Info

Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień6 - 0
- 2025, Marzec11 - 0
- 2025, Luty8 - 0
- 2025, Styczeń9 - 0
- 2024, Grudzień8 - 0
- 2024, Listopad6 - 0
- 2024, Październik11 - 0
- 2024, Wrzesień11 - 0
- 2024, Sierpień12 - 0
- 2024, Lipiec17 - 0
- 2024, Czerwiec19 - 0
- 2024, Maj13 - 0
- 2024, Kwiecień9 - 0
- 2024, Marzec13 - 0
- 2024, Luty10 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad8 - 0
- 2023, Październik12 - 0
- 2023, Wrzesień10 - 0
- 2023, Sierpień13 - 0
- 2023, Lipiec12 - 0
- 2023, Czerwiec12 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec15 - 0
- 2023, Luty8 - 0
- 2023, Styczeń4 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad15 - 0
- 2022, Październik15 - 0
- 2022, Wrzesień7 - 0
- 2022, Sierpień8 - 0
- 2022, Lipiec13 - 1
- 2022, Czerwiec8 - 2
- 2022, Maj11 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 1
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik11 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 0
- 2021, Sierpień16 - 0
- 2021, Lipiec11 - 0
- 2021, Czerwiec11 - 0
- 2021, Maj14 - 2
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty3 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Listopad2 - 0
- 2020, Październik6 - 0
- 2020, Wrzesień6 - 0
- 2020, Sierpień7 - 0
- 2020, Lipiec9 - 1
- 2020, Czerwiec12 - 6
- 2020, Maj11 - 3
- 2020, Kwiecień13 - 5
- 2020, Marzec15 - 4
- 2020, Luty13 - 3
- 2020, Styczeń2 - 0
- 2019, Grudzień2 - 0
- 2019, Listopad7 - 0
- 2019, Październik18 - 2
- 2019, Wrzesień12 - 0
- 2019, Sierpień18 - 0
- 2019, Lipiec13 - 2
- 2019, Czerwiec13 - 2
- 2019, Maj19 - 0
- 2019, Kwiecień7 - 0
- 2019, Marzec6 - 1
- 2019, Luty3 - 0
- 2018, Grudzień2 - 0
- 2018, Listopad14 - 0
- 2018, Październik18 - 0
- 2018, Wrzesień7 - 0
- 2018, Sierpień16 - 2
- 2018, Lipiec12 - 1
- 2018, Czerwiec13 - 0
- 2018, Maj18 - 0
- 2018, Kwiecień17 - 0
Blue
Dystans całkowity: | 12557.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 594:52 |
Średnia prędkość: | 21.11 km/h |
Suma podjazdów: | 1661 m |
Liczba aktywności: | 229 |
Średnio na aktywność: | 54.84 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
- DST 68.43km
- Czas 03:17
- VAVG 20.84km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Do marketu i z powrotem naokoło
Środa, 7 lipca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Pruszków - Janki - Brwinów - Błonie - Witki - Wąsy - Pilaszków - Ożarów
AVG: 20.84 km/h
MAX: 36.73 km/h
Wmordewind jakiś taki a poza tym i brak kondycji robi swoje i jechać się nie za bardzo da w takim stanie ale ja odmawiam już udziału w wyprawach do CH samochodem. Rowerkiem może dłużej, ale przyjemniej i spala się to co zbędne i kondycja rośnie(?) i czerpie się ile tylko się da z lata i z Natury.
- DST 41.97km
- Czas 02:03
- VAVG 20.47km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Do marketu i z powrotem - niestabilnie
Poniedziałek, 5 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Pruszków - Janki - Pruszków - Janki
AVG: 20.36 km/h
MAX: 40.42 km/h
O formie nie ma co pisać bo jej nie ma.
Do Janek jechałam prawie na pusto bo tylko z 2 pustymi sakwami. Ale w Jankach chodząc po markecie postanowiłam się "troszeczkę" dociążyć bo przecież ja na pewno dam radę. Bo nie dam? No dam. Także kupując liczyłam tylko pojemnosć sakw i koniec końców będąc już przy rowerze z trudem się spakowałam. Na koniec po zakończeniu pakowania, zauważyłam że tył mocno przeważa przód i jak łatwo mi podnieść przednie koło do góry. Jakże typowe dla wycieczek z pełnymi, załadowanymi na maksa sakwami... Ale tyle razy się jeździło obładowaną jak wielbłąd to ja i teraz nie dam rady? Pewne problemy już sie pojawiły przy wsiadaniu an rower bo ten zaczął się wyrywać a kierownica uciekała jak tylko mogła. Brak stabilności? I to jaki... Dopiero kiedy siadłam i zaczęłam jechać doświadczyłam tego co kiedyś kiedy pakowałam się na wyprawy. Czyli kompletny brak opanowania roweru, który zachowuje się jakby nie był tym samym rowerem. I robi co chce. Dlatego porobiąłm kilka kółek po parkingu, troszkę zmieniłam rozmieszczenie paru rzeczy w sakwach i wyruszyłam do domu. Już 200 metrów dalej musiałam potrąbić na rowerzystę aby mnie przepuścił - stanął na środku chodnika - aby po 50 metrach sama stanąć na zakręcie bo przy tak niewielkich prędkościach bałam się o wywrotkę. Nie wiem co mi powiedział ten sam rowerzysta - słuchawki w uszach - ale odkrzyknęłam mu tylko że mam problemy ze stgabilnością... Cóż, trudno ich nie mieć mając w sakwach:
- zgrzewka Muszyny
- 10 butelek Osika
- jogurty
- lody 3x 1l
Itp.
Przez pierwsze kilka kilometrów uczyłam się reagowania na to co robi rower, co on chce zrobić i co zamierza zrobić. To była nauka jeżdżenia od początku. Kolejne kilometry szły coraz lepiej o iel nie musiałam zwalniać bo przy małych prędkościach rower robił się narowisty. Wszelkie manewrowanie było wiec problemem. Podobnie jak i górki (jakiez one sa malutkie względem "płaskiego" Podlasia...), które jasno określiły moją kondycję w okolicach zera. Każdy podjazd to było zwolnienie poniżej 20 km/h. Tam gdzie bym miała te 16-17 jechałam ledwo co 12, a momentami an pewnej gó©ce miałam "aż 10 km/h". Po prostu porażka. Ale takie są koszty jeżdżenia po zakupy rowerem.
Ale chwila, przecież ja to robiłam przez co najmniej kilka lat i nie narzekałam, więc czy ja narzekam? Absolutnie nie. Odkrywam tylko na nowo pewne uroki podróżowania tak wspaniałym środkiem transportu jak rowerem. Dla mnie to jest też sukces, że zrezygnowałam z samosmroda, z pewnej wygody i szybkości na rzecz powolnego dreptania poziomką... :D
- DST 50.41km
- Czas 03:12
- VAVG 15.75km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
3 wycieczka zlotowa
Sobota, 3 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0
Białystok i okolice
AVG: 15.73 km/h
MAX: 41.98 km/h
Kolejny wyjazd na Zlocie Rowerów Poziomych w Białymstoku, wycieczka do Supraśla na kapiel która odbyła się w Wasilkowie ;)
- DST 52.49km
- Czas 03:20
- VAVG 15.75km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
2 wycieczka zlotowa
Czwartek, 1 lipca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0
Białystok - Kruszewo - Śliwno - Waniewo - Rzędziany - Saniki - Tykocin
AVG: 15.72 km/h
MAX: 36.79 km/h
Tutaj już moje nogi odmawiały współpracy, kondycja nie pozwalała na zbyt wiele a i porządne zmęczenie po wcześniejszej wycieczce dzień wcześniej dało mocno w kość. Ja już miałam pewne problemy z łażeniem po schodach.
Na szczęście po uzyskaniu pomocy od innych z powrotem do Bursy sama mogłam jej udzielić innym swoim blaszkowozem :)
- DST 117.90km
- Czas 05:58
- VAVG 19.76km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
1 wycieczka zlotowa
Środa, 30 czerwca 2021 · dodano: 06.07.2021 | Komentarze 0
Bydgoszcz - Supraśl - Krynki - Kruszyniany
AVG: 19.71 km/h
MAX: 49.98 km/h
Ja nie dam rady?!
No oczywiście, że... czasami może dam ;)
Ten wyjazd przywalił mi z grubej rury. Tamtego dnia poznałam nie tylko wspaniałe uroki Podlasia ale i jego pagóreczki i góreczki które dały mi popalić w obie strony. Do Supraśla całkiem całkiem mi szło, jechało się dobrze, a za nim powolutku brak kondychy dawał mi się we znaki coraz mocniej bo i wypłaszczenia coraz mniej już było i ciągłe podjeżdżanie robiło swoje. Do Krynek jakoś tam się dojechało jeszcze ale droga do Kruszynian obfitowala już w spływający pot i wyraźnie czułam rosnącą trudność wycieczki. Droga z powrotem do Krynek jeszcze jakoś wyszła bo i w tymże miejscu czekał na nas obiad, po którym zafundowałam sobie jeszcze loda i nawet udało mi się zdrzemnąć co pozwoliło odzyskać pewną część sił. Ale droga z powrotem to była już męczarnia. Górka za górka, podjazd za podjazdem. I nie ma kogo chwycić za ramę, przytrzymać się jakiego elektryka ;)
Do Bursy dojechałam padnięta, na szczęście na stole czekała już kolacja i wiele nie musiałam myśleć o posiłku bo to miałam podstawione pod nosek.
Przydałyby mi się trasy takie jak ta na Mazowszu do trenowania przed Kaszeberundą i innymi maratonami :D
- DST 93.26km
- Czas 04:13
- VAVG 22.12km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Sochaczewa i z powrotem
Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 26.06.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Pilaszków - Zaborów - Leszno - Sochaczew - Stalowa Wola - Leszno - Zaborówek - Wąsy - Pilaszków - Ożarów
AVG: 22.08 km/h
MAX: 36.79 km/h
Miała być setka ale nie wyszło, bo w dalszym ciągu coś mam nie halo po tym jak się przetrenowałam. A może po prostu od nowa buduję formę, jaką miałam przedtem? No w każdym bądź razie wyniki są dość słabe.
Liczy się jednak nie tyle forma ile spalanie kalorii, a tych troszkę na pewno dzisiaj zgubiłam.
Przy okazji serdeczne pozdrowienia dla baraniego siusiaka, który w Sochaczewie skręcał w lewo z przyczepką wymuszając na mnie pierwszeństwo a na koniec zapominając, że na tej przyczepce ma wystająće dechy do tyłu, przez co musiałam dodatkowo awaryjnie hamować. Za takie manewry powinien być ostrzegawczy kop z półobrotu w czółko metalowym czubem buta... Zero pomyślunku, zero wyobraźni i przewidywania.
- DST 26.91km
- Czas 01:11
- VAVG 22.74km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
O wczesnym poranku
Poniedziałek, 21 czerwca 2021 · dodano: 21.06.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Jawczyce - Babice - Borzęcin - Ożarów
AVG: 22.66 km/h
MAX: 31.73 km/h
Z nie do końca zależnych ode mnie powodów położyłam się spać dopiero nad ranem, koło 3... Już świtało. I oczywiście ze względu na kolejny dzień upałow tak i ta noc była upalna, temperatura sięgała 21^C. Mojemu ciału żadna pozycja nie odpowiadała a jakby tego było mało pojawiły się małe, gówniane meszki, które koniecznie musiały fruwać dookoła i siadać gdzieś obok albo na mnie. I na koniec dorzucili mi się dyżurujący technicy dzwoniac z informacją o jakiejś awarii w systemie. Cool!
O godzinie 5 rano byłam z jednej strony wybudzona, z drugiej strony niewyspana. A widząc tak wspaniale rozpoczynający się dzień za oknem wpadłam na znakomity pomysł przejażdżki o poranku :) Tylko dokąd pojechać tak wcześnie rano i bez śniadania... Zaraz, śniadanie? Jawczyce... Tam jest srakumaku! Przejazd "tam" odbył się zasadniczo bezproblemowo. Oczywiście na miejscu restaŁŁracja zamknięta jeszcze, ale po chwili się otworzyli lecz tylko okienkowo nie wiadomo dlaczego. Może komuś nie chciało się podejść z kluczykiem do drzwi, cokolwiek. Po napchaniu się paszą wyjechałam w kierunku na Ożarów i za chwilę przed Broniszami już trąbił na mnie jakiś kretyn udajacy kierowcę, któremu się "coś" nie spodobało. Coś - nie wiem co. Może tom, że biednego zmusiłam do jazdy po środkowym pasie podczas wyprzedzania? No bo jak on myślał? Że będę jechała przy i po krawężniku aby Jaśnie Wielmożny Hrabia Co Psom Dupy Obrabia mógł zmieścić się na tym samym pasie co ja? :) Taki **** jak słonia nos! :)
Po drodze dostąpiłam kolejnych zaszczytów w rodzaju wyprzedzania na milimetry bo przecież Hrabiom za kierownicami ich przewspaniałych kilkunastoletnich złomów i rzęchów tak się spieszy z rana, że nie powstrzymają się i będą taranować jak tylko będzie trzeba, byleby szybciej do pracy w tak wspaniały poniedziałkowy dzień...
Wycieczkę musiałam skończyć wcześniej, gdyż Organizm oświadczył mi dość mocno że nieprzespana noc to raz, a dwa to szykująca się "2" do opuszczenia trzewi.
- DST 41.14km
- Czas 01:49
- VAVG 22.65km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Zero
Czwartek, 17 czerwca 2021 · dodano: 17.06.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Leszno - Blonie - Ożarów
AVG: 22.44 km/h
MAX: 40.80 km/h
Zero przyrostu a wręcz spadek względem tego co zrobiłam we wtorek. I nie wiem o co chodzi. Zupełnie tak jakbym wpadła w jakieś przetrenowanie czy coś ale przecież wg Dzikiego Trenera takich rzeczy nie ma. Więc o co chodzi? Dlatego to co mogłam pokonałam na niskim poziomie zużywania tego co miałam, aczkolwiek na uliczce pod domem pozwoliłam sobie na sprint do 40, który kosztował mnie naprawdę dużo.
- DST 47.20km
- Czas 02:03
- VAVG 23.02km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Po nowe buty SPD
Wtorek, 15 czerwca 2021 · dodano: 15.06.2021 | Komentarze 0
Ożarów - Pruszków - Komorów - Janki - Warszawa - Janki - Komorów - Pruszków - Ożarów
AVG: 22.86 km/h
MAX: 39.68 km/h
Mimo trwającego wqrwienia zebrałam się i pojechałam do znanego sklepu francuskiej sieci aby poprzymierzać i kupić to co wyda mi się najlepsze. Moim łupem padła ostatnia para w moim rozmiarze RockRider MTB, które są może ciutkę miękkie i bardziej przypominają obudowane tenisówki czy trampki, ale dobrze się w nichc hodzi a i ból stopy jeśli nie znikł całkowicie to przynajmniej nie jest tak odczuwalny. Oczywiście to się zmieni z czasem a jak już zakładam że to zalezy od cholernej wkładkiw butach, która się wyrabia z czasem i przez to moje stopy nie pracują tak jak powinny. Bo na logikę: jeśli podczas pedałowania każdy obrót korb będzie powodował ból stopy to bedziemy starali się pedałować mocniej czy słabiej? Jak określić stopień zmęczenia nogi i mięśni kiedy ból stopy przyćmiewa te wrażenia i odczucia?
Nie da się, a przynajmniej ja nie umiem. Skupiam się na bólu i metodach jego likwidacji a odczucia płynące z mięśni nikną w tle.
Wróciłam też do gąbki pod pupcią i jest lepiej, nic nie ociera, nic nie uciska, jest miękko i jedzie się przyjemniej.
Kondycyjnie coś jest ale chyba jeszcze mniej niż było, wytrzymałość mięśni nóg pozwala mi na ładowanie na niskich obrotach full power pod górkę ale to chyba jeszcze nie jest pełnia tego na co stać moje nogi. Zwłaszcza po ostatniej niedzielnej imprezie.
- DST 175.09km
- Czas 08:36
- VAVG 20.36km/h
- Sprzęt Blue
- Aktywność Jazda na rowerze
Kaszeberunda
Niedziela, 13 czerwca 2021 · dodano: 14.06.2021 | Komentarze 0
Kościerzyna i trasa Kaszeberundy + dojazd do miejsca startu i powrót
AVG: 20.33 km/h
MAX: 52.81 km/h
Aby mieć pełną wizję, trzeba poznać całość więc ten wpis będzie dosyć długi. I dobrze, będę miała co czytać po latach :D
Ten sezon zaczynałam praktycznie pod koniec kwietnia, jak pogoda się ustabilizowała na tyle ile powinna w takim miesiącu. Zatem czasu miałam nieco mało, ale to co miałam starałam się wykorzystać w 100%. Różnie z tym bywało, ale plan moim zdaniem wykonałam w 92.75%. Liczę to tak, że zgodnie z założeniami nie chciałam być w gorszej kondycji jak 2 lata temu na Kaszeberundzie - na tegorocznej Kaszeberundzie. Wówczas miałam przejechane około 2.000 kilometrów, w tym roku udało mi się przejechać przed imprezą 1855, a więc po podzieleniu obecnego dystansu przez poprzedni wychodzi 92.75%. Czyli całkiem nieźle. A w zasadzie to bardzo dobrze, biorąc pod uwagę jakość treningów tegorocznych, które nie były tylko samym nudnym kręceniem. Tu było coś więcej. Znacznie więcej.
W pogoni za przygotowaniem, bazując na własnych obserwacjach nieco ponad tydzień temu postanowiłam sprawdzić się w terenie i to zrobiłam w okolicy Bydgoszczy, dzięki czemu nogi nabyły nowe doświadczenia. Oczywiście nie wystarczyła mi 1 dniowa wycieczka, więc dobiłam się w niedzielę drugą i to mogło zadecydować o tym, że się wypompowałam na tyle mocno, że Organizm potrzebował więcej czasu na regenerację, którego to czasu mu zabrakło. W środę czułam, że przyrostu formy nie ma i jest pewien spadek ale miałam nadzieję na zregenerowanie do niedzieli, co niestety się nie udalo. Dlaczego? Cholera wie. Na pewno Organizm dostawał wszystko to co powinien.
Przed startem jadąc na miejsce gdzie zaczynał się maraton już odczuwałam, ze czegoś jakby brakuje, ale wiadomo że Organizm nierozgrzany więc to jeszcze mogłam zignorować. Ale na trasie było już gorzej. Po prostu brakowało kondycji, Organizm nie bardzo chyba wiedział co ma robić ale jakoś tam dobrnęłam do Borska i wsunęłam niezłe śniadanie i po nim ruszyłam dalej w drogę, ale im dalej tym ciutkę słabiej. Zabrakło mi drugiego punktu przy szkole, a kolejny był dopiero w Laskach. Już wtedy czułam, ze jest kiepsko, że nie jestem w formie, że coś jest nie tak, że za duzo rzeczy mi też przeszkadza - zbyt twarde buty SPD, zbyt wpijające się w prawe podudzie ventisit. W końcu dojechałam do rozstaju dróg i tras na 120 i 200 km i tam stanęłam na ~10 minut. Napić się, podeżreć coś słodkiego... przed podjęciem decyzji czy w lewo czy prosto. 200? Czy 120? Oczywiście zgodnie z planem ostatecznie ruszyłam na 200 ale przez kilka następnych kilometrów zatrzymywałam się jeszcze 2 razy pytając siebie samą czy na pewno dam radę? Tutaj przyszedł z pomocą opracowany wcześniej sposób radzenia sobie z takimi wyborami - mam notatkę z tytułami energetycznych utworów muzycznych - więc i tym razem poleciał Alone Tonight Above & Beyond. Startujące rakiety pomagają i to bardzo - więc chwilę potem jechałam dalej ciesząc się z dokonanego wyboru. Jednocześnie mając pewne wątpliwości czy aby na pewno? Bo co z tego, że dojadę jakoś potem do mety - której może już nie będzie - jeśli potem będę znacznie dłuzej dochodziła do siebie po jeszcze większym wysiłku i przez to opóźnię swój dalszy rozwój?
Mimo to parłam do przodu ile mogłam i wkrótce dojechałam do Lasek, gdzie wchłonęłam banana i po kilku chwilach ruszyłam dalej, za małą grupką chłopaka i dwóch dziewczyn. uciekali mi nieco, ale po kilku minutach ich dogoniłam i ciągnęłam jak mogłam na kole, albo gdzieś z boku chwilami wchodząc w grupę aby nie hamować na małych zjazdach. Jakoś to szło, czułam że mam pewien zapasik mocy, tempo było momentami prawie spacerowe. Prawie. Bo jednak im głębiej w las tym więcej trudu musiałam z siebie wydobyć aby ciągnąć tak jak oni. I za Swornymigaciami pojawił się kryzysik an jednym z dłuższych podjazdów, grupka mnie wyprzedziła i pooooszła dalej a ja zostałam sama. Pomachałam im jeszcze jak to mam w zwyczaju i... dogoniłam chwilę potem. Scenariusz ten powtórzył się jeszcze raz ale przy kolejnym odejściu zostałam już sama i to się nie zmieniło do zjazdu z DW236. Niedaleko dalej pomiędzy Jeziorami Małym i Dużym Głuchem stanęłam i zrozumiałam, że w zasadzie no to mam lekko przerypane. Najdalszy zakatek trasy a ja... sama nie wiem co mam robić. Energii brak, wydolność Organizmu została w Bydgoszczy tydzień wcześniej. A wiedziałam co mnie czeka po trasie - czyli znamienite podjazdy na trasie do Ugoszczy, gdzie jest coś co boli a jakby było mało jeszcze, to za DK20 czeka Półczno i Sulęczyno. Ten drugi taki taki cudowny :D Jak się jest w formie to się przelatuje i zastanawia gdzie te takie okropności są. A jak się formy nie ma tak jak ja nie miałam to się człowiek wnerwia bo noga nie podaje. Dlatego kiedy ponownie pojawił sie przy mnei Ratownik na motocyklu, dałam Mu znać że odpadam. On mi zaproponował serwis rowerowy ale... Na liczniku tylko 103 kilometry... A ja chciałam tego dnia zrobić co najmniej 120, tyle ile wynosiła średnia trasa. Dlatego pokręciłam główką - nie, nie trzeba dam sobie radę i pojadę do Kościerzyny sama... Bo przecież wg map gugla mam do przejechania tylko 68 kilometrów, prawda? :P Albo 80... Jak kto woli.
I te 68 to nie było proste zadanie, dwukrotnie musiałąm się zatrzymywać i po prostu regenerować siły. A czy dałabym radę jednak podjechać te urocze miejsca o których wspomniałam wcześniej? Na to pytanie odpowiedział mi podjazd na DK20 tuż przed Kościerzyną. Kategorycznie stwierdził: nie.
Łącznie zrobiłam 175 kilometrów i wg sprawdzenia w RWG po mojej trasce wyszło spokojnie >200 metrów mniej podjazdów.
I tu aspekty jakie musiałam wziąć pod uwagę:
- ukończenie maratonu?
- buty SPD będące bolesnym końcem moich dolnych konczyn
- siedzenie i ból pułdupka
- brak formy, szybkie męczenie się
- niewielką różnicę pomiędzy 168-170 km a 200 kilometrami na końcu
- zamykane bufety po drodze, które moga być już nieczynne
- ciągnące się patrole motocyklistów (szacun rzecz jasna), czekające na ostatnich maruderów czyli na mnie...
- nieczynną metę na koniec
- jeszcze dłuzszą regenerację która i tak nie byłá pełna - tu się kłania wykresdik z friela bodaj o tym jak to jest jak się wpadnie w dół przetrenowania. Oczywiście Dziki Trener twierdzi że nie ma czegoś takiego jak przetrenowanie, ja stwierdzam że nie wiem komu mam wierzyć i ma to wedupie. Pełnej regeneracji nie osiągnęłam przed Kaszeberundą.
- wolność - czyli robię co chcę po zjechaniu z trasy i przerwaniu udziału w Imprezie
- tak czy owak do pokonania 68 kilometrów samotnie po terenie Kaszub, które do płaskich jak wspomniałam wcześniej nie należą
- marudzenie znajomych: "nie dała rady!" Ojeeeej. Sram na to. Zapomniał wół jak cielęciem był.
- "ale kilka lat wczesniej zrobiłaś mimo iż w ogóle nie miałaś formy". I jak potem wyglądałam? Jak TRUP? Który nie jest w stanie ustać? Który trzęsie się jak osika? Na co mi to i jak to wpłynie na mój dalszy trening?
- "walczy się do końca!" a to sobie walczcie. Powodzenia. Ja machać motyką w kierunku Słońca nie zamierzam :D
Wiem jedno - 99% polskich rowerzystów jeżdżących w Polsce nawet nie marzy o tym żeby przejechać 100 kilometrów na raz, nie mówiąc o wzięciu udziału w takiej imprezie jak Kaszeberunda. Więc nawet jak nie przejadę pełnych 200 kilometrów a tylko 170 to i tak jestem "Above & Beyond" zasięgiem 99% rowerzystów ;)
P.S. Próba robienia na siłę 120 kilometrów była błędna. Zjarałam wszystko co miałam, z czego mogłam wyciągnąć to wyciągnęłam i wróciłam do bazy noclegowej po prostu pusta. Zajechana. Gdybym zrobiła sobie tak jak zrobiłam na tym 55 kilometrze ta przerwę i potem kolejną juz na punkcie na średnim dystansie, tam odpoczęła jeszcze trochę i potem kontynuowała w podobny sposób przejazd to z całą pewnością do domku bym dojechała szczęśliwa i mając jeszcze kilka % energii. Również regeneracja nie trwałaby tak długo i ja sama nie czułabym się jak wypluta i nie chodziła wqrwiona na wszystko przez następne 24 godziny.
P.S.2 Pewną przyczyną niezregemnerowania się mogła być mniejsza ilość snu - wychodziło mi jakieś 5-6 h średnio kilka dni pod rząd po przebojach w Bydgoszczy.