Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 13.61km
  • Czas 00:40
  • VAVG 20.41km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do marketów

Sobota, 12 października 2024 · dodano: 12.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 20.30 km/h
MAX: 33.48 km/h

Po wczorajszym wypadzie doszłam do wniosku, że warto w końcu zabezpieczyć ten ostatni bieg przed zrzucaniem łańcucha na niego, gdyż tuż obok była śruba przerzutki, która wystawała trochę na wewnętrzną stronę widelca. Tak więc po krótkich kombinacjach zmniejszyłam zasięg i... I wszystko pięknie działało.
Aż do rana. Bo rano znalazłam przypadkiem wycięta podkładkę jaką zrobiłam w sierpniu do innego roweru z podobnym problemem. Spróbowałam ją więc podłożyć pod przerzutkę i okazało się, że w zasadzie to po jej zamontowaniu gwint śruby wchodzi ile tzreba i przerzutka się nie rusza i ma pewne zamocowanie w widelcu. Podłożyłam, wyregulowałam przerzutkę raz jeszcze - i działa pięknie. Mniej problemów z pamiętaniem "ile to biegów jeszcze mam" a do tego +1 bieg więcej pozwalający mi przy blacie 60T na uzyskanie +40 km/h bez dokręcania na kadencji.
Dzisiejszy wyjazd miał więc na celu sprawdzenie tego, czy to na pewno działa, czy przerzutka działa na 100%, czy nie ma żadnych zgrzytów dosłownie i w przenośni a do tego stwierdziłam że spróbuję wymienić lusterko montowane na kierownicy które się rusza (mimo mocnego zamocowania) na takie wsadzane w rączkę kierownicy. I po te listerko ruszyłam do marketu w którym byłam też wczoraj a przy okazji na obiadek i jeszcze po jakieś żarcie.
Kiedy już wracałam z ostatniego marketu do mieszkania, jakiś pacjent skręcający w prawo na sporym skrzyżowaniu:
+ zapomniał aby sprawdzić co ma z prawej strony na pasie dla rowerów
+ nie włączył kierunkowskazu
Tak więc w nagrodę ma obdrapane tylne nadkole. Mnie się nic nie stało, nie potłukłam się, rower w ogóle nie ucierpiał.
Moje szczęscie i jego, że mam olbryzmie doświadczenie, wiedziałam co się święci kiedy zaczął zwalniać i zbliżać się do prawej krawędzi. Niestety Raptbike ma ograniczony promień skrętu a on w pewnej chwilis kręcił dość gwałtownie i mimo iż wyhamowałam to i tak on skręcając zaczepił o mój lewy pedał. Na szczęście ten wytrzymał, nie przekrzywił się, nie zwichnał sobie ośki bo wówczas pacjent byłby w plecy o jakieś ~440 E$ za Assiomę...
Niestety dla mnie - nie włączyłam kamerki ruszając spod marketu "bo to tylko 5 minut do mieszkania", no i zabrakło mi dowodu na w razie czego. Ale co nieco sfilmowałam już po fakcie.
Poza tym zaczyna się tu jesień, jest coraz zimniej, wiaterek i jest "tak sobie".




  • DST 20.90km
  • Czas 00:56
  • VAVG 22.39km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do marketu

Piątek, 11 października 2024 · dodano: 11.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 22.25 km/h
MAX: 37.24 km/h

Tym razem się trochę lepiej przygotowałam, ale i tak po wyjściu czułam chłód. Czyli jednak czegoś mi jeszcze brakowało. Jednak po drodze zaliczyłam batona proteinowego i poleciałam dalej. Niestety na miejscu pod marketem Organizm dalej się czuł tak sobie, ale mimo wszystko przekonałam go do pewnych zmian w trasie i w drodze powrotnej zaliczyłam Lingolsheim. Czyli pojechałam sobie ciutkę naokoło. Ten wybór okazał się być nieżły, bo po drodze węgle zaczeły działać, nogi dostały dopalaczy, a i zrobiło mi się cieplej. Chociaż w drodze do marketu żałowałam, że nie wzięłam.,.. rękawiczek. A przecież było 12^C. Także co jak co, ale przy kolejnych wyjazdach muszę się przygotować jeszcze bardziej, lepiej nawet niż obecnie.
Osiągi? Dobre. Ale ja nie mam gdzie się rozpędzić tu po mieście. Co i rusz jak nie światła to samochody, to jakies wyrwy na wyrwach połatane łatami z wyrwami. I te krawężniczki wszędzie gdzie tylko się da. I połatane byle jak śmieszynki rowerowe, z krawędziami pomiędzy różnymi warstwami asfaltu. Na szczęście kierujący tu samochodami są bardziej przyjaźni rowerzystom - zwłaszcza takimi kierującymi UFO tak jak ja - i tolerują mnie na "ich" drodze.
Także... co z tego że rower jest i jest bardzo szybki, skoro tutejsze "drogi dla rowerów" są w stanie gorszym często niż te w Polsce. Mimo iż niby asfaltowe...
Do tego dochodzą jeszcze kwestie progów spowalniających. Tak jak i w Polsce tutejsi budowniczowie i projektanci nie umieją w wygładzanie takich budowli. To jest dla nich za trudne. Wg nich próg musi być jak próg - ma wręcz wyrywać zawieszenie. A rowery - łamać na pół. Bo tak i już.




  • DST 14.16km
  • Czas 00:39
  • VAVG 21.78km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - bomba

Środa, 9 października 2024 · dodano: 09.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 21.49 km/h
MAX: 35.70 km/h

Miało być treningowo, chciałam poćwiczyć podjeżdżanie na moście tramwajowym... I w sumie to początkowo wszystko zapowiadało się pięknie. Jeszcze przed wyjściem zjadłam banana, po drodze dorzuciłam batona, aby przypadkiem czegoś nie zabrakło... Po czym niedaleko przed wspomnianym mostem, mój wspaniały Organizm powiedział: "NIE".
Nie zjadłam nic po obiedzie, wróciłam na pustym żołądku, banan nie zdążył się wchłonąć, baton (proteinowy w dodatku) tym bardziej i po tym 8 kilometrze nogi stwierdziły że mają dość, a po kolejnym powiedziały mi, że one mają wszystkiego dosyć i mogę sobie wracać sama. Na rękach.
A początkowo było naprawdę nieźle.
Gdybym miała więcej czasu to bym się poturlała spokojnie dalej i dalej i poczekała aż węgle zaczną działać. No ale niestety.




  • DST 60.13km
  • Czas 02:28
  • VAVG 24.38km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka na północ

Niedziela, 6 października 2024 · dodano: 06.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Gambsheim
AVG: 24.35 km/h
MAX: 36.73 km/h

Miałą być wycieczka jeszcze dalej, ale z braku czasu musiałam się nieco ograniczyć. I w sumie bardzo słusznie. Duże chęci były, ale juz po kilkunastu kilometrach bardzo szybkiej jazdy zaczęłam czuć lekkie zmęczenie, potem większe nieco a kiedy dotarłam do Gambsheim to wiedziałam, że to już jednak muszę zacząć wracać. I to nie tylko z powodu braku czasu ale również braku sił. Coraz rzadziej byłam w stanie odpalać bieg zaczynający się od 30 km/h, a kiedy to już robiłam, czułam że troszkę mi brakuje mocy do jego utrzymania. Ale faktem jest, że kiedy wyjeżdżałam ze Strasdourga to czułam, że ten bieg zaczął wchodzić znacznie częściej i już jestem coraz bliżej powiedzenia: "Mam to". Ewidentnie widać, że jescze na dobrze nie wypoczęłam po ostatnim brevecie a i ostatni trening też wyciągnął ze mnie sporo.
Powrót był już słaby, to co odwaliłam na początku (zasuwanie na S4?) zrobiło swoje na koniec. W mieszkaniu czułam jeszcze braki tchu, więc ta wycieczka kosztowała mnie sporo sił.
Natomiast Raptobike się świetnie sprawdza, chociaż po zmianie napędu z 8 rzędowego na 11 tęsknię nieco za większymi skokami pomiedzy biegami, ciutkę więcej czasu zajmuje mi przyspieszenie jeśli chcę stopniowo wrzucać wyższe biegi. Ale też przerzutka XT ma znakomitą precyzję. Chociaż mam wrażenie, że wrzucenie wyższego biegu wymaga większej siły niż zrzucenie. Jakby na odwrót niż w poprzedniej Deore.




  • DST 20.75km
  • Czas 01:01
  • VAVG 20.41km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Beluga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - treningowo

Środa, 2 października 2024 · dodano: 02.10.2024 | Komentarze 0

Strasbourg
AVG: 20.30 km/h
MAX: 35.06 km/h

Po trzech dniach odpoczywania po brevecie przyszedł czas na rozruszanie nóg i sprawdzenie co tam u nich słychać. Jednak tym razem po przeanalizowaniu pewnych za i przeciw oraz plusów dodatnich ujemnych jako rower wybrałam cięższą i wyższą Belugę, aby szybciej i łatwiej uzyskać... zmęczenie. Na Raptobike musiałabym piłować ile się da, aby uzyskać coś powyżej 160-180 Watt, natomiast mnie zależało na tym aby rozpędzać się wolniej pakując znacznie więcej siły zwiększając w ten sposób efekty treningu jaki chciałam sprezentować swojemu Organizmowi. Oczywiście mogłabym zabrać po prostu Raptobike'a na jakiś większy podjazd, ale Beluga (jeszcze dzisiaj przed wyjazdem) wygrywała lepszymi możliwościami zamontowania oświetlenia oraz możliwościami poruszania się w mieście - większa zwrotność i pełna amortyzacja, bardzo przydatna na francuskich wynalazkach zwanych u nich "ścieżkami rowerowymi".
Po wyjeździe skierowałam się w kierunku lotniska aeroklubowego jednak tym razem ominęłam je nie interesując się nim, tylko kierując się w stronę Rue de la Rochelle. Mimo iż nie miałam jakiejkolwiek ochoty na podjazdy to jednak spróbowałam ten jeden raz, a potem kolejny i kolejny... I wyszło ich sześć. Z różnymi mocami. Nie ograniczałam się ani w dół ani w górę. Raz poleciałam na max osiągając 27 km/h (rekord!) i ponad 350-380 Watt, a kilka razy po 25-26 km/h i z raz mając niby "tylko" 21 km/h i ponad 250 Watt. "Tylko"... Kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze ujeżdżałam RBB takie rezultaty były dla mnie wyłącznie odległymi marzeniami. Kolejną ciekawostką był podjazd na most tramwajowy - raptem niby tylko 20 km/h ale te Waty zaczęły się zgadzać i było ich więcej niż te, które widziałam 2 tygodnie temu na Raptobike.
Niestety jazdy po francuskich dróżkach,ściezynkach nie należą do najłagodniejszych, więc uszkodzeniu uległo mocowanie latarek z przodu na bomie, przez co muszę albo to naprawić, albo w końcu zrobić coś podobnego na Raptobike czy na Hurricane, które tu jeszcze mam do dyspozycji w Strasbourgu.



Kategoria SWB Beluga


  • DST 206.50km
  • Czas 08:12
  • VAVG 25.18km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kozienice - Brevet 200 km

Sobota, 28 września 2024 · dodano: 28.09.2024 | Komentarze 0

Kozienice i okolice
AVG: 25.15 km/h
MAX: 43.54 km/h
Kcal: 2712
TSS: 655

Życiówka. Można się śmiac - albo i płakać - jak ot woli. Ale w końcu osiągnęłam na takim dystansie taką całkiem dobra jak na mnieprędkość średnią. Kiedyś marzyło mi się wyciągać coś około 24 km/h, a tu proszę - po wielu latach nagle pojawiło się i 25.
Zacznę jednak od tego, że miałam pewne obawy związane z napędem. Czy nowy napęd faktycznie wytrzyma i sobie poradzi ze skręcaniem kół, czy łańcuch na którymś ostrzejszym zakręcie po prostu nie strzeli. Przy okazji rozwalając którąś z rolek... Jednak tak się jednak nie stało i łańcuch, przerzutka i manetka się bardzo dobrze sprawdziły na takim dłuszym dystansie.
Do Kozienic dojechałam zgodnie z planem - 0 7:15 byłam na miejscu. Teoretycznie na 45 minut przed startem powinnam dać radę rozpakować rower, dopakować niezbędne klamoty i zrobić izotonik z proszku w "wodopoju" czyli worku 3 litrowym. Ten worek sprawdził się już tydzień temu i dzisiaj również chciałam go wykorzystać. Te wszystkie działania spowodowały, że byłam gotowa o 7:50 dos tartu... Teoretycznie. Bo jazda roweru w środku samochodu przestawiła mi obejmę rolki łańcucha powracającego, który zaczał trzeć o nią i to spowodowało pewne komplikacje, przez co musiałam się wrócić do bazy maratonu, a potem kiedy już w końcu wyjechałam na trasę przypomniałam sobie o dopompowaniu kół... Ale już nie wracałam. Stwierdziłam, że obie opony Kojak powinny sobie poradzić nawet jak będą nabite "tylko" do 5-5.5 barów. Nie musi to być 6.5 bara czyli max dla tych opon. I to był bardzo dobry wybór, bo jak się okazało potem, pewna część trasy prowadziła po łatach układanych na łatach przykrytych kolejnymi warstwami łat. Mordęga.
Zgodnie z dobrymi wspomnieniami sprzed lat jadąc odpaliłam sobie dobrą muzykę - początkowo jakieś elektro-techno, potem jakieś punkrocki i wreszcie trance. Dobra muzyka pozwalała mi nie skupiać się na kilometrażu, tylko na dobrym kręceniu.
Dobrym przerywnikiem było doczepienie się do jednej z grupek kolarzy, którzy wystartowali po mnie, ale dopędzili mnie kiedy zrobiłam sobie małą przerwę. Niestety ich predkość niespecjalnie mnie zadowolała, więc przed PK1 się odłączyłam di na punkt dojechałam już sama. Na PK1 nie zabawiłam długo - a raczej i tak za długo. W sumie nic nie potrzebowałam, wszystko jeszcze miałam - czy to batony proteinowe czy picie (2x Osiki + wodopój). Aha - postanowiłam z wodopoju korzystać podczas jazdy, aby nie sięgać do żadnych butelek, tylko po prostu ssać sobie z rury. Z kolei Osiki chciałam wykorzystywać tylko na postojach. I ten pomysł bardzo dobrze się sprawdził, a izotonika w wodopoju starczyło do samego końca brevetu.
Na PK1 spędziłam łącznie około 15 minut. I to był bardzo dobry test dla mnie - jakl to faktycznie może wyglądać - i powinno - na kolejnych większych maratonach. Ile faktycznie czasu potrzebuję na to aby uzupełnić jakieś płyny, skorzystać z cywilizowanego WC, pogadać chwilę, zameldować się w aplikacji i... być gotową aby polecieć dalej. Byłam nieco zdziwiona, że część ludzi, która przyjechała na PK1 chwilę po mnie lub przede mną wolała siedzieć znacznie dłużej niż ja. A przecież ten punkt był raptem na 54 kilometrze dopiero.
Niestety ruszając w pośpiechu z punktu zapomniało mi się o zabezpieczeniu kurteczki, którą zdjęłam, więc kilkaset metrów dalej musiałam sprawdzić co mi przeszkadza z tyłu i hałasuje :P Ale po króciutkim przystanku do PK2 już praktycznie nigdzie nie stawałam. Próbowałam jakieś jazdy z innymi, jednak osiagane prędkości przez doganiane przeze mnie osoby nie były zbyt zachęcające. Goniąc sądziłam że kręcą te 27-28 km/h a okazywało się, że jadą 23-24. A ja byłam gotowa gonić nawet i 29-30 km/h. "Gonić" - jak na mnie to jest jednak jakaś prędkość ;)
Niestety w drodze na PK2 zrobiło się pod wiatr, zaczęło się jechać trochę trudniej i tu faktycznie pionowaic mieli większy problem niż ja - mój Raptobike czyli jakby nie było low racer bardzo dobrze sobie radził z tymi porywami wiatru. Jednak im dalej w las tym więcej drzew i koniec końców i ja również chwilami miałam nieco dosyć. Zmęczenie jakie sobie zafundowałam w czwartek dorzuciło się do tego jakie zbierałam dzisiaj. Na szczęście na 100 kilometrze w Brzózie czekał już na wszystki świetny Punkt prowadozny przez Wojtka :) gdzie można było uzupełnić odpowiednie płyny a także podjeść coś dobrego słodkiego z tysiącami kcal ;) Co nieco skubnęłam i dalej poleciałam już sama. Niestety w dalszym ciągu jechaliśmy pod wiatr, a na dodatek przed Grabowem nad Pilicą trzeba było odbić na boczną lokalną drogą o której już wspominałam. Tam się nie dało jechać chwilami szybciej niż 15 km/h. W połowie tej odnogi dogonił mnie jeden z rowerzystów pionowych, z którym jechaliśmy miło konwersując kilkanaście kilometrów, jednak ciutkę za wolno dla mnie, więc przy okazji dogonienia nas przez jego znajomych - odbiłam swoim tempem i zaczęłam gonić kolarzy, którzy chwilę wcześniej nas wyprzedzili. I właśnie w tamtych okolicach zaczęło dawać mi się we znakio wiązadło prawego kolana. Wpierw ciutkę pobolewało, potem coraz mocniej i mocniej. Próbowałam je rozmasowywać ale tak naprawdę tylko krótki spacer pozwalał mi na chwilę usunąć ten ból. Podczas jazdy na kilka chwil pomagało rozmasowywanie niektórych miejsc przy kolanie i zmiana sposobu pedałowania. Co ciekawe właśnie wyższa kadencja z mniejszą mocą wzmacniała ten ból - zupełnie nie wiem dlaczego. Dlatego przy jednaj z okazji, mimo miłego towarzystwa kolarzy z którymi rozmawialiśmy o zaletach i wadach rowerów poziomych ;) zdecydowałam się odskoczyć do przodu. W ten sposób dojechałam ostatecznie do PK3 w Magnuszewie, gdzie zameldowałam się w aplikacji i... wraz z grupą, która mnie dogoniła wróciliśmy raz jeszcze do granic miasta, aby reszta kolarzy również mogła wykonać meldunek, o którym jakoś wcześniej zapomnieli. Po tej akcji ponownie odskoczyłam do przodu, aby zmniejszyć ilość obrotów korbami pozostałych do przejechania reszty trasy, czyli też zwiększyć prędkość. Zwłaszcza, że prędkość średnia spadła mi już wówczas do 24.8 km/h a we mnie obudziła się pewna ambicja i nadzieja na dociągnięcie do 25 km/h. Jazda po DK79 mnie jakoś nie przeszkadza. Kierujący widząc Raptobike i mnie na nim wyprzedzali mnie korzystając z pasa dla jadących z naprzeciwka :D Tak właśnie jest z rowerami poziomymi - zwłaszcza takimi specyficznymi jak mój low racer.
Ostatnie 20 kilometrów było już hardkorowe. Prawe kolano domagało się odpoczynku - wiązadło. Mięsnie nóg miały dosyć, kadencja spadała, do tego Organizm protestował ograniczając swoją wydolność i wzmocniło się też odczuwanie zimna. Oczywiście zorientowałam się w sytuacji, dorzuciłam kolejnego przygotowanego batona proteinowego, który faktycznie zadziałał i temperatura przestała być tak mocno odczuwala, a ręce prestały być chłodne. Wtedy też na bodaj 10 kilometrze przed Metą dogonił mnie mikro-peletonik 3 kolarzy, którzy wcześniej zostali z tyłu. Jeden z nich był zachwycony i moim rowerem i tym jak na nim zapieprzam :D Gdyby wiedział, jaka już byłam styrania usiłując dociągać do tych 30 km/h a mogąc jechać już tylko te 27-28 km/h...
Po przejechaniu 206 kilometrów, w czasie nieco ponad 8 godzin wjechałam w końcu na teren KOSiR. Na liczniku i na Wahoo miałam podobną AVG: 25.1 km/h. Zrobiłam kolejny rekord życiowy, przejeżdżająć tak wiele kilometrów, w tak "krótkim" ;) czasie. Jak dla mnie - niezły wyczyn. I zachęta do kolejnych treningów.
Raptobike - pomimo zmiany napędu w ostatnich chwilach przed startem - sprawdził się znakomicie. Może występowąły pewne problemy z mocowaniem jego torby na pałąku i foteliku, ale to się "jakoś" dawało ogarnąć. Na pewno znacznie lepiej by mi się jechało, gdybym jechała własnym tempem, nie czekając na innych, nie próbując na siłę szukać "koła" za kimś co wcale nie pozwalało mi na odpoczynek tylko wręcz chwilami dodawało zmęczenia przez mikro-przyspieszenie, których musiałam wykonywać aby te koło utrzymać. Byłoby też o wiele lepiej, gdybym jednak pozwoliła wyjść swojemu Organizmowi do strefy "fresh" i bardziej wypoczywająć bez zabawy w jakieś mocniejsze treninigi na 2 dni przed Brevetem.
Na koniec napisze jeszcze, że Organizator i Organizacja tego Brevetu stanęli PONAD wysokością swoich zadań. Przygotowanie całości - to jest M A J S T E R S Z T Y K. Zwłaszcza - Impreza Końcowa. Chciałabym, aby każde wydarzenie kolarskie w jakich brałam udział wcześniej było tak dobrze zorganizowane. :D







  • DST 2.00km
  • Czas 00:05
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 21.00km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ożarów - testy Raptobike

Piątek, 27 września 2024 · dodano: 27.09.2024 | Komentarze 0

Ożarów
AVG: nieznana
MAX: 33 km/h (wg GPS Status na smartfonie)

Po paru tygodniach poznawania Raptobike doszłam do wniosku, że mam problem z napędem. Tylna przerzutka nie była w stanie dociągać odpowiednio mocno łańcucha powracającego, który nieco tam sobie podskakiwał. Dlatego zaczęłam szukać innej przerzutki, z mocniejszą sprężyną. I tu pojawił się problem - na rynku obecnie nie ma nawet małego wyboru przerzutek pod taką liczbę rzędów. Tylko Deore albo Alivio czy Acera a one i tak nie mają nic więcej poza moją Deore. Dlatego pogadałam o tym z serwisantem, który przekonywał mnie, że najlepszą opcją byłaby zmiana na 10s czy 11s i argumentował to tym, że te łańcuchy są mocne, są przystosowane do przekoszeń które muszą wytrzymywać w napędach 1x11 czy 1x12 i na pewno sobie poradzą. No ale to nie jest to samo, co napęd w rowerze z przednim napędem... Potem jeszcze porozmawiałam ze sprzedawcą, z którym wybrałam co ewentualnie można by wziąć... I zaryzykowałam. Biedniejsza o spory wydatek wyszłam ze sklepu z nową przerzutką XT, z manetką XT, kasetą SLX, dwoma łańcuchami bodaj HG61.
Zmiana wszystkiego poszła mi elegancko prosto poza łączeniem łańcuchów... Ile to trzeba mieć siły w rękach albo jakie dobre narzędzie aby toto połączyć... Dobrze, że mam Dobrego Kolegę Michała, który ma Sklep i Serwis i mnie wspomógł :) Wszystko się udało zrobić tak jak trzeba, ale niestety gwint śruby przerzutki jest ciutkę za długi, przechodzi za daleko na drugą stronę haka przerzutki w widelcu i uniemożliwia pracę łańcuchowi na zębatce 11... Gdyby nie blat 60T i gdyby to było ze 3 miesiące temu - klęłabym. Ale teraz mając dobry blat i wytrenowaną jazdę na kadencji - da się na tym jechać z "moimi" prędkościami. Czyli na starym "5 biegu" - na którym dociągałam do 30 km/h na kadencji - mam jeszcze 3 "nad" z których ostatni odpada co prawda bo to właśnie ta 11-tka.
Testy. Po drobnej regulacji (podciągnięcie linki) toto zaczęło płynnie zrzucać i wrzucać biegi. Oczywiście nie jest to Revoshift i muszę na nowo przyzwyczaić się do operowania kciukiem i palcem wskazującym, ale zdaje się działać zupełnie dobrze.
Jutro test generalny na brevecie. Zobaczymy ile i jak przejadę zaplanowany dystans. I tak, wiem że wymiana napędu na kilkanaście godzin przed startem w imprezie to bardzo bardzo zły pomysł, ale... No ale chciałam zobaczyć jak to będzie i czy będzie lepiej. Poza tym nowa kaseta ma większy zakres - 11-40 a to też się może przydać w razie jakiejś górki.
Natomiast sytuacja przypomina mi tą sprzed kilku lat, kiedy wylądowałam na pewnym maratonie, gdzie tuż przed startem wyrwałam kilka zębów z blatu w innym rowerze, bo tak dobrze miałam przygotowany rower. I oby tak się nie stało jutro.

P.S. Dlaczego zmiana  zmocnego łańcucha na "słabszy"(?) może mieć sens? Bo tym razem łańcuch nie będzie skuwany przeze mnie :P, co może spowodować, że się rozkuje albo coś. Tym razem jest łączony na spinki, więc kto wie... Może faktycznie to stworzy różnicę. Ale też w zapasie muszę mieć też przy rowerze spinki, a nie tylko sam skuwcz. I te spinki już do tanich nie należą mimo iż są niby tylko małymi kawałeczkami metalu.





  • DST 56.26km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.67km/h
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ożarów - Kampinos

Czwartek, 26 września 2024 · dodano: 26.09.2024 | Komentarze 0

Ożarów - Kampinos
AVG: 27.59 km/h
MAX: 42.97 km/h

Miało być wczoraj, ale jednak zabrakło czasu, byłam też padnięta po przyjeździe z Francji, dlatego dopiero dzisiaj wyleciałam przypomnieć Organizmowi i Nogom co i jak i dlaczego i po co i na co. Skutek jest taki jaki powinien być już danwo temu. Licznik w Kampinosie u celu podrózy pokazał mi w pewnej chwili AVG na poziomie 28.47 km/h. Aż musiałam sprawdzić teraz i wychodzi na to, że na takim dystansie (28 km) to jest mój rekord. Poprzedni raz taką średnią miałam w 2013 roku. Ale też i wówczas też byłam rozjechana w nieco inny sposób, jeździłam po Warszawie i miałam inny sposób jazdy - bardziej mocowo-siłowy niż kadencyjny. Tak czy inaczej chciałoby mi się w końcu napisać: "MAM TO!", ale... Ale nie do końca. Czegoś mi brakuje więc na razie jest to "tylko" "PRAWIE". Bo jednak z całości trasy wyszło te 27.59 km/h.
Oczywiście trochę mi pomógł wiatr wiejący z boku i lekko z tyłu w drodze do Kampinosu, ale też przeszkadzał mi on w drodze z powrotem kilka razy i pomimo tego trzymałam te 27-28 km/h. Więc jednak coś w tych Nogach dobrego już jest.
Ze zmian w rowerze - próbowałam "zainstalować" jakiś zagłówek DIY z gąbki ale to nie to, bo opakowany w folię strasznie szeleści i i tak jest ciutkę za mały.




  • DST 134.75km
  • Czas 05:35
  • VAVG 24.13km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - wycieczka do Fort Schoenenbourg

Sobota, 21 września 2024 · dodano: 21.09.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Fort Schoenenbourg
AVG: 24.10 km/h
MAX: 63.31 km/h

Pomysł na ten cel podróży pojawił się jakoś tydzień temu, po tym jak po raz drugi odwiedzałam tamte okolice. Czy dam radę dojechać w te górki pagórki na rowerze? Jak bardzo się zajadę? 80% drogi na północ była lajtowa, prawie zero jakichkolwiek wartych wspomnienia pagórków i podjazdów. Ale na kilka kilometrów przed Fortem pojawiło się kilka większych wzniesień. Do tego zaczęło mi brakować węglowodanów, które jednak dorzuciłam już po zrobieniu kilku zdjęć przy Forcie. Co było błędem, bo powinnam połakomić się na ten cukier od razu jak tylko zaczęłam odczuwać pewne braki. No ale jednak dojechałam i poczułam radochę. Udało się! Mimo iż te kilka ostatnich wzniesień dały mi nieco do myślenia - na tyle mocno, że po drodze nad Ren zrzuciłam łańcuch z przodu z 60T na 52T co pozwoliło mi kilka kolejnych podjazdów pokonać w bardziej komfortowej sytuacji.
Rower się sprawdził znakomicie. Czy podjazdy czy zjazdy czy jazda po prostej i płaskiej - on po prostu pędzi przed siebie trzymająć stabilne 28-32 km/h prędkości przelotowej. Wiatr? A to kiedyś wieje??? ;) Przy tej wysokości wiatr jest tylko trochę odczuwalny i znacznie mniej wpływa na tempo jazdy w porównaniu do RBB czy Beluigi. Natomiast kiedy mocniej wieje, słyszę jak moje pracujące nogi zmieniają odgłos powstającego szumu powodowanego przez wiatr :)
Przyspieszenie tego roweru jest magiczne. Ledwo co depnę i już jest 20. Pociągnę mocniej aby dojść do 25... Rzucam okiem na licznik a tam... 29. Po prostu na tym rowerze Waty się zgadzają. 100-120 i już jest stabilne 28-30 km/h.
Oczywiście Raptobike ma swoje wady i dzisiaj próbował mi zrobić psikusa z rolką i łańcuchem, który spadł podczas fajnego długiego zjazdu po natrafieniu na jakąś wyrwę we francuskiej jezdni... Ale dzięki temu dowiedziałam się, jak to działa, kiedy coś takiego może się stać ;) No i ta zwrotność, której mu brakuje, ta kolizja z kołem, ten brak możliwości skrętu koła... Ale to wszystko to są malutkie wady wobec olbrzymich plusów jaką jest przyspieszenie i prędkość. Nawet jesli ten rower waży 1.5x tego co szosówka to jest to waga warta aby ją zwiększyć.

[ ciekawostka: wg http://www.kreuzotter.de/english/espeed.htm 30 km/h na Racing Bicycles pionowym wymaga.... 20 Watt...! ]

Kondycja a moc i takie tam. Znowu podczas i tej jazdy dzisiejszej pojawiła mi się taka myśl: "mam to!". Jest 30 km/h i to w dłuższym czasie, jest to prędkość przelotowa a nie maksymalna, jest świetne przyspieszenie. Do tego wydajność mojego Organizmu jest wyższa niż tydzień temu, treningi robią swoje... Ale jest jedno "ale" - te 30 to nie do końca, bo w zasadzie to 28-29 km/h. Mogłabym wrzucić wyższy bieg, ale wówczas wychodziłabym za daleko poza S2 i ciągnęłabym 32-33 km/h. Ze znacznie wyższym kosztem dla Organizmu. Brakuje mi przełożenia pośredniego, niezależnie czy jadę na 52T czy 60T z przodu.









  • DST 51.66km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Raptobike Low Racer
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strasbourg - do pracy i z powrotem przez Niemcy

Środa, 18 września 2024 · dodano: 18.09.2024 | Komentarze 0

Strasbourg - Offenburg - Kehl - Strasbourg
AVG: 24.95 km/h
MAX: 42.54 km/h

Kolejny dzień i znowu z Raptobike, który aż się prosi aby na niego wsiadać i jeździć. Każda jazda na nim to sama czysta przyjemność - on tak świetnie się zachowuje na gładkim asfalcie. Dzisaj w planie był wyjazd do pracy i powrót z pracy przez Niemcy, przez te bliższe Renu wioski, ale w drodze do mostu okazało się że czujnik tętna znowu nie jest widziany przez Wahoo. Próby wyjęcia czujnika z paska nie pomogły, wyjęcie bakterii i wsadzenie ponowne również nie, dlatego w Niemczech obrałam za cel znany sklep w Offenburgu gdzie dokupiłam kolejne bakterie CR2032. Po wymianie bakterii czujnik oczywiście nie zadziałał. Nie wiem czemu, być może to kwestia jakiegoś zwarcia w samym pasku, może zawilgotniał od potu i mu coś przestało działać - tak czy inaczej trafił do pralki. Zobaczymy co będzie jak wyschnie.
Dzisiaj niby tylko 51 kilometrów, ale dałam z siebie 95% aby dać porządny impuls nogom i Organizmowi do dalszego trenowania. Chcę widzieć jak największe i jak najlepsze postępy jeszcze tej jesieni, jeszcze przed zimą chcę mieć dobre osiągi - lepsze niż obecnie. Mimo iż to co mam już skłania mnie chwilami do powiedzenia: "MAM TO". Czyli podobny poziom jak w 2013 roku, kiedy na prostych w mieście na SLRze osiągałam nawet i 40 km/h. Jednak to jeszcze nie do końca jest to. Na pewno już mam przelotowe rzędu 28-30 km/h co mnie bardzo cieszy ale w dużej mierze to jest jednak też zasługa zmiany roweru na lżejszy i z niższym oporem aerodynamicznym. Co nie znaczy, zę sam trening nic nie dał - bo dał. Waty się zgadzają. Jest przyrost mocy - jest coraz lepsza reakcja na depnięcia. No i zgadza się prędkość na podjazdach. Nawet dzisiaj na podjeździe na most widziałam ~20 km/h mimo iż standardem bywało tam może 13-14. Na innym podjeździe w Strasbourgu gdzie moim rekordem było kiedyś 25 - dzisiaj wyciągnęłam 35 bez wywalonego języka. Na jeszcze innym miałam 23 na świeżo, bez obciążenia a dzisiaj zmęczona i z obciążeniem miałam tyle samo. Bez deptania jak wcześniej.
Prędkość średnia - niby to dystans mniejszy niż w sobotę, ale po doliczeniu jazdy po mieście i manewrowaniu - to wychodzi całkiem dobrze. Także idę w dobrym kierunku i są postępy.
P.S. Zajechałam się. Mój Organizm dłuższą chwilę po napisaniu tego streszczenia poinformował mnie, że wszystko fajnie, ale on robi sobie przerwę i mam nawet nie patrzeć na rower. Cóż... :D W sumie nie wiem czy to właśnie nie świadczy o tym, nie tylko jak mocno dałam sobie w kość ale jak wielki impuls treningowy sobie zafundowałam :D