Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Katrinam z miasteczka . Mam przejechane 35541.45 kilometrów w tym 56.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 3363 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Katrinam.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Blue

Dystans całkowity:12479.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:591:18
Średnia prędkość:21.10 km/h
Suma podjazdów:1661 m
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:54.97 km i 2h 36m
Więcej statystyk
  • DST 103.01km
  • Czas 04:46
  • VAVG 21.61km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

W i koło Bydgoszczy

Sobota, 5 czerwca 2021 · dodano: 06.06.2021 | Komentarze 0

Bydgoszcz (Myślęcinek) - Kotomierz - Mirowice - Pruszcz - Błądzim (i zawrotka) - Świekatowo - Serock - Tuszyny - Koronowo - Stopka - Tryszczyn - Bydgoszcz (Myślęcinek)
AVG: 21.58 km/h
MAX: 47.76 km/h

Pomysł co by wybrać się do Bydgoszczy i tam pojeździć rowerkiem przyszedł tak jakoś nagle. Po prosty patrzyłam na google mapsy, oglądałam to i owo, potem z nostalgią zajrzałam na ulice Bydgoszczy i... Zaświtało, zaiskrzyło, przekalkulowało się (paliwo+koszty) i pojechałam. W sobotę rano wyjechałam na A2, pomknęłam nią do A1 i z A1 na S/DK10 i "za chwilę" byłam w starych dobrych znajomych miejscach. Tzn zanim na nie trafiłam to jeszcze obejrzałam z bliska kemping na którym chciałam się zatrzymać i dopiero poleciałam stamtąd na Myślęcinek.Gdzie przeżyłam niewielki szok, bo okazalo się, że miejsca do parkowania jakich było wiele jeszcze 6 lat temu, obecnie są pozajmowane, samochodów jest ze 3-4x więcej i w ogóle to musiałam wjechać w las aby dało się zaparkować i się wypakować. I tak kilka chwil po 14 wyruszyłam starą dobrze znaną traską przez Myślęcinek spodziewając się tłumów ludzi robiących wszystko co się da aby tylko wejść rowerzystom pod koła ;) Ale nie było aż tak źle, obok odbywała się jakaś impreza "Terenowa Masakra" więc ludzie byli zajęci czymś innym, więc dość szybko znalazłam się na znanym mostku. A z tego mostka już było widać mój ukochany podjazd, będący dla mnie synonimem słowa "Myślęcinek". Ileż razy go pokonywałam kilka lat temu zdążając do Kątomierza/Kontomierza (Kotomierza). Ileż razy moje nogi nienawidziły mnie kiedy tylko moje oczy zobaczyły co je czeka... Ale nie tym razem. Jasne, nie było mnie tam przez dłuższy czas, nie było takich treningów jak kiedyś na tym podjeździe. Ale i tak nogi wyćwiczone na nizinach - dały radę. Rekordów rzecz jasna nie było, nie było na lioczniku ani 15 ani 16 km/h tylko 11-12. Ale udało się podjechać to miejsca bez zadychy i z pewną łatwością bo nogi wiedzą już co mogą dzięki sensownemu treningowie, który dało się wykonać tu na mazowieckich równinach.
Za podjazdem droga pełna góreczek i pagóreczków. Niby ich nie ma, niby płasko ale to nachylenie w nogach czułam ale absolutnie nie przejmowałam się nim, tylko parłam prosto do celu czyli do Kotomierza. A po drodze i po lewej i po prawej widziałam coraz większą ilość miejsc, które uległy zmianie wbrew słynnym słowom wypowiedzianym przez pewną osobniczkę - "Polska w ruinie". Ta osoba bredziła - jak zawsze - ale teraz naprawdę tymi słowami udowodniła, że nie ma pojęcia o tym co mówi. Że plecie 3 po 3 i to co jej ślina na język przyniesie. Że po prostu pieprzy jak poparzona. Może za długo na słońcu była? :D
Nie jestem w stanie opisać ile rzeczy się pozmieniało. Powiem tak: wszystko. Nowe domy, wyremontowane drogi lokalne i pobudowana ekspresówka. Ba! W okolicy pojawiły się nawet namiastki dróg rowerowych! I to asfaltowe, lepsze niż niektóre kostkowe arcydzieła myśli inżynierów z piekła rodem. Którzy rower to.. taaak, ale na zdjęciu.
W planie miałam Tucholę i chciałam też wrócić do Bydgoszczy niedlugo po zmroku lub przed nim aby zdążyć postawić namiot na kempingu za jasnego dnia jeszcze. Plany jednak zweryfikowały mi godziny otwarcia Rożna w Stopce gdzie zamarzyło mi się wpaść na opóźniony obiad. Dlatego daleko przed Tucholą, w Błądzimiu zawróciłam i skierowałam się do Świekatowa i do Koronowa wiedząc już co mnie czeka na wyjeździe z tego ostatniego miasta na DK25... Podjazd, przy którym Myślęcinek to małe miki. Podjazd, na którym musiałam się zredukować do 1-1. I pędzić z zawrotną prędkością 6 km/h na rondo, z którego jechałam całe 12 km/h już na południe w kierunku na Stopkę.
Stopka. W pamięci miałam te kilka osób w kolejce i kilka osób kręcących się opodal... Wczoraj było ich naście w kolejce i kilkadziesiąt jedzących w kompletnie wyremontowanym miejscu. Tak się wszystko zmieniło, tak się poprawił standard i jakość tego miejsca.
Stopkę opuszczałam z pełnym żołądkiem, zadowolona ze strawy i wiedząc, że czeka mnie jeszcze kilkanaście kilometrów wśród samochodów i kierowców jak i kierowczyków, którym się spieszy do domów i będą mieli gdzieś rowerzystów. Dużo się nie myliłam - już kilka kilometrów dalej zaczął się koncert klaksonów bo: "tu obok jest ścieżka! No to co z tego, że z kostki?! Że nierówna?! Won z mojej drogi! Won!" "Bo ja mam! Samochód! a ty nie!!!" ;) Faktycznie. Samochodu nie miałam ;)
Olałam, jechałam swoje i pozdrawiałam niektórych chamów znanym międzynarodowym gestem pokoju :D Bo na chamstwo innej metody na rowerze nie ma niestety. Całe szczęście, że żadna z tych szumowin nie próbowała zepchnąć mnie do rowu i nikt nie próbował wyprzedzać mnie na gazetę ani na milimetr. Jedyne to dobre.
Kiedy dojechałam do Myślęcinka zdecydowana wększość miejsc parkingowych była już dawno opustoszała, jedynie na Rekreacyjnej kręcili się jeszcze zagubieni wieczorni rolkarze. Po spakowaniu roweru do samochodu udałam się na kemping "Zimne Wody", gdzie w ciemności już musiałam rozstawić namiot co nie było tak proste jak za dnia i oczywiście wyszedł mi on krzywo, ale nie miałam już sił na to aby go ustawiać co do centymetra. Krzywy nie krzywy - byleby dach był nad głowa i ciepło w środku jakby co. Ledwo się położylam i wtedy okazało się, że jeżdżące od czasu do czasu tramwaje ze 200 metrów dalej - to jest NIC w porównaniu z pociągami towarowymi w mniejszej odległości... :D Radość I klasa. Ale byłam tak zmachana, że nie robiło to na mnie większego wrażenia.
Pod Bydgoszczą cudnie się jeździ. Nie ma nudy jak na nizinach że się człowiek rozpędzi i dalej już tylko trzyma prędkość. Tam ciągnąć trzeba cały czas, tam jest wiatr w twarz, tam są widoki, wspaniałe krajobrazy które naprawdę robią robotę i wspaniale upiększają wycieczki rowerowe.



Kategoria Blue


  • DST 50.13km
  • Czas 02:17
  • VAVG 21.95km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z hamulcami na bakier

Czwartek, 3 czerwca 2021 · dodano: 03.06.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno
AVG: 21.92 km/h
MAX: 32.40 km/h

Wczoraj wzięłam się za odpowietrzanie hamulcow hydraulicznych Shitmano jakie posiadam. Na I rzut wzięłam stary rower i stare hamulce i nie powiem, poszło mi to zupełnie zupełnie dobrze, hamulca działały tak jak powinny. Chyba, bo nie testowałam jazdy a kto wie czy ich nie pochlapałam i czy nie nie piszczały... Wieczorem po dokupieniu oleju mineralnego wzięłam się za aktualnie wykorzystywany rower Bluebar no i tu się zaczęły schody. Gdyż po tej operacji przedni hamulec mogłam sobie wciskać do woli, a jego reakcja nie była adekwatna do moich oczekiwać. Dlatego po 1 kilometrze wycieczki musiałam zawrócić i do nowa się zabrać za przedni. I tu się zaczęły schody, bo niestety ustawienie klamki na dosyć niespotykanej kierownicy U-bar powodowało takie a nie inne funckjonowanie całości i odpowietrzenie tego było w zasadzie niemożliwe, gdyż powietrze się zbierało w przewodzie, w miejscu najwyższym układu. Dopiero odłąćzenie klamki i wyciągnięcie jej na górę umożliwiło normalne odpowietrzenie. Mając tak dobrze ustawiony przedni hamulec nie mogłam sobie odpuścić wzięcia się i za tylny i tu się zaczeły schody i to poważne jak się okazalo potem. Albowiem mocowanie tylnego jest równocześnie podporą jednego z pręta mocującego bagażnik, a do tego obok od wlotu przewodu do hamulca znajduje się też mocowanie pręta podtrzymującego błotnik i to śrubką wkręcaną od strony wewnętrznej wahacza. Super.
I tu popełniłam pewien błąd, gdyż na siłę chciałam wymienić klocki i wzięłam inny komplecik B01S, które mniej pasowały do hamulca a w zasadzie do pewnego mionimalnego wystawania tłoczków w tym tylnym hamulcu. A że ja bardzo dobrze odpowietrzyłam i nalałam oleju na FULL to i potem wszystko ślicznie ocierało jakbym już chciała lekko hamować. Mimo to uparłam się myśląc, że to szuranie zaraz przejdzie, przejadę kilkaset metrów i się zetrze ta ocierająca krawędź klocka i będzie ok. Niestety wcale tak nie było i po przejechaniu 1.5 km z prędkością 15-17 km/h musiałam stanąć i zastanowić się nad rozwiązaniem problemu. Na szczęście wzięłam ze soba stare klocki, którymi są G03S, jednak są one już upaprane olejem i po ich zamocowaniu faktycznie nie szorują o tarczę, ale za to mocniejsze hamowanie sprawia hałas większy niż moja trąbka...
Wniosek?
Wg Prawa Murphy'ego: jeśli można coś spieprzyć to na pewno będzie spieprzone :D




Kategoria Blue


  • DST 61.74km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.37km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo

Wtorek, 1 czerwca 2021 · dodano: 01.06.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Białuty - Wawrzyszew - Podkampinos - Kampinos - Leszno - Ożarów
AVG: 25.25 km/h
MAX: 32.59 km/h

Zupełnie mi się nie chciało,a le z kalendarza ostatnich wydarzeń sportowych wynikało mi, że powinnam się rzejechać albo wczoraj albo dzisiaj i 3 dni przerwy to za dużo. Zwłaszcza jeśli w planie ma się Kaszeberundę i to dosłownie za półtora tygodnia. Nie wiem co to na niej będzie, albo "jakośtobędzie" albo nie. Pewnie pierwsze 30-40 km mi powiedzą czy przejadę 200 czy 120. Póki co stwierdzam że źle nie jest, systematyczne treningi prowadzą do podnoszenia kondycji, średnia rośnie ^^ jak widać i na liczniku coraz częściej prędkość zawiera cyferkę 3 z przodu na czym bardzo mi zależy. Marzy mi się aby pojeździć z szoszonami w jakichś grupkach kolarskich ale na ten moment nie daję rady utrzymać zwyczajnego tempa więc niestety ale to jeszcze za wcześnie.
Treningowo? Ponownie katowałam mięśnie na wytrzymałości, na dłuższych nachyleniach terenu, momentami przyspieszając ile fabryka dała (niewiele...), aby te mięśnie przyuczyć do maksymalnej pracy ile mogą tylko dać, tak aby podawały na podjazdach jak najdłużej (Kaszeberunda pozdrawia...) ale też i w mieście między sygnalizacjami wyciągało się max. Do takiego treningu to właśnie w sumie miasto najlepsze ale w tych warunkach pracy zdalnej w ramach srandemii to tak się nie da.
W tym tygodniu chce jeszcze obalić coś >100 i zakończyć trenowanie w czwartek-max piątek za tydzień, aby ciałko odpoczęło przed najważniejszą jak się wydaje imprezą w tym roku.
Odnoszę niestety też wrażenie, że trenowanie kłoci się ze spalaniem. Trenowanie wymaga krótszego czasu i większej aktywności, większych obrotów, a z kolei spalanie tłuszczu najlepiej idzie w Strefie 1-2... A tej chwilowo dużo nie ma bo staram się rozwijać mięśnie.


Kategoria Blue


  • DST 80.69km
  • Czas 03:36
  • VAVG 22.41km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Połówka Kampinosu vel Na frytki

Sobota, 29 maja 2021 · dodano: 29.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Sady - Kazuń Nowy - Czosnów - Łomianki - Mościska - Babice - Ożarów
AVG: 22.33 km/h
MAX: 39.54 km/h

Zafundowałam sobie dzisiaj ponownie srogi wpiernicz. Myślami błądziłam dookoła 40 kilometrów, ale jak dojechałam do Leszna to dobrze mi się jechało więc poleciałam na stację Baltica bo obok w barze mają świetne frytki. Z Baltici nie chciało mi się skręcać w lewo i jechać z powrotem na Leszno i pojechałam w prawo na Kazuń, jednak po drodze odbiłam do DW899 aby przejechać przez kawałek lasu i troszkę sobie wydłuzyć traskę. W Kazuniu odbiłam standardowo w prawo na Czosnów i na Rolniczą absolutnie olewając coś co omyłkowo jest nazywane jezdnią wzdłuż DK7/S7 po południowej jej stronie. Toto jest przez dużą część dystansu absolutnie nieprzejezdne. W Łomiankach nie przecięłam DK7 ale skręciłam w Warszawską aby dojechać do ronda i z niego dopiero przejechać pod DK7 do Dąbrowy Leśnej i z niej do Mościsk.
Do domu dojechałam częściowo zmarznięta ale jeszcze tego nie czując i jednak mocno zmęczona mimo iż dystans do nie wiadomo jakich długich nie należał. Jednak temperatura zrobiła swoje.
Przy okazji chcę pozdrowić kretyna, który na Rolniczej w Czosnowie miał do mnie jakieś "ale" że nie jadę po śmieszynce. Ojej, a ja taka niedobra jestem bo jeżdżę tam gdzie gładko chroniąc rower i siebie. Paskuda ze mnie i to taka, że jeszcze go pozdrowiłam międzynarodowym znakiem pokoju :). Drugiego faka pokazałam kierowczykowi TIRa, który wyprzedził mnie zapominając że jedzie nie tylko ciągnikiem ale ma jeszcze naczepę. W zasadzie tego typu zachowania to jest próba morderstwa i tak to powinno być kwalifikowane przez polskie słuzby porządkowe. Jednak obecny ich poziom zachowania i pełnienia służby, nie pozwala mi sądzić że byliby w stanie zabezpieczyć nawet starszą panią przechodzącą przez przejście dla pieszych.


Kategoria Blue


  • DST 51.62km
  • Czas 02:13
  • VAVG 23.29km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu pod wiatr

Czwartek, 27 maja 2021 · dodano: 27.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Ożarów (przez Białuty i nie tylko)
AVG: 23.12 km/h
MAX: 31.50 km/h

Praktycznie cąła trasa pod wiatr ze względu na jego częste zmiany.
I się znowu popsułam ale muszę napisać, że coś tam się zadziało na plus w międzyczasie od poprzedniej jazdy.


Kategoria Blue


  • DST 112.79km
  • Czas 05:00
  • VAVG 22.56km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

A miało padać

Niedziela, 23 maja 2021 · dodano: 23.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Piastów - Pruszków - Brwinów - Grodzisk Mazowiecki - Jaktorów - Baranów - Bieniewice - Błonie - Podkampinos - Kampinos - Leszno - Zaborów - Wąsy - Pilaszków - Ożarów
AVG: 22.50 km/h
MAX: 40.20 km/h

Tej niedzieli szczególnie nie planowałam bo miało apdać a i sama się zastanawiałąm czy po prostu z rana nie skoczyć do lasu na skradankę-szczelankę ASG. Ale rower w ramach przygotowania do sezonu i zwłaszcza Kaszeberundy - wygrał. Jednak skoro miało lać po południu, nastawiłam budzik wyjątkowo wcześnie, tak na 8 rano i oczywiście nie wstałąm, przestawiłam sobie na 10 rano i o 10 rano zaczęłam się szykować do wyjścia w wyniku czego 10 minut przed 11 byłam pod srakiem makiem na śniadanie, które dostałąm 40 minut później i w dodatku letniawe i nie wszystko tak jak chciałam rwać nać... Chyba ten maksrak to jakis wyjątkowy jest pod względem gubienia zamówień i ich mieszania...
Ze srakamaka miałąm lecieć na Sochaczew, ale ponieważ miało wiać z zachodu wyleciałam na Piastów licząc na jakiś Tarczyn. Jednak jadąc tam dalej stwierdziłam że może bym skoczyła obejrzeć Suntago w Mszczonowie i tak mimo wszystko skończyło się na walce z wiatrem na DW719. I pewnie bym do niego dojechała, gdyby nie to że o 13:30 byłam w Grodzisku, a od 14 miało padac i faktycznie mna horyzoncie były pewne chmurki o silnie granatowym zabarwieniu. Dlatego z Grodziska dojechałam do Jaktorowa, skad naokoło skierowałam się do Błonia. Tam podjadłam obiadek - znowu srakomako niestety - i postanowiłem skoczyń na północ, ale też naokoło. Dlaczego? Bo zobaczyłam że byłabym w stanie zrobić kolejną setkę... Z tego powodu wylądowałam w Czarnów-Towarzystwo a potem skręciłam na Podkampinos i na Kampinos aby jeszcze dorobić kilometrów. Tak dla pewności przekroczenia setki. I potem już standardowo do Leszna po DW580 i nią do Zaborowa, gdzie skręciłam na Wąsy aby polecieć bocznymi do siebie. Kiedy już byłam w Wąsach widziałam doskonale jak pada a w zasadzie to lało gdzieś nad Piastowem-Pruszkowem. Mnie na szczęście nic nie złapało :)
Ponad połowa drogi z wmordewindem lub porywami wiatru z boku i ukosa. Reszta z wiaterkiem w plecy przy przelotowej 28-30, czyli nawet jako-takiej sensownej.



Kategoria Blue


  • DST 65.46km
  • Czas 02:57
  • VAVG 22.19km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobry uczynek

Piątek, 21 maja 2021 · dodano: 21.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Zaborów -> Południowa -> Graniczna - Witki - Radzików - Białuty - Błonie - Leszno - Kępiaste - Łubiec - Leszno - Zaborów - Pilaszków - Ożarów
AVG: 22.11 km/h
MAX: 32.06 km/h

Średnio mi się podobało wyjeżdzanie dzisiaj, ale na szczęście było całkiem ciepławo i nawet dobrze mi się jechało chociaż już po paru kilometrach miałąm pierwsze nieprzyjemności. Oto na DW wyprzedził mnie TIRolot spieszący się pewnie ze świeżymi bułeczkami, i z racji swojej ważności i pilności dawaj wyprzedzać na milimetry a co mi tam 40 ton! Co on nie da rady się wcisnąć na wąskiej jezdni? No jasne że się da! Najwyżej jakaś_tam rowerzystka pojedzie do kostnicy :D Tak więc mimo iż lubię nawet tą tarske, to tym razem zjechałam z niej w Zaborowie na boczne drogi gdzie spotkałam grupę szoszonów - Grupetto, która chyba kombinowala jak jechać. Też się zatrzymałam aby to sprawdzić a potem nawet spróbowałam ich dogonić, ale moje nogi nie są jeszcze gotowe do takich akcji i po kilkudziesięciu metrach musiałam odpuścić. Jednak kilka kilometrów dalej spotkałam kolarza z tej grupy, który złapał dętkę i zatrzymałam się aby pomóc. Niestety moja dętka nie pasowała bo ja mam te na wentyl samochodowy, a on potrzebował prestę ale udało nam się taką skombinować od przejeżdżajacej pary kolarzy :)
Z Wąsów przez Białuty dojechałam do DW579 i tam ponownie miałam spotkanie z dwoma TIRolotami, które grzecznie jechały za mną. I tu się pojawia pytanie do kretyna, który wcześniej potraktował mnie jak gówno - czy zdajesz sobie sprawę kretynie, że w taki sposób traktując innych powodujesz, że oni będą traktowali tak samo nie tylko ciebie ale i innych?
Mogłabym tych dwóch prowadzić za sobą aż do DK92! Nie dając ani milimetra na wyprzedzenie! Mijajac wyrwy i dziury z dystansem 5 metrów, a co! Wolno mi!
Ale ja mam miękkie serce i nie jestem chamówą.
Kiedy zobaczyłam przy stacji PEKAESa stojącego TIRa skręcającego z przeciwka w lewo - puściłam go. A w chwilę potem kiedy mogłam i miałam gdzie zjechać na prawo - ustąpiłam tym dwóm TIRom jadącym za mną. Całe szczęście dla kretyna z pierwszego TIRa, że spotkał osobę myślącą, nie?
"Czy musisz wyzywać ludzi od kretynów i ich obrażać?"
A czem,u mam tego nei robić, skoro oni traktują mnie gorzej jak gówno, jakby mnei nie było i narażają nie tylko moje zdrowie ale ZYCIE na szwank? Przecież to co oni próbują zrobić to jest PRÓBA ZABÓJSTWA Z PREMEDYTACJĄ, zagrożona taką samą karą jak za zabójstwo udane! Czyli 25-dozywocie. I co? Przyjemnie wam, kierowczyki?
"
Za czyn z art. 13 par. 1 kodeksu karnego w zw. z art. 148 par 1 kodeksu karnego grozi podejrzanemu kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, 25 lat pozbawiania wolności lub kara dożywotniego pozbawienia wolności.
"
Te same słowa należą się kolejnemu mundralińskiemu kierownikowi TIRa, którego spotkałam wracając po DW580. Zapomniał bidulo że poza ciągnikiem siodłowym ma jeszcze naczepę. I jak wyprzedza, to fajnie by było wyprzedzić calym zestawem a nie tylko ciągnikiem. Bo wtedy naczepa moze kogoś zepchnąć do rowu, nie? No ale jak szanowny kierownik próbuje wyprzedzić i zdążyć przed osobówką jadącą z przeciwka no to co się może stać? No właśnie. Dobrze, że kierowca osobówki zwolnił widząc co się odjaniepawla... I znowu mamy czyn z artykułu 148 Kodeksu Karnego. Najmniej 8, maksymalnie 25 lub dożywocie. I co? Siedzieć 8-25 lat za to, że się wyprzedzalo na chama?

"Ale on się spieszył bo wiózł [cokolwiek]!"
Mam to w dupie. KAŻDE ZYCIE jest wazniejsze od takich tłumaczeń. Nie mozna poddawać czyjegoś ŻYCIA w stan zagrożenia jego utraty tylko dlatego, że komuś się spieszy!!!



Kategoria Blue


  • DST 36.47km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.45km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znowu zimno

Środa, 19 maja 2021 · dodano: 19.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Błonie - Łaźniew - Orły - Pilaszków - Ożarów
AVG: 21.36 km/h
MAX: 35.41 km/h

Znowu wraca zima albo coś. Chciałabym polecieć gdzieś dalej ale nie ma jak przy takich warunkach. Ledwo zeszłam z roweru na moment i już czułam ziąb. Niby na termometrze 17 stopni a w praktyce przy takim nieprzyjemnym wietrze może 10...
Wrażenia - no jest siła wreszcie, nie tylko jako-taka wytrzymałość. Ale im zimniej tym ciężej ją z siebie wykrzesać. No i też przy takiej kombinacji sila-moc-wytrzymałość mogę powiedzieć, ze czuję się jak ciągnik siodłowy. Spory moment obrotowy, niezłe przyspieszenie w pewnym zakresie obrotów mimo obciążenia ale potem przy wyższej prędkości momentu już nie ma, a mocy też brakuje.
Wiosno? Halo wiosna? Tu rowerzyści... Halo wiosna, jak mnie słyszysz? Wiosna, gdzie jesteś? Odbiór?! :)


Kategoria Blue


  • DST 72.09km
  • Czas 03:07
  • VAVG 23.13km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały Kampinos

Wtorek, 18 maja 2021 · dodano: 18.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Sowia Wola - Cząstków Polski - Buraków - Mościska - Babice - Ożarów
AVG: 23.13 km/h
MAX: 36.42 km/h

Początkowo miało być zrobione 40 km w ramach pewnej odbudowy po setce zrobionej w sobotę. I w zasadzie kiedy wyjechałam i zobaczyłam te wielkie granatowe chmury nadchodzące z zachodu to powątpiewałam w to czy i ten dystans da się wykonać. Skręcać gdzieś w bok nie chciałam, wracać tym bardziej nie bo plan jest planem i trzeba go wykonać. Nawet jeśli tego planu de rfacto nie ma. Ale zamiast niego jest olbrzymie pragnienie sprawdzenia czy się da. Jadąc przez Ołtarzew miałam możliwość przyjrzenia się tym chmuron i zgodnie z wcześniejszą prognozą były one bardziej nadchodzące ze stromny południowego zachodu niż z zachodu jako takiego w związku z czym odbiłam na Borzęcin Duży i pognałam po prostej do Leszna bez żądnego odbijania gdziekolwiek. Najszybciej osiągnąć "swoje" 17 km a potem po polsku "jakośtobędzie", najwyżej bym się schowała gdzieś na czas tych opadów. Których na szczęście nie posmakowalam. DW579 w taki dzień powszedni również jest oblężony TIRami, latają osobówki ale wbrew temu co mówi Znajomy Kolarz jak dla mnie jest całkowicie bezpiecznie. Wszelkie pojazdy przelatywały obok mnie korzystając z pasa dla jadących z przeciwka. Jeśli nawet coś sie pojawiało na dłużej i chowało się za mną czekając na odpowiedni moment to z wyczuciem potem wyprzedzało, bez żądnego chamstwa i gazeciarstwa.W Sowiej Woli skręciłam w bok, żeby możliwie szybciej dojechać do Łomianek co spowodowało skrócenie trasuy o jakieś 4 kilometry a gdybym zjechała na DW899 i potem na DW575 to miałabym 8 km mniej. Po zjechaniu nastała miłą i przyjemna cisza. Zero TIRolotów, bardzo mało osobówek. Aczkolwiek zdarzyło się durne babsko na tejw iejskiej drodze wyprzedziło mnie, po czym gwałtownie zahamowało i zaczęło powooollutku skręcać w lewą do posesji. Serio? Po to się wyprzedza na ostatnich 20 metrach? Aż zjechałam na bok i spojrzałam na obie patrzące we mnie niemo dwie baby. Chyba żadna z nich nie powinna mieć prawka ;) Dojazd do głownej drogi czyli do S7 potrwał jeszcze kilka minut, a kiedy dojechałam... Zobaczyłam zająca :D Stał tak wpatrzony w pole chyba kukurydzy, podskakiwał do niego...
- Siema zając...
Powiedziałam cicho i podjechałam. On na mnie sie obejrzał, jakby zdziwiony WTF? "Co to jedzie? Co ja mam zrobić?". Po czym czmychnął w środek pola i tyle go widzieli. Ale zobaczyć z tak bliska (3-4 metry!) zająca... Not o nigdy wcześniej nie dane mi było widzieć :D W tym miejscu zrobiłam przystanek aby włączyć lampki i kiedy już miałam odjechać, w przeciwnym kierunku z 50 metrów dalej z pola na puste pole przebiegała sarna :D Nie ma to jak Kampinos :)
Jednak po wyjeździe na główną nie zrobiło sie lżej tylko ciężej. Otóż naszym wspaniałym drogowcom zabrakło umiejętności i kolejne kilka kilometrów po stronie południowej S7 drogi lokalnej to wyrwa na wyrwie łatą przykryta byle jak na owal się. Dopiero po minięciu Wittchena zrobiło się nieco gładziej, ale znów tylko kilka kilometrów jako takiego gładszego i znów łata łatwą przykryta na wyrwie. Ale za to niektórzy mają pińcet plusa :D A że drogi kijowe? No to co z tego?
W Łomiankach minęłam Wiślaną aby nie wdrapywać się pod dość stromy podjazd i wjechałam do Wólki Węglowej przez Brukową. Dalej to już standardowa droga aczkolwiek z zaliczeniem piekarni w Babicach i kupienia super swieżego gorącego jeszcze pieczywka :D
Trochę wydajności więcej, wytrzymałości również, nóżki pracują i mają się doskonale, mimo iż w ciągu 3 dni zrobiły ~200 kilometrów. To dobrze, bardzo dobrze, bo za niecały miesiąc Kaszeberunda, a tam zmiłuj się nie ma i trzeba się wdrapywać.


Kategoria Blue


  • DST 123.52km
  • Czas 05:26
  • VAVG 22.73km/h
  • Sprzęt Blue
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Nasielska

Sobota, 15 maja 2021 · dodano: 17.05.2021 | Komentarze 0

Ożarów - Leszno - Cybulice - Nowy Dwór Mazowiecki - Pomiechówek - Nasielsk - Pomiechówek - Nowy Dwór Mazowiecki - Czosnów - Łomianki - Mościska - Babice - Ożarów
AVG: 22.67 km/h
MAX: 47.37 km/h

Chciałam mieć setkę. I w zasadzie to mam chcoiaż czuję, że sie popsułam i to mocno. Ale przecież o to chodziło.
Z domu wyjechałam koło 13 i poleciałam standardowo na Leszno. Nim jednak przejechałam 3 kilometr do końca, napotkałam na swojej drozde Monikę i Pawła z Tour de Foundacja i tak postaliśmy dłuższą chwilę gadając o różnych planach. Kiedy się pożegnałam z NImi ruszyłam dalej po najprostszej możliwej trasie do Leszna, ale prowadzącej nie do końca na Białutki ale z odbiciem na północ do Zaborówka. Z Zaborówka standardowo już szybo do Leszna, a potem odbiając na północ na Kazuń. Droga na zachód była dość męcząca, wiatr robił co mógł aby mnie spowolnić, przeloetowa tylko momentami wychodziła poza 22-23 km/h. Dopiero po zjechaniu na DW579 poczułam nieco wiatru w skrzydłach ale z kolei pojawiło się kilka niewielkich wzniesień które uniemozliwiły mi uzyskanie pełnych przelotowych prędkości. Tak czy inaczej w Baltice w barze byłam z pół godziny później. Ledwo co zdążyłam zamówić, jeszcze nie zdążyłam dobrze usiaść aby poczekać a już pyszne fryteczki stały gotowe do odebrania :D To jest fast food! ;)
Po zjedzeniu z radością ruszyłąm dalej na północ przez Cybulice Małe i Duże do Kazunia i do Nowego Dworu Mazowieckiego. Tam przeleciałam przez rondo, most, potem drugi most i zaczeło się podjeżdżanie pod górkę z oszołamiającą prędkością 11-12 km/h :D Już wtedy dawało się odczuć pierwsze kilometry jakie pokonałam ładująć ile wlezie jak również poprzedni dzień ze szpadlem w ręku.  Kiedy wjechałam do Pomiechówka czułam się jak urzeczona - wreszcie ponownie w tym znakomitym maisteczku, Domu Większości Brevetów jakie odbywały się do nie tak dawna. Stąd też od razu skręciłam na Nasielską i pojechałam dalej do Nasielska. Po drodze minęłam lody i zapiekanki - dowód na to, że dobry handel moze się rozwijać - i nawet nie spojrzałąm czy są otwarcie bo było to dla mnie niemalże pewne. Skoro mieli gości i była wspaniała sobotnia wiosenna pogoda bez deszczu. Droga do Nasielska to było już odliczanie kilometrów. Wiedziałam, zę chcę wjechać i zaraz wyjechać. Wiedziałąm też, że najgorzej jest do wsi na zakręcie, a potem skok do szkoły i ze szkoły to już tylko 4 kilometry. A jednak dłużyło się to i dłużyło. Dobrze że było na co popatrzeć, że widoki w tym miejscu Mazowsza są takie przyjemne dla oka. W Nasielsku nie zawróciłam jednak tylko skręciłam w prawo aby dojechać do Orlenu, gdzie dopiłam resztę Osika, wrzuciłam butelkę do kosza i pojechałąm z powrotem do Pomiechówka praktycznie bez zatrzymywania się, nie licząc krótkiego postoju na zmianę spodenek krótkich na długie. Zbliżał się wieczór i spodziewałam się pewnego ochłodzenia, a nogi lepiej pracują w cieple a nie zimnie. Szkoda też kolan. W Pomiechówku zamówiłam zapiekankę tradycyjną ale bez keczupu i przyznaję, że mogłaby być ciutkę lepsza. Ale dla mnie liczyło się tylko to aby coś wszamać, dać jakąś paszę Organizmowi, troszkę węgli i nieco białka na początki odbudowy mięśni. 10 minut odpoczynku włącznie z jedzeniem i nim zdążyłam na dobre odetchnąć, to już siedziałam w siodle czyli w foteliku i grzałam na mosty do NMD.
Droga z powrotem niewiele się różniła od tej zaliczonej wcześniej nie licząc szybkich zjazdów w kilku miejscach, gdzie wcześniej ledwo co się wdrapywałam. Dopiero w Czosnowie skręciłam na Rolniczą, któą pognałam do Łomianek. Jak zwykle ta ulica się ciągnie i ciągnie, nie ma na niej nic ciekawego do oglądania. Aczkolwiek kupiłam w jakimś sklepiku 2 jogurty na kolację i Osika na zapas na drogę bo został mi już tylko 1. W Łomiankach jak zwykle przebiłam się przez S7, poszłam na Mościsk, a dalej to już oczywście do Babic. Każdy kolejny kilometr już był trochę bardziej męczący ale widok pierwszej setki na liczniku wynagradzał wszystkie starania. Warto było - dzięki temu mam pewien krok - jak co roku - zaliczony w drodze do Kaszeberundy. :)


Kategoria Blue