.02 km i 2h 08m
Więcej statystyk
  • DST 36.27km
  • Czas 01:39
  • VAVG 21.98km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem i zakupy

Wtorek, 30 lipca 2024 · dodano: 30.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 21.81 km/h
MAX: 35.55 km/h

Teoretycznie zgodnie z pewnymi przemyśleniami powinnam dzisiaj spróbować zrobić coś interwałowo i tak jak postanowiłam tak też na początku dnai zrobiłam. Wydłużyłam trasę do pracy, przeprowadziłam kilka mocniejszych przyspieszeń, dwa dobre podjazdy między innymi ten na Rue de Havre gdzie pomimo obciążenia dociągnęłam do 25-26 km/h. Jak to zrobiłam? Nie wiem. Trening w sobotę pomógł? Prawdopodobnie tak.
W drodze z pracy na obiad popełniłam kolejny mały rekordzik, i na tym moje rekordy się skończyły. Droga z powrotem do pracy była już wolniejsza, a po pracy zrobiło się nagle 34^C. Piekarnik to mało powiedziane. Mimo to chciało mi się jechać do Niemiec na zakupy i zgodnie z tym planem pojechałam. Przyjemnie się jechało przez lasek do ronda, za którym zatrzymałam się aby sprawdzić położenie fotelika i bomu. I kiedy w końcu chciałam ruszyć dalej odkryłam dętkę z przodu. Znowu jakieś drobne przebicie, niewidoczne prawie gołym okiem. Piekarnik zrobił swoje, czasu coraz mniej dlatego ruszyłam z powrotem postanawiając zajechać do jeszcze innego marketu niż zwykle. Niestety mimo iż market sieciowy to wybór produktów we francuskim znacznie gorszy niż w niemieckim. Przynajmniej jak dla mnie.
Po zakupach oczywiście już prosto do mieszkania bo w tej temperaturze i z takim obładowaniem nie ma po co dalej jeżdzić.
I na koniec spojrzałam na Stravę a tam takie hece, że sama nie wiem już o co chodzi. Zmęczenie 56? Fitness 34? Form -22? O co tu chodzi???


Kategoria Nowy


  • DST 14.48km
  • Czas 00:44
  • VAVG 19.75km/h
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem

Poniedziałek, 29 lipca 2024 · dodano: 29.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 19.68
MAX: 32.64 km/h

Tam i z powrotem, na spokojnie, bez wychodzenia poza S2. Tak aby tylko wspomóc regenerację przed kolejnymi istotnymi treningami zaplanowanymi jeszcze na ten tydzień.


Kategoria Nowy


  • DST 122.09km
  • Czas 05:42
  • VAVG 21.42km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka do Achern

Sobota, 27 lipca 2024 · dodano: 27.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Rheinau - Lichtenau - Gamshurst - Achern - Fauenbach - Renchen - Zinmem - Appenweier - Offenburg - Schutterwald - Dundenheim - Altenheim Neuried - Goldscheur - Strasbourg
AVG: 21.37 km/h
MAX: 40.88 km/h

Po 3 dniach odpoczynku przyszedł czas na wznowienie swoich prac nad wytrenowaniem formy. Po doczytaniu co i jak stwierdziłam, że nie będę się od razu brać za jakieś trening specjalistyczne aby się nie zajechać jeszcze bardziej - tylko dam sobie nieco czasu i pojeżdże niejako w trybie "endurance". Cokolwiek by to nie znaczyło - dla mnie miała to być taka typowa jazda w S2, bez wchodzenia na żadne tam wyższe pułapy. Teoretycznie. Bo po kilkunastu kilometrach zdałam sobie sprawę z tego, że ja wchodzę w S3 a miałam tego nie robić. Przestałam się siłować, zaczęłam rzucać okiem na HR wyświetlany na Wahoo i celowałam w BPM pomiędzy 120 a 130. Nie patrząc w ogóle na to jaka jest prędkość, jakie są waty - po prostu byle do przodu i jechać przed siebie. Do Lichtenau jechało się nieźle może chwilami coś kapnęło, pokropiło ale pogoda była jako-taka. Chociaż zgodnie z prognozą miało zacząć padać mocniej przed 17:00 i dlatego wyjechałam wcześniej aby wyrobić się przed burzami jakie były zapowiadane. W Lichtenau o mały włos abym poleciała dalej do Baden Baden, ale po przeliczeniu dystansu i czasu jaki mi został do zapowiadanych mconiejszych opadów zmieniłam trasę i skierowałam się jednak do Achern. Tam też zjadłam obiadek w pewnej znanej sieci i zaczęłam kierować się z powrotem na południe, ale chciałam jeszcze "liznąć" dalszej, wschodniej części tego zakątka. Niestety gdzie bym nie skręciła to prawie od razu widziałam "ścianę" wzniesień. Tzn malutkich pagórków. Ale dla mnie przy braku mocy - całkiem sporych. Raz czy dwa spróbowałam podjechać licząc na to, że to tylko niewielki "próg" ale potem okazywało się, że dalej jest tak samo albo jeszcze gorzej. Dlatego w końcu wróciłam an drogę B3 i nią pojechałam prosto do Offenburga. Tam też zaczęło kropić mocniej, a potem już normalnie padać. Tzn "normalnie" jak na ten rejon Niemiec i Francji. Oni tu nie mają takich opadów mocnych jak my, ich opady tutaj są nieco mniejsze i w takim deszczu jaki tu bywa da się jechać rowerem. Nie jest się dor azu zalanym wodą jak bywa to w Polsce. Tutejszy deszcz "daje sobie czasu" na zmoczenie człowieka.
W tym deszczu pokonałam dystans z Offenburga do Schutterwald, a potem skierowałam się dalej na zachód do Dundenheim aby potem odbić do Goldscheur do marketu i stamtąd wrócić na trasę do Strasbourga. Przez cały ten czas nie wychodziłam poza 1-2 strefę. Wszystko na spokojnie, bez ciśnięcia, bez żądnych prób udwowadniania sobie, że mogę więcej albo coś. Nic takiego. Trochę na moście się tylko szarpnęłam, ale po wjechaniu na pierwszą część zredukowałam się tak, aby nie przekraczać żadnych ustalonych wcześniej progów. Zresztą i tak prędkość na podjeździe miałam 16-17 km/h więc naprawdę nieźle (jak na mnie).
Na koniec na Rue du Languedoc nie udało mi się powstrzymać przed próbą dociągniecia do tych "30" jak to czasami niedawno jeszcze robiłam. Poszło lepiej niż myślałam - dobiłam do 32 km/h. Pomimo tego iż Żabojady zrobiły co mogły aby to utrudnić robiąc wyjazd w obniżeniach nawierzchni DDR. Wiecie - slalom-gigant góra-dól-góra-dół. Niestety na jednym z tych wyniesień spadł mi łańcuch z blatu i musiałam zatrzymać się aby to naprawić. Ale "32" wyciągnięte, z dobrym przyspieszeniem nawet, więc nie było tak źle.
Co mnie dziwi to bardzo wysokie TSS wykazane przez Wahoo - niewodoczne w Stravie - 554. Nie wiem jak to jest liczone. Wg Wahoo spaliłam 2093 kcal, KJ 2093. Znormalizowana moc 120, średnia moc 100. Mało bo mało, ale coś jest - dystans i czas. A przecież chodzi o to aby po prostu spalić ile się da tłuszczu i wzmocnić mięśnie i Organizm przed bardziej wyspecjalizowanymi treningami jakie planuję wykonać w kolejnym tygodniu.
Niestety są i straty - od połowy trasy lub nawet wcześniej zaczęły boleć mnie ścięgna czy mięśnie przy prawym kolanie, od wewnętrznej jego strony. Prawdopodobnie wiązadła krzyżowe. Prawdopodobnie coś sobie zrobiłam na początku jazdy próbując ciągnąć mocniej i mocniej, kiedy jeszcze nie pilnowałam aby jechać wolniej, bez siłowania się.


Kategoria Nowy


  • DST 58.10km
  • Czas 02:37
  • VAVG 22.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem przez Niemcy

Wtorek, 23 lipca 2024 · dodano: 23.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Marlen - Goldscheuer - Strasbourg
AVG: 22.19 km/h
MAX: 41.11 km/h

Znowu się nie wyspałam, upały robią swoje, nagrzany blok również. Ale mimo to po 2 dniach odpoczynku zdecydowałam się na kolejny przejazd do pracy przez Niemcy. I było lepiej niż wczoraj, ale jednak nie aż tak lepiej jakbym się spodziewała. To jednak ciągle nie jest to. Ewidentnie wpadłam w jakiś regres formy i nie mam pomysłu jak z niego wyjść. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak odpuścić, zrobić sobie ze 3 dni przerwy i zobaczyć co będzie dalej.
Muszę też nadmienić, że wczoraj odebrałam zamówione pedały Favero Assima MX1 Uno SPD. Ślicznie wykonane co już widziałam na YT i na zdjęciach. Oczywiscie zmiana pedałów to krótka chwila, podłączenie do Wahoo również kilka sekund i... "Connected". Czyli z rana podczas jazdy powinno działać, prawda? A guzik. Przez pół drogi zastanawiałam się czemu nie działa. Bo może Bluetooth zagłusza? Słuchawki zakłócają? A może smart band? Na aplikacji Wahoo Elemnt widziałam, że on ten sensor widzi i się z nim łączy, ale nie odbiera żadnych wartości. Dopiero przejeżdżając przez Marlene przypomniałam sobie, że... tam chyba była jakaś aplikacja Favero Assima...? I okazało się, że ta aplikacja łączy się z tym sensorem w pedale i... odblokowuje - aktywuje pedał. Oczywiście trzeba podać swoje dane, email, imię i nazwisko, kraj... SERIO?!?!?! Co to jest?! Kolejne urządzenie, po którego zakupie będziemy śledzeni przez kolejny podmiot??? Znowu jakaś menda będzie zbierała nasze dane bo... bo mogą mu się przydać do spamowania nas kolejnymi ofertami kolejnych pedałów?
To nie powinno tak działać. Kiedy kupiłam opaskę do pomiaru HR nie wymagała ode mnie ona nic. Zakładam i działa. PO CO pedały się aktywuje aplikacją podając swoje dane osobowe? PO CO?
Tak czy inaczej pedał działa, komunikuje się, ale niestety nie mam pełnych danych z dystansu jaki przejechałam rano :(
Dopiero potem kiedy jechałam na obiad i wracałam z pracy Wahoo wyłapał wszystkie dane jakie powinien. A dla mnie to za mało w zasadzie nie wiem jak mocno się zmęczyłam dzisiaj i jak to może wpłynąć na dalszy rozwój mojej formy.


Kategoria Nowy


  • DST 2.42km
  • Czas 00:08
  • VAVG 18.15km/h
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - próba sił

Poniedziałek, 22 lipca 2024 · dodano: 22.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 16.51 km/h
MAX: 24.72 km/h

Nie wyspałam się. 5.5 godziny snu. I leżąc w wyrku nie wiedziałam czy się podrywać i lecieć nową trasą czy nie... A może dać nogom nie 1 ale 2 dni wolnego? Ale no nie, one muszą kręcić...
I tak leżąc głowa sięgałam do wspomnień i przypomniały mi się czasy sprzed 9 lat... Kiedy ważyłam >90 kg. Wtedy chyba raz po zważeniu się miałam nawet 93 kg (!). Sekundę później byłam na nogach i 20 minut potem wychodziłam z mieszkania z rowerem. Po podpompowaniu kół wsiadałam na rower, wyjeżdżałam na ulicę pod blokiem i... Kiszka. Nogi odmawiały pełnej współpracy. Głowa chce - nogi nie chcą. I nie przeszło im nawet po kilkuset metrach. To nie był LEŃ - to była niemoc nóg. I jeśli nawet przejadę poranny zaplanowany dystans, to co potem? Narastające, potęgujące się zmęczenie, brak właściwego odpoczynku i zastój jak nie regres w formie? Na to nie mogę sobie pozwolić więc mimo iż nie chciałam - to zawróciłam.
A pogoda całkiem dobra, mimo braku LAMPY stabilne, ładne 21^C, niewielki wiatr, mały ruch na ulicach jeszcze o tak wczesnej porze. Tylko jechać. O ile ma się nogi.
Gdzie jest problem?
Za dawnych czasów człowiek jeździł codziennie, tak? Oczywiście. A jak często wychodził z S2 do S3 nie mówiąc o zajeżdżaniu się na S4? NIGDY. Albo prawie nigdy. Więc forma rosła ale poprzez wzrost bazy, a nie poprzez jakieś plany treningowe. A współcześnie ja już nie potrafię kręcić tylko w S2 - ja muszę pocisnąć. Chcę.
Piszą oczywiście trenerzy is pecjaliści o jeździe regeneracyjnej, właśnie w S1 i S2... Ale ja nie umiem tak po prostu sobie jechać i ledwo co kręcić... :) Już nie umiem.


Kategoria Nowy


  • DST 76.40km
  • Czas 03:23
  • VAVG 22.58km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka do Ottenheim Gzg

Sobota, 20 lipca 2024 · dodano: 20.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Marlen - Goldscheuer - Altenheim - Neuried - Ichenheim - Meißenheim - Schwanau - Ottenheim Gzg - Krafft - Plobsheim - Eschau - Strasbourg
AVG: 22.52 km/h
MAX: 38.00 km/h

Przedwczoraj kupiłam roler i zaczęłam rolowanie mięśni chociaż nie miałam pewności czy i jak to zadziała na moje mięśnie. Na pewno ich nie popsułam bo wczoraj czuły się one już lepiej. Dlatego zaplanowałam sobie kolejną wycieczkę - na spokojnie w S2 - na dzisiaj. I faktycznie dzisiaj pierwsze kilometry wykazały, że jest nieźle - mocy nie było, ale nogi były jak świeże. To, że mocy nie ma - no nic dziwnego. Zrobiłam sobie małe przetrenowanie, wystąpił regres formy więc nie ma się co dziwić. Nogi dostały swoje i musiały - i pewnie dalej nieco muszą - odpocząć.
Po pierwszych kilku kilometrach stwierdziłam, że można by sprawdzić pewną zmianę w konfiguracji roweru. Podwyższyć nieco oparcie fotelika, przesunąć nieco suport do przodu i może w ten sposób uzyskam pozycje, w której będzie nieco łatwiej na podjazdach i łatwiej też o oddech podczas mocniejszego napierania. Plan zmiany zajął mi kilka chwil, ale rezultaty są chyba niezłe. Na pewno więcej widzę przy mniej pochylonym oparciu fotelika do tyłu i jest mi też łatwiej wsiadać i zsiadać na/z roweru. Nestety zmiana ta spowodowała wydłużenie linii łańcucha i niestety brakuje ze 2 ogniwek, aby przerzutka możliwie jak najlepiej pracowała na nisdkich biegach (obie duże zębatki z przodu i z tyłu).
Po tych zmianach poleciałam do mostu pieszo-rowerowego nad Renem ale nim na niego zaczęłam się wdrapywać zatrzymałam się w cieniu pod drzewkiem i sprawdzałam coś na telefonie. I wiecie co? Jakaś pani na rowerze podjechała sprawdzić, czy ze mną wszystko w porządku :D Faktycznie - dzisiaj była i jest LAMPA. I faktycznie, zgodnie z planem powinnam była wyjechać zaraz po pobudce, a ja wyszłam z mieszkania dopiero po 9 z minutami... BŁĄD. Co poczułam już około 11 kiedy temperatura sięgnęła tych 30^C. Ale przecież nie poddam się i muszę jechać dalej aby realizować swój plan. A plan był prosty - jechać przed siebie. A przy okazji przejechać się tym mostem na południe od tego mostu łączącego Illkirch-Graffenstaden z Offenburgiem. Więc o ile jeszcze w Kehl korciło mnie Achern, o tyle most wygrał. Ale dojazd do niego był po prostu jazdą W PIEKARNIKU. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy zatrzymywałam się aby odpocząć, aby się napić, a przede wszystkim ostudzić. W pewnej chwili ZDROWY ROZSĄDEK / LEŃ(?) obudził we mnie chęć powrotu... Ale wówczas MAŁY DIABEŁEK zaczął mnie wyzywać od "miękkiszonów" :P no i... I by przegrał. Niestety w tym momencie do głosu doszły węglowodany przyjęte nieco wcześniej, pojawiła się myśl: "dam radę" no i... I pojechałam. Żałując tego już po kilku kilometrach, zanim zaczęłam wjeżdżać na ten drugi most.
Pierwszy most przy zaporze pokonałam jeszcze w jako-takim dobrym tempie. Prawie płasko. Minęłam jakiegoś rowerzystę, który szykował się do odpoczynku w cieniu drzewa i poleciałam dalej po owej D426. 4 kilometry z południa na północ, teoretycznie z wiaterkiem w plecy. Teoretycznie. Bo praktycznie w ogóle go nie czułam. BA! Po jakimś czasie poczułam, że pojawia mi się jakieś poczucie gorąca. Sprawdziłam - to mój oddech. Moje wydychane powietrze było niczym z piekarnika. Do tego LAMPA, ASFALT, ZERO jakiejkolwiek zasłony, zero drzew, NIC. PATELNIA. Najgorsze 4 kilometry jakie dzisiaj zrobiłam to właśnie były tam. Kiedy dotarłam do zakrętu i wjechałam na most cieszyłam się, że już za chwilę będę na drugim brzegu... A chwilę stwierdziłam, że muszę - i zatrzymałam się w malutkim cieniu przy jakimś drzewku. Płonęłam. Ja nie spływałam potem - ja byłam potem. Ja cała płynęłam. Nie bacząc na nic - siadłam na trawie i przez kilkanaście minut dochodziłam do siebie. Dopiero potem byłam w stanie... sięgnąć po smartfona, napić się i coś przekąsić. Serio. Aż mi się przypomniał Maraton Podróżnika w 2015 roku, kiedy przy podobnej LAMPIE próbowałam dojechać gdziekolwiek.
Pocieszała mnie jedna rzecz - że niedaleko jest kanał Canal du Rhone au Rhin. A tam wzdłuż niego jest mnóstwo drzew, jest cień no i jest woda - powinno być nieco chłodniej. Tylko wpierw trzeba tam dojechać. Na początku było z górki, ale potem 3.5 kilometra w LAMPIE. Marzyłam aby pojawiła się jakaś chmura i zakryła ją na chociaż 30-60 minut... Żebym była w stanie dociągnąć do Strasbourga. I kiedy w końcu doczłapałam się do kanału, zaczęłam przy nim jechać - ta chmura się pojawiła. Jak na zawołanie. Ktoś chyba wysłuchał moich marzeń i LAMPA się skryła... A ja mogłam spokojnie korzystając z nieco tylko mniejszej temperatury przy drodze koło kanału dojechać prawie pod mieszkania. Prawie bo z niego mam jeszcze trochę.
Kiedy w mieszkaniu ściągnęłam z siebie wszystko (mokre od potu) poczułam się jak po powrocie z Selestat. Trup. Chociaż wówczas był to trup wymęczony, a teraz był to trup przegrzany, dyszący, ledwo trzymający się na nogach, parujący i marzący tylko o tym aby usiąść i już nic nie robić.
Ten Diabełek miał marzenie co by "dociągnąć do setki". Aha, jasne. Przy 32 ^C w cieniu. I tym razem, ten LEŃ powinien jednak wygrać i powinnam sobie była odpuścić.

Ma koniec.
Sam mój rower waży dokładnie 19.3 kg. Do tego dochodzi torba z narzędziami, łańcuchem i wieloma innymi rzeczami, które warto mieć. Kolejne 5 kg. Doliczmy do tego 7 butelek osika po 0.75 i robi się... Jakieś 31 kg. Także cieszcie się spionowaceni, bo nie wiecie ile porządna pancerna poziomka może ważyć.


Kategoria Nowy


  • DST 32.42km
  • Czas 01:21
  • VAVG 24.01km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem ale przez Niemcy

Czwartek, 18 lipca 2024 · dodano: 18.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Kehl - Marlen - Goldscheuer - Strasbourg
AVG: 23.80 km/h
MAX: 40.19 km/h

Plan był super. Wstać wcześnie skoro świt i pojechać do pracy przez Niemcy robiąc nie jakieś 3.6 km ale około 27-28. Brzmi wspaniale, nie?
I plan rozpoczęłam realizować o 7:00. Idealnie tak jak sobie zaplanowałam, tak jak chciałam to wykonać.
Jechało się nieźle. na początek dałam nogom nieco czasu na rozgrzanie się - temperatura wynosiła tylko/aż 18^C a ja w krótkich spodenkach więc i czas rozgrzania ciutkę dłuższy.
Ale już na tych pierwszych kilku kilometrach nogi mi jasno powiedziały, że dzisiaj one mają wolne. Powinny mieć. A ja je męczę i nic z tego nie będzie.
Ale jak się powiedziało A...
Tak więc ciągnęłam ile mogłam przed siebie, zgodnie z trasą, zgodnie z założeniami zastanawiając się ile faktycznie czasu potrzebują obecnie moje nogi na zregenerowanie się. Przecież to nie jest jakaś "setka" czy inne "dwieście" tylko 40-50 km dziennie. Więc 1 dzień odpoczywania powinien im wystarczyć, nie? A może im czegoś brakuje? Białka? Rozciągania? Rolowania?
Po powrocie na stronę francuską nie pojechałam do firmy tylko do mieszkania. Odstawiłam rower, wchłonęłam białko, zrobiłam (wyjątkowo) rozciąganie. I zobaczymy co będzie.
Do tej pory nie rozciągałam się wychodząc z założenia, że jak przesadzę to jest znacznie gorzej a czasami brakowało mi umiaru niestety. I chyba czas na kupno rolera i rolowanie się i dodatkowe jakieś ćwiczenia, które mogę pobudzić i zwiększyć tempo regenracji mięśni. Bo o ile Organizm dawał radę to mięśnie niestety nie.
No i cały czas jednak mam problemy z blokami w butach shitmano. Podczas jazdy boli mnie chwilami nawet bardzo mocno lewa krawędź lewej stopy.

P.S. Wytrzymałość jest na pewno co widzę na podjazdach. Mogę wjeżdżać z dużymi (jak na mnie :P) prędkościami pod górę, ale brakuje mi mocy aby utrzymać prędkość na prostej-płaskiej. Dzisiaj nie mogłam wyjść poza "3" bieg, przelotową miałam w granicach 26-28 km/h. Czyli stosunkowo słabo. Daleko mi do rekordów z 2013 roku.


Kategoria Nowy


  • DST 44.13km
  • Czas 02:03
  • VAVG 21.53km/h
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem i nie tylko

Wtorek, 16 lipca 2024 · dodano: 16.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Illkirch-Graffenstaden - Eschau - Strasbourg
AVG: 21.52 km/h
MAX: 37.80 km/h

Z rana do pracy, potem na obiad, a z obiadu na malutką wycieczkę i po pracy jeszcze do centrum i z powrotem podjeżdżając po zakupy do marketu.
Coś tam się dzieje dobrego z nogami, one chętniej wchodzą na "4" bieg, ale wydaje mi się że przydałoby im się nieco odpoczynku więc pewnie jutro sobie odpuszczę.


Kategoria Nowy


  • DST 46.17km
  • Czas 02:02
  • VAVG 22.71km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka i na obiadek

Niedziela, 14 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Plobsheim - Eschau - Illkirch-Graffenstaden - Lingolsheim - Strasbourg
AVG: 22.53 km/h
MAX: 39.24 km/h

Od poprzedniego trenowania bardzo szybkiej jazdy minął 1 dzień - dzień odpoczynku. Myślałam więc, że to powinno wystarczyć i niestety trochę się pomyliłam, bo nogi nie za bardzo chciały ciągnąć na początku. Ale nie poddałam się, jechałam dalej i dalej i w końcu na Rue du Havre przyszedł czas na test. Tak jak poprzednio mały podjazd, który potrafi wyciągnąć bardzo wiele. Przedwczoraj miałam tam 24 km/h i sądziłam że dzisiaj będzie znacznie gorzej - a było tylko/aż 22 km/h. Mimo większej wagi roweru obładowanego dodatkową torbą i dodatkowymi osikami. To mnie ucieszyło i uspokoiło i dlatego też poleciałam dalej, prosto do Plobsheim z którego to miejsca zaczęłam się kierować do jakiejś jadłodajni. Byłam już pewna, że nogi dadzą sobie radę i wcale nie jest tak słabo, te drobne osłabienie można zamienić na niezły trening - o ile oczywiście potem rower znowu odstawię na kolejny dzień odpoczynku.
Podczas tej trasy miałam wrażenie, że coraz częściej wchodzę na "4" bieg, coraz częściej osiągam te 30 km/h przelotowej ale też być może była to kwestia lekkiego wiatru z południa.
Tak czy inaczej wydaje mi się, że jest kolejny postęp do przodu i jeśli go nie zniszczę kolejnymi próbami jeżdżenia "lekko ale może nie lekko" do/z pracy to może coś z tego wyjdzie.
A na koniec dodam jeszcze, że wróżbici z "Windy" powinni wsadzić sobie swoje prognozy i swoją aplikację w D..Ę. Ich przewidywania są g...o warte a ich próby zmuszania do kupna abonamentu lub chociaż logowania się (!!! do aplikacji prognozy pogody?!) są absolutnie niepoważne i śmierdzą próbą wyciągania danych osobowych. Wg nich miało być maksymalnie 23^C a tymczasem spokojnie było 26-28 chwilami. JAK może być 23^C skoro pali słońce, praktycznie nie ma wiatru i nie ma chmur???


Kategoria Nowy


  • DST 21.07km
  • Czas 00:57
  • VAVG 22.18km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt RedBlackBolid
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem

Piątek, 12 lipca 2024 · dodano: 12.07.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 22.02 km/h
MAX: 34.47 km/h

Odstawiając rower 2 dni temu "na bok" widziałam w jakim złym stanie są moje nogi po Zlocie, gdzie troszkę dałam im popalić. Początkowo miał to być tylko 1 dzień, ale na wszelki wypadek pozwoliłam sobie na jeszcze jeden. Tak dla pewności że na pewno dam odpocząć wszystkim mięśniom i całemu Organizmowi. Dzięki temu już rano dzisiaj widziałam że mam całkiem dobrą kondycję, którą potem wykorzystałam jadąc na lunch. Z kolei po lunchu pojechałam do pracy naokoło, co by dokładniej sprawdzić co tam się zadziało - i faktycznie dużo się zadziało. Już na dojeździe do lotniska aeroklubowego spokojnie wyciągałam ~30 km/h. Czyli tyle ile powinnam mieć w sezonie na prostej i płaskiej*. Ale najlepsze zadziało się na Rue du Havre - tam jest taki podjazd... Wyjeżdżając pod górkę nie zredukowałam się i ciągnęłam ile mogłam, cały czas trzymając te 24 km/h. A to jest to miejsce, gdzie z rok temu miałam mooożeee z 17-18 km/h i cieszyłam się kiedy na liczniku pojawiało się 19. I nie, nie było z wiatrem. Wiatr był z boku lub lekko z przodu. Na Rue de Lorient próbowałam to powtórzyć ale już dostawałam wmordewinda i tam było "tylko" 22 km/h. Dla mnie Aż.
Oczywiście te wielkie dla mnie osiągi są niczym dla amatorów-szosowców ;) Ale od czegoś muszę zacząć.
Najlepsze odczucie jest przy "4" biegu - tym, którym powinnam dochodzić i przekraczać 30 km/h. O ile na Zlocie wrzucenie go zabijało moje nogi, o tyle obecnie ten bieg dla nóg jest po prostu kolejnym przełożeniem na którym mogą dalej kręcić. Chociaż oczywiście nadal jest to ciężkie i bolesne, jednak osiągalne.


Kategoria Nowy