Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 39265.09 kilometrów w tym 66.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 40.35km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.21km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo dookoła komina

Środa, 11 lipca 2018 · dodano: 11.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Macierzysz - Warszawa - Babice - Truskaw - Babice - Ożarów
AVG: 24.19 km/h
MAX: 35.69 km/h
CAD: 75

Wsiadłam na rower zaraz po powrocie z roboty i ruszyłam przed siebie. Miało być koło dwudziestu kilometrów tak jak wczoraj, jednak dośc dobrze mi szło a po wjechaniu do stolicy nie miałam ochoty na szybki powrót z powrotem via Poznańska - i pokręciłam dalej, w kierunku na północ do Górczewskiej. Tam skręciłam na Babice, ale wybrałam drogę bardziej na około, przez Latchorzew. W Babicach zignorowałam zbliżający się deszcz i poleciałam na Mościska skąd wyjechałam mimo kropienia na Truskaw. I z Truskawia z powrotem na Babice a z nich do siebie.
Dzisiaj sżło mi zupełnie przyzwoicie. Mimo wmordewindu miałam na prostej 25 km/h jadąc w kierunku na Warszawę, a na znanym już sobie wiadukcie z lekkim napinaniem się szłam 19-20 km/h pod górę. Trochę trudu mnie to kosztowało, ale nie tak znowu wiele więc jestem zadowolona z tego że moje nogi dają radę. Nadto moja reakcja na deszcz jest... słaba. Pada? No to co z tego? Jadę dalej. :)
Co prawda robi się chwilami chłodniej, jednak dopóki mi nogi nie zgłaszają chłodu - mogę jechać przed siebie ile chcę :)




  • DST 20.86km
  • Czas 00:53
  • VAVG 23.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprawdzenie się

Wtorek, 10 lipca 2018 · dodano: 10.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Macierzysz - Warszawa - Ożarów
AVG: 23.30 km/h
MAX: 41.75 km/h
CAD: 74

W zasadzie to powinno być rozruchowo, ale jakoś wolę to nazwać sprawdzeniem się bo chciałam zobaczyć jak mi w ogóle to idzie. No i szło dziwnei, bo z wmordewindem miałam 23-24 km/h a bez niego mając go za plecami dochodziłam spokojnie do 31-32 przelotowej. czyli tak jakby w miarę w normie. jednak te pierwsze kilkanaście minut w jeździe pod wiatr spowodowało, że zaczęłam mieć duże wątpliwości co jest grane, czy na pewno mi tak kiepsko idzie, czy rower szwankuje, czy to wiatr czy co? Aż stanęłam i sprawdziłam koła czy aby nigdzie o nic nie ocierają.
Kluczowe było jednak pokonanie wiadukut nad S8. Jak go zobaczyłam to... no tak mi się kiepsko zrobiło. Ale chciałam jechać dalej więc zaczęłam na niego wjeżdżać i wjeżdżać... No i bez specjalnej napinki na szczycie i podczas podjazdu miałam 16-17 km/h z tętnem 144 takze teges. Jest bardzo dobrze biorąc pod uwagę moje wcześniejsze lata i starania.
Wracałam po Poznańskiej. Przed samym Ożarowem jest taki krótki odcineczek gdzie kiedyś na Zółtku miałam ledwo co 25-26 km/h a momentami "asz" 28. Obecnie, dzisiaj bez żadnego spinania się - 32 km/h. I oczywiście na uliczce pod domem 41 km/h ale tętno to ja potem miałam już 166.... Słabo z tymi przyspieszeniami u mnie. Muszę poćwiczyć interwały.
Mam nadzieję, że w sobotę uda mi się pokonać podjazd Gniewino bez żadnego przystanku :)




  • DST 35.30km
  • Czas 01:26
  • VAVG 24.63km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Naokoło - rozjazdowo

Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Zaborówek - Zaborów - Borzęcin - Babice - Ożarów
AVG: 24.35 km/h
MAX: 31.97 km/h
CAD: 77

Wreszcie po ruszeniu tętno podskoczyło >130 więc mogłam pokazać nogom, że mają się obudzić. A one na to - że nie chcą. Że nie będą kręcić. Takie zmagania ze sobą miałam do 10 kilometra i dopiero wtedy mięśnię zaczęły kręcić nieco lepiej i chętniej, ale i tak wyniki były takie sobie. I nie wiem czy to kwestia wiatru czy jak... na pewno jednak wychodzi na to, że nei warto i nie wolno zostawiać nóg samopas po większych wycieczkach. One owszem się będa regenerowały ale "zapomną" jak to jest kręcić. Czyli trzeba im dać wolnego ale i troszeńkę pokręcenia nie zaszkodzi.
Jeszcze co do tętna. Wreszcie przy tętnie 148 mogę kręcić i oddychać samym nochalkiem :D To jest to!




  • DST 20.66km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.79km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdowo

Czwartek, 5 lipca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Borzęcin - Babice - Ożarów
AVG: 24.68 km/h
MAX: 29.45 km/h
CAD: 75

Do kitu. Po 4 dniach odpoczywania od roweru, mój organizm nie chce trzymać tętna powyżej 130. Zresztą pod koniec jazdy nie chciał wchodzić wyżej niż 120-125 bpm. A sądziłam, że się zregeneruje nieco szybciej... Hmmm. Jednak te góreczki koło Ogrodzieńca dały mu mocniej w kość niż myślałam. Także daję mu jeszcze parę dni urlopowania, a potem sie zobaczy czy uda się pokonać spokojniej jakieś 50-60km.
A planowałam Skarżysko-Kamienną tak w 1 dobę... :/




  • DST 105.27km
  • Czas 05:57
  • VAVG 17.69km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogrodzieniec - wycieczka sobotnia na Zlocie Rowerów Poziomych 2018

Sobota, 30 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ogrodzieniec i okolice
AVG: 17.84 km/h
MAX: 64.58 km/h
CAD: 69

Tym razem wyjechałam razem z całą grupą i niestety, ale skręciliśmy nie w prawo - ale w lewo. No i się zaczęła góóóóreczka. I to taka bez rozgrzania, taka ze stromizną taką, że na II biegu na małym blacie było ciężko, a na I stabilnośc była taka sobie, ale i też tego biegu było jakby za mało. Ciągnęłam ile mogłam. A jak zobaczyłam jak Yin przejeżdża obok na swoim elektro-rowerze poziomym to... Achhh! Ale nie. Ja jeszcze nei jestem stara babcia i i dam radę! Dociągnęłam. Dałam radę! A co! :D
A potem wcale nie było lepiej. Górki, górki, górki, pagóreeeeeczki, górki i tak dalej. Co jakis czas jakies milsze zjazdy. Po którymś z nich stwierdziłam, ze jednak muszę założyć polar. Tylko co z tego, skoro na podjazdach robiło mi się w nim za gorąco. A na zjazdach z kolei owiewqający wiatr szybko mnie studził.
W nogach czułam też wcześniejszy dzien, na którym się za mocno nie litowałam za sobą. Na szczęście po 14 znaleźliśmy miejsce z obiadem, poz jedzeniu którego poczułam się lepiej, wypoczęłam i wysiedziałam się trochę. Niestety moja grupa jak zwykle ruszyła bez wielkiego "alo" i znowu zostało mi tylko gonienie. Po lesie, piachu, żwirze - coś super przemiłego. Dobrze, że mimo oponek Durano Hurricane jakoś sobie radził i tylko raz w drodze na obiad próbował się zakopać ale wyszedł z piachu nim zdążyłam zestawić lewą nogę aby się podeprzeć. Ufff, co za fart.
Kolejne kilometry były juz na szczęście bardziej asfaltowe i jechało się już przyjemnie - nie licząc ciągłych podjazdów - aż do samej bazy. Tuż przed nią zatrzymałam się obok Wladimira, porobiliśmy fotki z krajobrazem - i wreszcie zjazd prawie do samego wjazdu do Zajazdu.
Ogrodzieniec jest super :) Te okolice, pagórki, krajobrazy - warto by było wybrać się tam ponownie :)




  • DST 89.01km
  • Czas 04:51
  • VAVG 18.35km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogrodzieniec - wycieczka piątkowa na Zlocie Rowerów Poziomych 2018

Piątek, 29 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ogrodzieniec i okolice
AVG: 18.35 km/h
MAX: 67.10 km/h
CAD: 64

O tym, że moja grupa już wyjechała dowiedziałam się po czasie. Wyskoczyłam na rower nie zważając na zachęty znajomych co by jechać na krótszą trasę i poleciałam w pogoń. Nie trwało to długo - kilometr dalej stanęłam na rozstaju dróg... W lewo czy w prawo - oto jest pytanie... Wybrałam: telefon do przyjaciela czyli do Makenzen. I poleciałam za grupą w lewo. Ciągnęłam ile mogłam, ale tak by nie przekraczać S2. Bo przecież tu są górki i siła i moc będą jeszcze potrzebne, zwłaszcza że nie wiedziałam jakie oni mają tempo. Kiedy doleciałam do krajówki - wykonałam koklejny telefon i po uzyskaniu odpowiedzi - pognałam na wprost. Kolejne górki... Zjazdy... Górka... A na niej stoją i czekają :D Ja nie dałam rady? Ja?! :D
Dalej już poleciałam z grupą. Prędkość była całkiem całkiem, ale wiadomo, że na górkach niektórzy wykręcali lepiej a inni gorzej. Bywały też takie górki, żę musiałam zjechać z dużego blatu na mały i tak już potem jechałam tylko na małym blacie z przodu. Nie było już sensu wrzucać dużego. Zwłaszcza, że wymagałoby to użycia niestety rękawiczek bo przerzutka działa u mnie tak sobie albo wcale.
I tu muszę przyznać, że kilka "w lesie" dało mi kopa. A jedna na koniec musiałam podchodzić jak i inni, bo nogi po prostu stwierdziły: "ok, rób co chcesz ale jak zajedziesz nas to...". Ano właśnie. Bałam się tego co może być po "to". Także oszczędzałam nogi na kolejny dzień Zlotu.
Tego dnia też uzyskałąm na którymś zjeździe 67 km/h - ale to mało, bo an tamtym zjeździe dałoby się wykręcić więcej, gdybym znałą tylko jak ten zjazd idzie i czego się na nim spodziewać. A tak lekka ostrożność spowodowała, że musiałam na początku przyhamować no i 70 na liczniku nie ujrzałam. Ale gdyby to był FWD ZOX - z pewnością bym tyle ujrzała :D
Po wycieczce było nieźle. Nogi dały radę i nawet jak przeleciałam obok bazy i musiałam do niejw racać praktycznie pod górę, widziałam że mięśnie radzą sobie bardzo fajnie.




  • DST 21.81km
  • Czas 00:49
  • VAVG 26.71km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozbiegowo

Środa, 27 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Borzęcin - Babice - Ożarów
AVG: 26.20 km/h
MAX: 40.01 km/h
CAD: 79

Rozbiergowo a w zasadzie to testowo, bo testowałam rowerek po zmianie blatu z 65T na 60T. Zgodnie z przewidywaniami (i obliczeniami) na 8 biegu mam wreszcie okolice ~30 km/h przy mojej kadencji, więc jest dobrze. Na 2 biegu łatwiej mi się rusza, ale jestem w stanie ruszyć też bezproblemowo z 3. Także na pewno mam lepsze parametry ustawień biegów na wszelkiego rodzaju pagóreczki i to bez redukowania na blat 42T jaki jeszcze mam z przodu do dyspozycji.
Jeśli chodzi o sam przejazd to wyszło jako tako, chociaż wmordewind robił swoje, a i ja sam czułam, że moje nogi jakby na nowo uczyły się kręcić, tak jakby się mocno zastały po 5 dniach nieużywania ich na rowerze. Szkoda. Na koniec przejażdżki zafundowałam sobie i im 2 ostre strzały do 40 km/h - pierwszy został przyjęty całkiem dobrze, ale drugi już tak sobie. Chyba faktycznie najwyższy czas pokręcić interwałowo. Tętno w normie, przy 28-30 km/h miałem te swoje 135-140bpm czyli standard. Szybkość opadania tętna po zwolnieniu/zatrzymaniu też w normie, chociaż im dłużej jechałam tym spadało mniej do nieco wyższego poziomu.




  • DST 47.08km
  • Czas 02:05
  • VAVG 22.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Piątek, 22 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa
AVG: 22.52 km/h
MAX: 42.95 km/h
CAD: 73

Zastanawiałam się po wczorajszym jak zareagują moje mięśnie na kolejne extra obciążenie dzień po. I okazało się, że po krótkiej rozgrzewce i przełamaniu pewnego dyskomfortu pracowały tak jak powinny. Śmiem powiedzieć nawet, że w dniu dzisiejszym te nogi pokazały na co jest stać, co widać było wyraźnie podczas pokonywania kolejnych podjazdów - gdzie o dziwo prędkości były podobne do tych wczorajszych. Zatem różnica w sile i wytrzymałości była/jest mniej więcej podobna. To dobrze, bo za moment na Zlocie te nogi będą musiały pracować parę dni z rzędu i wówczas umiejętność szybkiej regeneracji będzie niezbędna.
W końcu pozbyłam się lichego lusterka wsadzanego w rączkę kierownicy. Coś w nim było widać, ale głównie była to tylna lewa sakwa. Albo smród już próbujący ustawiać się do wyprzedzania albo już mnie wyprzedzający. Tak więc kupiłam najzwyklejsze metalowe lusterko na kierownicę i po zamontowaniu wreszcie widzę wszystko co mam za sobą, bo lustro wystaje ponad sakwę i moje ramię i fotelik. 15 złotych a tyle radości ;) Przy okazji montażu wreszcie pozbyłam się też resztek mocowania starego badziewia, które się wzięło i urwało kilka tygodni temu.




  • DST 49.04km
  • Czas 02:14
  • VAVG 21.96km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do roboty i z powrotem

Czwartek, 21 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Warszawa - Komorów - Pruszków - Ożarów
AVG: 21.90 km/h
MAX: 40.55 km/h
CAD: 70

Chciałoby się napiać - "jak zwykle" - ale jeszcze tak nie jest - ale będzie. Będzie codzienne poruszanie się rowerkiem do roboty bo to i szybciej i zdrowiej a i oszczędniej dla kieszeni.
Rano trochę przeszkadzał mi wmordewind, ale jednak te pośrednie prędkości, przed magicznymi '30' utrzymywało się bezproblemowo. Oczywiście w Warszawie korki, w tym ten na Łopuszańskiej, ale tam kierowcy już chyba jakoś przyzwyczajeni do rowerzystów i grzecznie ustępowali i godzili się nawet jechać za mną, bez chamskich prób wyprzedzania. Na Hynka było już nieco dziwniej, bo przede mną jechał przegubowiec, któremu się nie spieszyło. Nie wiedziałam czy jedzie za jakimś innym rowerzystą czy jak, więc widząc, że za mną nikogo - dałam czadu i zaczęłam go wyprzedzać. O dziwo przed przegubowcem nie było nikogo... Za to pasażerowie dosyć dziwnie się na mnie patrzyli... Nie dość, że UFO to jeszcze wyprzedza autobus... Hmmm ;)
Marynarska. Praktycznie niewielki korek jakiś taki wiec przebiłam się dość szybko, a na Postępu i Domaniewskiej było już praktycznie pusto.
Z powrotem było ciekawiej. Najpierw przejazd do Decathlona, a potem do Komorowa. Przed skrętem do Komorowa z Alei Krakowskiej zaczęła się ostra wichura, która próbowała wszelkich sztuczek aby zmusić mnie do skrycia się gdzieś i przeczekania. No ale niestety, moje mocne nogi dawały jej radę, licznik ciągle pokazywał 19-20 km/h więc ciągnęłam ile wlezie aż wjechałem do Sokołowa, gdzie właśnie wtedy dotarła chmurka i zaczęło z niej sypać igłami z deszczu. Normalnie jakby jakiś huragan przechodził. Niestety nie miałam gdzie się schować, zero daszków, większych drzew o gęstszym zaliścieniu, także pchałam pedałami dalej aż do Sanatoryjnej - i wtedy przestało padać. Nawet specjalnie tego opadu nie odczułam. Kiedy na koniec dojechałam do domu, koszulkę rowerową miałam w zasadzie suchą.
Wiadukty i inne tam takie - mimo iż za plecami miałam ciężkie sakwy - spokojnie sobie z nimi radziłem, a na koniec na wiadukcie w Pruszkowie miałam ~17 km/h cały czas. (wiadukcik nad WKD - 20km/h). I to mimo wmordewindu. Zatem mogę napisać, że nogi - po 3 dniach przerwy od morderczej dla organizmu wyprawy do Wyszkowa - sprawują się bardzo dobrze. Zobaczymy jak będzie jutro, bez przerwy :) (o ile i czy gorzej)
Rower po zmianie sterów słucha się mnie calkiem dobrze, chociaż rano musiałam nauczyć się go jakby "od nowa" z powodu lekkości działania kierownicy (zmienione stery na nowe) i nieco większego balastu z tyłu.




  • DST 166.06km
  • Czas 07:00
  • VAVG 23.72km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Wyszkowa i z powrotem

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 0

Ożarów - Nieporęt - Serock - Wyszków - Radzymin - Marki - Warszawa - Ożarów
AVG: 23.71 km/h
MAX: 45.38 km/h
CAD: 74

Zachciało mi się walnąć 220 km do Wyszkowa i Łochowa. Wyjazd był spokojny, chociaż już po 10 tym kilometrze byłam rozgrzany. I już wtedy widziałam, że jest power, jak na małej górce kręciłam więcej niż kiedyś_tam_dawno_temu. Kolejne górki pokonywałam bezproblemowo, a tą, której się obawiałam za mostem w drodze z Zegrza Południowego do Serocka pokonałam na 1 strzał na 2 biegu na dużym blacie :) Piękna akcja. Myślałam, że będę musiała się redukować do 1 biegu, a tu proszę, nóżki dają radą. Niestety wszystko co dobre ma swój koniec, ja też zaczęłam się kończyć w okolicach 65 kilometra. Kryzysik, przystanek na Orlenie i w barze obok niego na zapiekankę. A potem już szło mi tak sobie i w końcu na 96 kilometrze musiałam siąść na przystanku. Chęci mi opadły, musiałam posiedzieć dobre kilkanaście minut, aby mi się znowu zachciało. Nawet umyśliłam sobie, że w Radzyminie wsiądę w pociąg i nim wrócę do siebie. Ale w Radzyminie nie kręciłam po mieście, tylko do DK8 i potem prosto do Marek. Nie chciałam już się nigdzie zatrzymywać, po prostu parłam przed siebie. Byleby nigdzie nie stawać. Po prostu pedałować przed siebie. A nie szło mi tak dobrze jak na początku, prędkość zmalała i utrzymywanie jej było chwilami trudne. Poprawiło się to troszeczkę jak już wylądowałam w Warszawie... Ale jak wpadłam w toto coś co nazywa się droga dla rowerów przy trasie S8... Nie wiem... Serio nie wiem kto robi takie krawężniki, kto kręci takie slalomy na projektach tymi śmieszynkami. Ale dobrze by było, aby temu komuś ktoś wręczył dyscyplinarkę i strzelił siarczystego kopa wiecie gdzie.
W końcu dotarłem do wjazdu na Trasę Mostu Północnego. Skręcając w lewo miałam do wyboru: albo śmieszynka kręcąca tak, że nie wiadomo gdzie ona idzie albo próba samobójstwa na moście wśród samosmrodów. Sorry, ale znowu wybrałem to drugie. Sorki - szkoda mojego czasu i sił na pokonywanie MEGA BUBLA obok mostu, tworzonego przez durnia/durniów, którzy na rowerku jeździli jak mieli 5 lat (albo i tego nie!) a potem tworzą BUBLE dla rowerzystów. Szanowne durnie, powiem wprost: jak będę chciał pobawić się w slalomy to pojadę do Kampinosu rowerem górskim. A trasę po moście chcę pokonać możliwie jak najszybciej, transportowo!
A jeżeli już mowa o tym moście - na wjeździe moje nogi spokojnie utrzymywały aż do jego szczytu >22 km/h :) A więc jest postęp, jest wytrzymałość - i to pomimo zmęczenia organizmu :D
Dom - przed nim mogłam jeszcze poszaleć, mogłam mieć te 28 km/h na liczniku, ale już czułam że to wszystko na co mnie stać. Zarżnęłam się ponownie (jak po 400-setce do Mikołajek i z powrotem) i zastanawiam się co teraz będzie i czy zregeneruję się przed Zlotem w Ogrodzieńcu.
Rower sprawuje się dobrze, ale trzeba w nim jednak wymienić całe stery na nowe i dodatkowo zmienić blat z 65 na 60. To przesunie mi 7 bieg niżej i będę w stanie szybciej i łatwiej wrzucać bieg do jazdy ~30km/h.