Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Blue

Dystans całkowity:12479.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:591:18
Średnia prędkość:21.10 km/h
Suma podjazdów:1661 m
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:54.97 km i 2h 36m
Więcej statystyk
  • DST 199.55km
  • Czas 08:27
  • VAVG 23.62km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszeberunda - próba 215 km

Niedziela, 9 czerwca 2024 · dodano: 09.06.2024 | Komentarze 0

Kościerzyna i okolice
AVG: 23.57 km/h
MAX: 58.83 km/h

Na wstępie trzeba napisać wprost: jeszcze 2 tygodnie temu, a nawet miesiąc temu byłam pewna, że nie pojadę na wiecej niż 120 km. W kwietniu przeszłam długie przeziębienie, które nie tylko zahamowało proces treningu, ale także mnie cofnęło. Straciłam czas i możliwości dotrenowania do odpowiedniego poziomu, nie wykonałam założonego planu mającego zwiększyć moją wytrzymałość "dystansową". Nie uzyskując tego udało mi się osiągnąć jednak jakiś poziom wytrzymałości "szybkiej", dzięki czemu nie byłam taka "bezbronna" na dzisiejszym maratonie i mogłam się czymś wykazać - ale tylko na początku wydarzenia. Odpowiedni trening mógłby też wzmocnić mięśnie współpracujące ze stawami kolanowymi.
Wystartowałam w II grupie, o 6:12. Przez kilka dłuższych chwil jak zawsze pędziłam pierwsza, ale to było tylko chwilowe bo szoszoni niebawem mnie szybko wyprzedzili. Rozpoczęła się długa jazda do niby wcale nie tak odległego I punktu w Borsku, gdzie zawsze czeka na startujących jajecznica, kanapki ze smalcem, herbata i kawa. Po kilkunastu minutach rozgrzewania się Organizm działał już jak powinien, a mięśnie nóg zaczęły pozwalać na więcej i więcej. Dzięki temu mogłam nie tylko utrzymać pozycję, ale jeszcze wyprzedzić kilka osób startujących w I grupie. Dało mi to sporą wiarę w swoje mozliwości i cisnęłam dalej. Na 20 kilometrze w lusterku pojawił sie znajomy poziomkowicz - Osesku - który chwilę później wyprzedził jadąc w małej grupce spionowaconych. Sądziłam, że wcześniej wyprzedzi nas Pająk, a jednak nie. Niestety na 22 kilometrze przed moimi oczyma pojawiła się żólta flaga, a kolejny kilometr dalej załopotała czerwona - kończył się cukier. Zjechałam na bok próbbując uniknąć bomby, szybko dojadłam batonika, popiłam i pojechałam dalej. Ale i tak o bombę się omsknęłam i delikatnie ją poczułam.
Na punkcie w Borsku dogoniłam Osesku, a sama chwyciłam jajecznicę, kanapki ze smalcem, ogórka małosolnego i oczywiście herbatę z mlekiem. Dosyć szybko to pochłonęłam i szybko wsiadłam na rower, ale już czułam pewne problemy. Zastanawiałam się czy lecieć na 120 czy ciągnąc i próbować przejechać te 215. To był by olbrzymi sukces biorąc pod uwagę bardzo słabe przygotowanie. Słabe? Na pewno było ono lepsze niż te, które miałam 11 lat wcześniej, w 2013 roku. Dużym utrudnieniem było to, że rozjazd dzielący trasy 120 i 215 kilometrów jest znacznie przez drugim punktem w Laskach. Jednak kilka kilometrów po opuszczeniu punktu w Borsku jechało mi się już trochę lepiej. Dlatego zaryzykowałam i czując się w pełni zadowolona i dumna - ostro skręciłam za szoszonem na drogę do Lasek. Tak dobrze mi się jechało, tak dobrze trzymałam się tego jadącego powolnie - pewnie odpoczywającego? - szoszona. Ale już wtedy czułam, że coś jest nie tak z prawym wiązadłem krzyżowym w kolanie. Że coś jest nie tak również z odległością suportu od fotelika. Tak więc zaraz po wjechaniu na punkt w Laskach wzięłam się za niezbędne poprawki, przysunęłam fotelik do przodu roweru. Specjalnie posiedziałam nieco dłużej, zjadając wiecej ciasta aby dać Organizmowi niezbędne węglowodany. Oczywiście lekko przesadziłam i miałam potem lekki zjazd, ale jechało mi się kolejne kilometry zupełnie nieźle. Aż do Swornychgaci. Chociaż w zasadzie na kilka kilometrów jeszcze przed tą wspaniałą miejscowością dostawałam pewne niepokojące sygnały. I w Swornychgaciach dostałam czerwoną lampkę. Jeden krótki przystanek i zastanawianie się co dalej, ale chciałam i wiedziałam, że już muszę jechać dalej. Dlatego w końcu podczepiłam się pod jakiegoś grawelowca, jadącego na szerszych oponach, który jechał niezbyt szybko pod silny wiatr i po prostu trzymając się jego koła przejechałam kilkanaście kilometrów. Aż do momentu w którym stwierdziłam, że te 20-21 km/h to nieco mało i sama mogę pojechać szybciej. I faktycznie leciałam sobie chwilami nawet "aż" 25 km/h. Nogi czuły się z tym nieźle, zwłaszcza jak nie wiało za mocno i jechałam... w dół. Bo kiedy musiałam pocisnąć, to już powoli brakowało sił. W ten sposób siłując się z wiatrem, z nogami dojechałam do Przechlewa a potem do rozstaju dróg, na którym zgodnie z trasą odbijaliśmy z powrotem do drogi DW212, która chcieli ominąć - nie wiem czemu - organizatorzy. I tak po kilometrze odjeżdżaliśmy do nawierzchni, która była kiedyś asfaltowa, ale ktoś potem posypał ją jakimś tłuczniem, przejechał walcem i tak zostawił. A Organizatorzy Kaszeberundy tego jakby chyba nie sprawdzili i kierując nas tam zaserwowali nam 16 (szesnaście!!!) kilometrów jazdy takim czymś:
https://maps.app.goo.gl/6J1RjtyD5cJYJjMy7
16 kilometrów później kiedy zobaczyłam asfalt nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że to juz koniec PIEKŁA... A kiedy wyjechałam na ASFALT - taki gładki, wiecie - to mój rower nagle zaczął jechać normalnie, a nie podskakiwać! WOW. Niestety ja i moje nogi byliśmy już tak zjechani po tym kawałku wertepów, że mieliśmy DOSYĆ. A tymczasem do kolejnego punktu w Lipnicy dalej było jeszcze kilkanaście kilometrów. Jak to? No bo ktoś wymyślił, że pomiędzy punktami w Laskach i w Lipnicy będzie ~70 kilometrów niczego. Niczego - poza takim wspaniałym urozmaiceniem jak ten kawałek wertepów.
Do Lipnicy dojechałam zmordowana. Miałam już serdecznie dosyć. Wchłonęłam pomidorówkę, popiłam, dojadłam kolejnego batonika i ruszyłam dalej za gravelowcem (nr startowy 26), który w międzyczasie mnie dogonił. Swoją drogą - bardzo Ci dziękuj Kolego za pomoc, że pozwoliłeś mi trzymać się swojego koła i wtedy kiedy jechaliśmy pod wiatr i wówczas, kiedy ciągnęliśmy kilka kilometrów razem do Udorpia.
Udorpie, Ugoszcz a potem Kostki gdzie wjjeżdża się na wzgórze przy pięknym jeziorze. W 2013 roku miałam olbrzymi problem z pokonaniem tej części trasy. Potem przez kolene lata często nie musiałam nawet zmieniać blatu z przodu - ale w tym roku nogi miały dość i tarczę musiałam zmienić na mniejszą, aby te wzniesienie pokonać. I to był ten moment, w którym dotarło do mnie, jaki jest stan moich nóg. W Studzienicach dostałam bardzo mocne potwierdzenie od nóg: NIE. Kolejny krótki ale stromy podjazd i kolejna redukcja do małej tarczy z przodu! Kiedy normalnie rok temu nie musiałam tego robić. I oczywiście na prostej, kiedy było poziomo ja trzymałam większą prędkość niż rok temu - rzędu nawet i 30 km/h. Ale było to spowodowane bardzo silnym witatrem w plecy - który jednak na podjazdał mi wiele nie pomagał a do tego mocno wychładzał. A po drugiej stronie Drogi Krajowej 20 cekało mnie kilka bardzo dużych wzniesień. A przecież ja swój plan minimum - 120 kilometrów - miałam już zaliczony. Po co mam się pchać dalej? Powiększać kontuzje obu kolan a przede wszystkim prawego wiązadła krzyżowego? Głowa - chciała. Ale ciało jasno mówiło - NIE.
Dlatego przy wylocie na DK20 odmachalam panu policjantowi, że jadę w prawo a nie w lewo i poleciałam prosto na metę. Aby odebrać medal nie za Profesora ale za Doktora. Ale za to na pewno Habilitowanego - bo przecież na końcu miałam mieć ponad 190 kilometrów. To jak bardzo byłam zjechana uświadomił mi też ostatni przystanek - na 8km przed metą. Musiałam zjechać, musiałam usiąść na ławce, odetchnąc, zjeść kolejnego batonika, napić się i dopiero mogłam jechać dalej.
Na Mecie prosiłam o medal dla Doktora, ale niestety wszystkie medale mieli identyczne, także cóż... Niby mam medal Profesorsko-Doktorski-Magistrowy ale wiem swoje. Zrobiłam 199 kilometrów, czyli tak znacznie więcej niż zakładałam. Do tego jakby tego było mało - ze średnią większą niż rok temu bo 23.59 km/h a nie 23.40.
Wiem co poszło nie tak, wiem czego mi zabrakło, wiem co zrobić aby było lepiej. Wnioski wyciągnięte, zabieram się do pray aby za rok ciągnąć na kole szoszonów jadących w "pociągach". Taki CEL stawiam sobie na kolejny rok.
O ile Organizatorzy wyprostują odpowiednio południowo-zachodni skraj trasy.


Kategoria Blue


  • DST 8.99km
  • Czas 00:25
  • VAVG 21.58km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna - powrót z mety

Niedziela, 9 czerwca 2024 · dodano: 09.06.2024 | Komentarze 0

Kościerzyna
AVG: 21.13 km/h
MAX: 46.67 km/h

Powrót z Mety Kaszeberundy na Markubowo.


Kategoria Blue


  • DST 5.81km
  • Czas 00:28
  • VAVG 12.45km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Beluga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościerzyna - do biura zawodów

Sobota, 8 czerwca 2024 · dodano: 08.06.2024 | Komentarze 0

Kościerzyna
AVG: 12.10 km/h
MAX: 34.35 km/h

Krótka traska po miescie do zawodów. Przy okazji lekki test roweru, który w transporcie stracił mocowanie lampki i lekko uszkodził lusterko.
Po powrocie w rowerze nasmarowałam napęd - z braku (zapominalstwo) odpowiedniego rowerowego, dostał olej pewnego znanego producenta olejów silnikowych, 5W30. O dziwo - napęd roweru pracuje na tym znakomicie.


Kategoria Blue


  • DST 20.36km
  • Czas 00:46
  • VAVG 26.56km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ożarów - ekspresem do Pilaszkowa

Piątek, 7 czerwca 2024 · dodano: 07.06.2024 | Komentarze 0

Ożarów - Pilaszków
AVG: 26.19 km/h
MAX: 40.42 km/h

Ostatnie mini-trenowanie przed Kaszeberunda, która ma się odbyć w niedzielę. Ostatnie zweryfikowanie tego co mogę JA i czy rower szosowy nadaje się na pewno do jazdy, czy nic mu nie dolega. Test siebie samej wyszedł całkiem nieźle i wydaje mi się, że lepiej niż rok temu. Ale to jeszcze zobaczę na trasie maratonu, po pierwszych dwóch punktach będę wiedziała co dalej.
Na pewno Bluebar prowadzi się inaczej niż RBB czy Beluga, no i ma kopa. Tzn bardzo ładnie reaguje na kopnięcie w pedały. Nie czeka, tylko od razu przyspiesza. Lekkośc i brak amortyzacji robią swoje. Tak samo jak i przy pokonywaniu wertepów - czuć wszystko.


Kategoria Blue


  • DST 22.85km
  • Czas 01:07
  • VAVG 20.46km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ożarów - Babice

Piątek, 17 maja 2024 · dodano: 17.05.2024 | Komentarze 0

Ożarów - Babice
AVG: 20.41 km/h
MAX: 42.90 km/h

Z racji naprawiania nózki w Beludze, obecnie jeżdżę na Bluebarze. To jest potęga lekkości. Ale też i braku amortyzacji więc czuje się dosłownie wszystko co jest na asfalcie.
Ale te prędkości i łatwość ich uzyskiwania... To jest kolejny cud rowerowy. Ledwo się depnie - a to już leci samo przed siebie. Oczywiście ponieważ jest lekkie, więc i z braku dużej bezwładności jest bardzo narowiste. Bardzo. Do ujeżdżania tego trzeba mieć wbudowany dodatkowy "Fly-By-Wire", sama nauka jazdy na poziomce niewiele daje - właśnie z powodu takiej a nie innej kierownicy. Bo przy niej nie ma możliwości machnięcia nią na lewo i prawo i utrzymania "jakoś" równowagi. Wszelkie: "jakoś_to_będzie" na tym rowerze się nie sprawdza, bo on wiele nie wybacza.
Standardowo mając już trochę lepsze nogi udało mi się wyciągnąc:
- z wiaterkiem 42 km/h przez ponad kilometr
- na uliczce chwilowo 40 km/h ale już widziałam czerwone lampki w nogach


Kategoria Blue


  • DST 213.52km
  • Czas 09:13
  • VAVG 23.17km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszeberunda + dojazd

Niedziela, 4 czerwca 2023 · dodano: 07.06.2023 | Komentarze 0

Kościerzyna i okolice - zgodnie z trasą Kaszeberundy
AVG: 23.13 km/h
MAX: 57.00 km/h

Trasę maratonu przemierzyłam z prędkością średnią 23.40 km/h. Potem dopiero na powrocie mi ta średnia spadła.
Przygotowanie do maratonu niestety nie udało mi się do końca tak jak chciałam i planowałam, że w tym roku przejadę jednak te swoje 120 km i będzie dobrze. Jednak wcześniejsze testy roweru Bluebar i sobotnia wycieczka na Jawczyce, pokazały mi że zrealizowałam to co chciałam w znacznie większym wymiarze niż początkowo sądziłam.
Zmiana roweru jaką zrobiłam w sierpniu poprzedniego roku dała mi możliwość trenowania i jeżdżenia na rowerze ważącym co najmniej 1.5x więcej niż Bluebar. A jeśli do tego dorzucę, że od ponad pół roku jeżdżę na Beludze z oponami nie Durano, ale made by Decathlon, o szerokości 1.5" i wadze pewnie z 2x więcej... No to ten trening musiał przynieść dodatkowe efekty.
Oczywiście nie planowałam żadnych wyskoków. Nie planowałam żadnego siłowania się z pedałami. Jechałąm na 90%, bez sięgania po maksymalne rezerwy i tylko raz przekroczyłam próg "ostrzeżenia". Dzięki temu nie zabrakło mi nigdzie siły, pokonałam kazdy podjazd. A tylko jeden z nich wymagał ode mnie zmiany na mniejszy blat z przodu.
Start - wszystko zgodnie z planem, dostawa węglowodanów zgodnie z założeniami czyli 2x banan. Starczyło spokojnie do Borska, gdzie zjadłam lekkie śniadanie, dorzuciłam bawarkę i 2 kromki chlebka ze smalcem. Troszkę węglowodanów. I mozna było jechać dalej do Lasek.
Laski - zgodnie z planem. Dłuższa chwila odpoczywania na trawce jedząc ciasta, pijąc i zmieniając ubranie z ciepłego wiosennego na całkowicie lekkie.
Lipnica - przed punktem brakowało mi już nieco węglowodanów i na punkcie musiałam spędzić dłuższą chwilkę na uzupełnienie wszelkich braków, nawodnienie i chwilkę masażu dla wiązadła prawego kolana, które dawało mi się nieco we znaki. Także wówczas napełniłam bakteryjki na pokonanie kolejnych kilometrów do kolejneg punktu.
Półczno - z przyjemnością pożarłam loda, który pozwolił mi na lekkie schłodzenie się. Brakowało mi cienia, Organizm chciał odpocząć nieco więcej, dlatego wykorzystałam moment na króciutką drzemkę, która dała mi kompletny reset. Rozluźniłam się. Mogłam pędzić dalej - czyli między innymi przez zacienioną małą serpentynkę. Piękne widoki!
Sulęczyno - taki dość króßki postój na podjedzenie czekolady, nawodnienie i mogłam jechać dalej.
Stężyca - super pyszne placki ziemniaczane z cukrem i śmietaną. MNIAM!!! I to raptem na te 15-16 kilometrów przed Metą.
META. Wreszcie.
Na Mecie już czułam zmęczenie, nogi już miały mnie dosyć, potrzebowałam odpoczynku. Po odebraniu medalu przejechaliśmy jeszcze kilka kilometrów pod AquaPark gdzie czekał posiłek, a potem do naszego wspaniałego miejsca Noclegu.
Gdyby nie przetrenowanie jakie sobie zafundowałam na początku Maja - byłoby znacznie lepiej. Ale i tak poszło mi niesamowicie dobrze. Ewidentnie mój plan się powiódł w ponad 100%. Zwłaszcza to, że na kilka dni nie trenowałam, dałam sobie odpocząć i w ten sposób napełniłam bakterie. I ta zmiana roweru... SUPER opcja.
owszem, Bluebar jest nieco krzywy (dwuślad), ale ta lekkość... Ta Reakcja na kręcenie... To było właśnie TO, co dało mi możliwość przejechania Kaszeberundy w tym roku. Na Beludze nie miałabym szans na więcej niż 120 km.


Kategoria Blue


  • DST 10.91km
  • Czas 00:27
  • VAVG 24.24km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na śniadanie i z powrotem

Sobota, 3 czerwca 2023 · dodano: 03.06.2023 | Komentarze 0

Ożarów - Jawczyce
AVG: 23.94 km/h
MAX: 35.85 km/h

Wyjeżdżając z domu okazało się, że DA SIĘ rozwalić OSTRO samochód na wąskiej uliczce osiedlowej gdzie jest ograniczenie do 40 km/h. Da się. I to tak, że pół maski skasowane, obie poduszki strzeliły a na miejsce wypadku przyleciała i Straż Pożarna i Ratownictwo Medyczne. Brawa dla kierującego. I pytanie: JAK ty to chłopie zrobiłeś??? JAK???!!!
Ten wyjazd byłmi potrzebny nie tylko po to aby zjeść coś fajnego (dla mnie), ale również dać pole do popisu Mózgu, który wczoraj zaliczył I lekcję przypominania sobie jak się jeździ na Bluebarze. Ostatni raz wsiadałam na ten rower w sierpniu rok temu... Potem była już tylko Beluga, która jest... prosta. I zupełnie inaczej się prowadzi niż Bluebar, który jest wyższy i ma inną kierownicę. Do tego Bluebar ma defekt - jest dwuśladem :( Niestety. Nie wiem czy to kwestia zbyt cienkich rur ramy czy czegoś innego (może po jakimś upadku czyimś na nim...) Ale moja Mózgownica już wczoraj tak jak i miesiąc temu na Majówce twierdziła, że "coś jest nie tak" i "jadę skosem".
Jednak Bluebar ma pewną poważną zaletę: jest leciutki. I do tego jest na duuużych kołach 27.5" + 28" więc niektóre wyrwy przeleci szybciej niż Beluga. Ale też jest sztywniakiem więc wszystko się czuje.


Kategoria Blue


  • DST 2.84km
  • Czas 00:08
  • VAVG 21.30km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Testy

Piątek, 2 czerwca 2023 · dodano: 02.06.2023 | Komentarze 0

Ożarów
AVG: 20.76 km/h
MAX: 36.51 km/h

Testy Bluebara. Trochę czasu stał i czekał na lepsze czasy i się doczekał.


Kategoria Blue


  • DST 66.81km
  • Czas 03:38
  • VAVG 18.39km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Offenburga

Sobota, 9 lipca 2022 · dodano: 10.07.2022 | Komentarze 0

Strasbourg - Offenburg - Kehl - Strasbourg
AVG: 18.37 km/h
MAX: 37.29 km/h

Gorąco. Miało być chłodniej, jednak niestety kiedy wyruszyłam już był upał ale na szczęście nie było takiego piekarnika jak kilka tygodni temu i dawało się jechać.
Do Offenburga dojechałam praktycznie samymi ściezkami rowerowymi, prawie że bez korzystania z innych asfaltów. Niestety często to co pokazuje Google to nie są właściwe drogi dla rowerów i poza asfaltem pod kołami roweru pojawiał się i szuter. Na szczęście dało się po nim jechać chociaż kilka razy wpadałam na normalny żwir i to z tych grubszych. Mimo to drogi całkiem fajne, prowadzone w zieleni więc jazda nimi to przyjemność.
W Offenburgu wytrąbił mnie jakiś szkop cham, bo mu wjechałąm na rondzie na przejście dla pieszych. Bieeedny, ojoj. Taka tragedia go spotkała! A mógł popatrzeć na wspaniałą szybką poziomkę ;) Potem jeszcze w samej Francji wyjechałam niechący na Rte de Neuhof opodal hotelu. I znowu jakieś trąbienie. Czyli jednak obywatele Zachodu wcale nie mają tak dużo cierpliwości. jednak czasem im coś tam z tyłu główek odwala. A szkoda.
Na tych trasach rowerowych jednak się bardziej męczę niż na asfaltach w Polsce. Znacznie częstsze zmiany trasy, więcej pagórków i w ogóle - jak to byw ai u nas - traski robione pod rekreację a nie pod transport. A więc de facto rowerzyści w dalszym ciągu są olewanie i robi się dla nich przy okazji a nie przede wszystkim.
Z miłych akcentów - jadąc do offenburga ujrzałam na tej samej drodze rowerowej którą się poruszałam w lusterku za sobą peleton kolarzy. Oczywiście zjechałam na bok, oni sobie przejechali i ktoś z nich krzyknął "DZIĘKI!". No proszę. Są tu i POLACY :D Zresztą pod srakomakiem w Offenburgu też widziałam rodzinę z Polski z rejestracją na SZ :D Cieszy mnie, że nie jestem tutaj sama na obczyźnie :D


Kategoria Blue


  • DST 58.38km
  • Czas 03:38
  • VAVG 16.07km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ustka - III wycieczka Zlotowa

Sobota, 2 lipca 2022 · dodano: 10.07.2022 | Komentarze 0

Ustka - Słupsk
AVG: 16.05 km/h
MAX: 43.78 km/h

Kolejna wycieczka - tym razem do Słupska przez Dolinę Charlotty. W Słupsku było trochę zwiedzane, było trochę jedzone a na koniec ścieżką wróciliśmy do Ustki.


Kategoria Blue